31 Sierpnia.
LL.- No ruszajcie się! - Krzyknęłam ochryple, jak najgłośniej mogłam. Mickey powtórzył mój czyn, jednak mu wyszło to o wiele lepiej. - Koniec dobrego, musimy się zwijać. - Tego nie rozumiem, na jego słowa wszyscy się ruszyli, a moje?! yhh. W bardzo powolnym tępie zaczęliśmy wszystko sprzątać. Ciągle czułam, że telefon pod wpływem dzownienia wibruje mi w kieszeni. Za każdym razem, gdy już myślę żeby odebrać, zaczynam gadać sama do siebie plusy i minusy tego czynu..
W samochodzie, moje zmęczenie strasznie dawało się we znaki. Lecz nie chciałam odpuścić i usnąć.
Mi.- To na prawdę miło, że nie starasz się nie spać. Ale widzę, że się męczysz.- Już miałam zamiar coś powiedzieć, jednak jakiś głos był szybszy ode mnie i się wtrącił nam do rozmowy.
T.- On ma rację, prześpij się.- Spojrzałam w jego oczy, zobaczyłam w nich troskę. Zauważył, że chce się sprzeciwić.- Ja z nim posiedzę. - Nie miałam wyboru, odpuściłam aby dalej się z nim nie kłócić..
- Lil, dojechaliśmy. - Usłyszałam głos i odczucie poruszania moim ramieniem przez kogoś. Otworzyłam oczy, nade mną pochylał się Maksiu. Zaczęłam się śmiać,a on zaś pomógł mi wstać.
M.- No to jesteśmy na miejscu. - Miał tak samo ochrypły głos jak ja kilka godzin temu, co sprawiało, że znowu miałam ochotę się śmiać. Oj, te procenty źle na mnie działają zdecydowanie! Wysiadłam z samochodu, ledwo stałam.
T.- Wiecie co, chyba ją odprowadzę.- Zauważyłam, że Maks dziwnie się na niego spojrzał, ale nie zdążyłam spostrzec co miało to oznaczać, bo po chwili się do mnie uśmiechnął. Thomas podszedł bliżej mnie i złapał mnie w pasie.
T.- Wiecie co, chyba ją odprowadzę.- Zauważyłam, że Maks dziwnie się na niego spojrzał, ale nie zdążyłam spostrzec co miało to oznaczać, bo po chwili się do mnie uśmiechnął. Thomas podszedł bliżej mnie i złapał mnie w pasie.
T.- Słodko wyglądasz. - Jego głos prawie się nie zmienił, może mniej wypił? a może jest już wprawiony?
LL.- Powinnam podziękować, czy mam się bać?- powiedziałam jakby zalotnie? jejku, co się ze mną dzieje.
T.- Mógłbym ci się tu nie źle rozgadać. Ale w takim stanie to ty nic nie zrozumiesz. Twoi ee.. Ten zespół chyba mnie zabije, gdy cię taką odprowadzę.- Mówił to nieco rozbawiony. No tak racja! Moje niańki przecież go zaatakują.Mam dość już ich, matka jakoś miałaby to wszystko gdzieś.
T.- Lil? - O cholera, te moje myśli tak mnie pochłonęły, że go nie słuchałam. Muszę nad tym popracować, bo moje myśli zabierają mnie za często. - Liloo? - Kurde, znowu to samo. Wrrr.
LL.- Tak? przepraszam, zamyśliłam się. - Zauważyłam, jakby zrobił się zmartwiony? Yhh, doszliśmy do drzwi, no nie! Czemu akurat teraz?
T.- No to zadzwoń,ja będę uciekał. - Zaczął się oddalać, puścił mi oczko. Już miał się odwracać, ale nie mogłam tego tak zostawić..
LL.- Thomas, mówiłeś coś. - Krzyknęłam, usłyszałam jak zamek w drzwiach się otwiera.
T.- To już nie ważne.. - widziałam, jak walczy sam ze sobą. Drzwi się otworzyły i ujrzałam w nich wkurzonego Louisa. Odwróciłam się do tyłu, jednak po Thomasie nie było ani śladu. Przepchnęłam się przez Louisa w drzwiach i zaczęłam zdejmować buty. No i się zaczęło..
Lo.- Co ty sobie kurwa wyobrażasz?! Czy ty wiesz która jest godzina?! Wiesz o której miałaś wrócić?!
- Do holu wlecieli wszyscy, było po nich widać, że długo nie spali. Może i trochę zrobiło mi się ich szkoda?
LL.- Po pierwsze nie krzycz. - Warknęłam. Czułam wszystkich wzrok na sobie, które mnie mieżył. Pewnie każdy teraz układał w głowie historie, gdzie byłam, co robiłam, z kim, co jadłam.
Z.- Piłaś. - stwierdził głośno, a ja zauważyłam, że Louis zabija mnie wzrokiem. No tak pewnie podejrzewał mnie o to, ale chciał aby nie była to prawda. A jeden z jego najbliższych przyjaciół potwierdził jego własne myśli.. O widzicie, właśnie zaczyna się to co będzie się powtarzać przez najbliższe cztery miesiące. Będę cudowną siostrą!
LL.- Ty to masz chuju najmniej do powiedzenia, idę do swojego pokoju.- Powiedziałam ostrym tonem, który wyszedł nieco agresywnie z moją podpitą chrypą. Skończyłam zdejmować buty i skierowałam się w kierunku schodów. Gdy zaczęłam wchodzić na trzeci stopień poczułam mocny uścisk na moim ramieniu, i poleciałam nieco do tyłu. Na szczęście opanowałam swoją równowagę i się nie wywaliłam. Ręka Louisa ściskała mocno mą ręke.
LL.- Puść mnie, jakiś psychiczny kurwa jesteś?! - Bolało, czułam jak do oczu napływają mi łzy.
Lo.- Najpierw porozmawiamy potem możesz iść do swojego pokoju.- Powiedział spokojnie. Zaczął ciągnąć mnie w stronę salonu.
LL.- Puść mnie kurwa! Nie rozumiesz? to boli. - zaczęłam się drzeć. A oni co? Tylko się temu przyglądali, zaczęłam czuć do nich nienawiść. Nic mu nie powiedzą! Poczułam jak łzy zaczynają lecieć, nie potrafiłam ich dłużej utrzymać.. Popchnął mnie na najbliższy fotel, sam usiadł na przeciwnym, reszta nianiek zajęła kanapę. A oni co kurde widownia? Co to sąd rodzinny?! Może jeszcze to w tv puszczą? Zaczęłam masować sobie ramię, nie chciałam na nich patrzeć, odwróciłam głowę w prawą stronę. Na ścianie widniał zegarek który wskazywał szóstą czterdzieści osiem. Uhuu, widać trochę długo tu dojeżdżaliśmy.
Lo.- Czemu piłaś? - jego głos był strasznie spokojny, co denerwowało. Powodowało to, że gdyby na niego nie patrzeć można byłoby pomyśleć, że rozmawia się już z starszą osobą, która jest już dawno po czterdziestce.
LL.- Skoro inni pili, to ja też piłam. To chyba jasne, yhh.- Nie próbowałam opanować głosu, który nadal warczał.
Li.- Inni? To znaczy wszyscy, tak? - Denerwuje mnie to, co nagle odzyskali głos? I tu się jakoś wtrącać będą? A do incydentu z przed chwili?!
H.- Czyli wiózł was pijany kierowca?
Z.- Czy może zaczęło koleżków stać na własnych szoferów? - Ooo nie! Teraz to przesadzili. To, że oni są jakimiś jebanymi gwiazdkami popu i mają forsy w chuj. To nie znaczy, że mają kogo kolwiek prawo wyśmiewać z powodu mniejszego statusu majątkowego niż oni. Postanowiłam nie odpowiadać, na te durne pytania. Yhh, przydałaby się teraz mp4 i moja lista piosenek. Bo to siedzenie i odczuwanie ich wzroku na sobie, mnie zabija.
LL.- Masz coś Tomlinson jeszcze do powiedzenia? - warknęłam, znudzona po dziesięcio minutowym siedzeniu w ciszy.
Lo.- Nie odpowiedziałaś na ich pytania, też chce znać na nie odpowiedź. - Jego powaga, mnie przerażała. Już wolałabym, żeby się na mnie darł!
LL.- To sam zadaj pytania, rozmawiam teraz z tobą nie z nimi. Wogóle nie rozumiem, po jakiego chuja oni tu siedzą?!- nie panowałam, podnosiłam głos. Ale wychodziło mi to minimalnie. Jeszcze procenty dawały o sobie znać.
Lo.- Usłyszałaś tam te pytania, nie będę ci ich powtarzać, chce znać odpowiedź.-Czułam w jego głosie ostry nacisk.
LL.- Nie wiózł nas pijany kierowca i zbytnio ciebie nie powinna obchodzić sytuacja materialna moich znajomych Malik.- Ostatnie, specjalnie starałam się zaakcentować.
Lo.- Czyli on jakoś potrafił nie pić a ty musiałaś? Czy ty wiesz, ile ty masz lat?!
LL.- Nie chce mi się Louisie Williamie Tomlinsonie powtarzać z przed kilku tygodni, że ty w moim wieku alkoholu sobie nie szczędziłeś.
Lo. - Nie porównuj mnie do siebie.
LL.- No tak racja, bo ty kurwa jesteś zapatrzoną w siebie gwiazdeczką która myśli, że jest bogiem wszystkich dziewczyn.
Z.- A może tak nie jest?- powiedział niby poważnie, po czym wszyscy oprócz mnie zaczęli się śmiać. Wstałam z fotela, zauważyłam, że mój braciszek ma zamiar zrobić to samo, jednak Liam pokręcił głową i coś mu powiedział. Chwiejnym krokiem skierowałam się do 'swojego pokoju' nie wiem, nie lubię go tak nazywać. To jest ich dom. Nie czuje, żebym ten pokój mogła nazwać ' własnym kątem.' Bo on mój nie jest, w domu też takiego nie mam, pamiętam jak poczułam się u ' Dziadka'. Czułam, że jest to moje miejsce, tam mogłabym zamieszkać wraz z Maksem, który zabrałby ze sobą ostatecznie Alana. Ojejeejej, ja i moja bujna wyobraźnia. Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym skapnęłam się, że nie kontroluje ruchów i tak znalazłam się leżąca przed drzwiami swego pokoju. Procenty sprawiły, że zaczęłam się śmiać sama z siebie. Nie chciało mi się ruszać, więc postanowiłam, że trochę tak poleżę. Przewróciłam się na placy i wpatrując się w sufit zaczęłam rozmyślać o Thomasie. I o tym, co on mógł mi powiedzieć? Lepiej, żebym się nie domyślała. Bo zrobię sobie jeszcze jakąś nadzieje? Uroczy z niego chłopak, może mieć wszystkie, więc czemu miałby niby być ze mną? Przecież on wie, jak to Zayn określił poprzedniego dnia, że jestem DZIWKĄ? On wie, o każdym chłopaku z którym byłam. Ale przecież, powiedział, że słodko wyglądam.Nie wiem ile tak myślałam, ale w końcu nie wytrzymałam i usnęłam..
10 równa się rozdział.