sobota, 29 grudnia 2012

dziewięćdziesiąt.


31 Sierpnia.
LL.- No ruszajcie się! - Krzyknęłam ochryple, jak najgłośniej mogłam. Mickey powtórzył mój czyn, jednak mu wyszło to o wiele lepiej. - Koniec dobrego, musimy się zwijać. - Tego nie rozumiem, na jego słowa wszyscy się ruszyli, a moje?! yhh. W bardzo powolnym tępie zaczęliśmy wszystko sprzątać. Ciągle czułam, że telefon pod wpływem dzownienia wibruje mi w kieszeni. Za każdym razem, gdy już myślę  żeby odebrać, zaczynam gadać sama do siebie plusy i minusy tego czynu..
 W samochodzie, moje zmęczenie strasznie dawało się we znaki. Lecz nie chciałam odpuścić i usnąć.
Mi.- To na prawdę miło, że nie starasz się nie spać. Ale widzę, że się męczysz.- Już miałam zamiar coś powiedzieć, jednak jakiś głos był szybszy ode mnie i się wtrącił nam do rozmowy.
T.- On ma rację, prześpij się.- Spojrzałam w jego oczy, zobaczyłam w nich troskę. Zauważył, że chce się sprzeciwić.- Ja z nim posiedzę. - Nie miałam wyboru, odpuściłam aby dalej się z nim nie kłócić..
- Lil, dojechaliśmy. - Usłyszałam głos i odczucie poruszania moim ramieniem przez kogoś. Otworzyłam oczy, nade mną pochylał się Maksiu. Zaczęłam się śmiać,a on zaś pomógł mi wstać.
M.- No to jesteśmy na miejscu. - Miał tak samo ochrypły głos jak ja kilka godzin temu, co sprawiało, że znowu miałam ochotę się śmiać. Oj, te procenty źle na mnie działają zdecydowanie! Wysiadłam z samochodu, ledwo stałam.
T.- Wiecie co, chyba ją odprowadzę.- Zauważyłam, że Maks dziwnie się na niego spojrzał, ale nie zdążyłam spostrzec co miało to oznaczać, bo po chwili się do mnie uśmiechnął. Thomas podszedł bliżej mnie i złapał mnie w pasie. 
T.-  Słodko wyglądasz. - Jego głos prawie się nie zmienił, może mniej wypił? a może jest już wprawiony?
LL.- Powinnam podziękować, czy mam się bać?- powiedziałam jakby zalotnie? jejku, co się ze mną dzieje.
T.- Mógłbym ci się tu nie źle rozgadać. Ale w takim stanie to ty nic nie zrozumiesz. Twoi ee.. Ten zespół chyba mnie zabije, gdy cię taką odprowadzę.- Mówił to nieco rozbawiony. No tak racja! Moje niańki przecież go zaatakują.Mam dość już ich, matka jakoś miałaby to wszystko gdzieś.
T.- Lil? - O cholera, te moje myśli tak mnie pochłonęły, że go nie słuchałam. Muszę nad tym popracować, bo moje myśli zabierają mnie za często. - Liloo? - Kurde, znowu to samo. Wrrr.
LL.- Tak? przepraszam, zamyśliłam się. - Zauważyłam, jakby zrobił się zmartwiony? Yhh, doszliśmy do drzwi, no nie! Czemu akurat teraz?
T.- No to zadzwoń,ja będę uciekał. - Zaczął się oddalać, puścił mi oczko. Już miał się odwracać, ale nie mogłam tego tak zostawić..
LL.- Thomas, mówiłeś coś. - Krzyknęłam, usłyszałam jak zamek w drzwiach się otwiera.
T.- To już nie ważne.. - widziałam, jak walczy sam ze sobą. Drzwi się otworzyły i ujrzałam w nich wkurzonego Louisa.    Odwróciłam się do tyłu, jednak po Thomasie nie było ani śladu. Przepchnęłam się przez Louisa w drzwiach i zaczęłam zdejmować buty. No i się zaczęło.. 
Lo.- Co ty sobie kurwa wyobrażasz?! Czy ty wiesz która jest godzina?! Wiesz o której miałaś wrócić?! 
- Do holu wlecieli wszyscy, było po nich widać, że długo nie spali. Może i trochę zrobiło mi się ich szkoda?
LL.- Po pierwsze nie krzycz. - Warknęłam. Czułam wszystkich wzrok na sobie, które mnie mieżył. Pewnie każdy teraz układał w głowie historie, gdzie byłam, co robiłam, z kim, co jadłam.
Z.- Piłaś. - stwierdził głośno, a ja zauważyłam, że Louis zabija mnie wzrokiem. No tak pewnie podejrzewał mnie o to, ale chciał aby nie była to prawda. A jeden z jego najbliższych przyjaciół potwierdził jego własne myśli.. O widzicie, właśnie zaczyna się to co będzie się powtarzać przez najbliższe cztery miesiące. Będę cudowną siostrą!
LL.- Ty to masz chuju najmniej do powiedzenia, idę do swojego pokoju.- Powiedziałam ostrym tonem, który wyszedł nieco agresywnie z moją podpitą chrypą. Skończyłam zdejmować buty i skierowałam się w kierunku schodów. Gdy zaczęłam wchodzić na trzeci stopień poczułam mocny uścisk na moim ramieniu, i poleciałam nieco do tyłu. Na szczęście opanowałam swoją równowagę i się nie wywaliłam. Ręka Louisa ściskała mocno mą ręke. 
LL.- Puść mnie, jakiś psychiczny kurwa jesteś?! - Bolało, czułam jak do oczu napływają mi łzy.
Lo.- Najpierw porozmawiamy potem możesz iść do swojego pokoju.- Powiedział spokojnie. Zaczął ciągnąć mnie w stronę salonu.
LL.- Puść mnie kurwa! Nie rozumiesz? to boli. - zaczęłam się drzeć. A oni co? Tylko się temu przyglądali, zaczęłam czuć do nich nienawiść. Nic mu nie powiedzą! Poczułam jak łzy zaczynają lecieć, nie potrafiłam ich dłużej utrzymać.. Popchnął mnie na najbliższy fotel, sam usiadł na przeciwnym, reszta nianiek zajęła kanapę. A oni co kurde widownia? Co to sąd rodzinny?! Może jeszcze to w tv puszczą? Zaczęłam masować sobie ramię, nie chciałam na nich patrzeć, odwróciłam głowę w prawą stronę. Na ścianie widniał zegarek który wskazywał szóstą czterdzieści osiem. Uhuu, widać trochę długo tu dojeżdżaliśmy.
Lo.- Czemu piłaś? - jego głos był strasznie spokojny, co denerwowało. Powodowało to, że gdyby na niego nie patrzeć można byłoby pomyśleć, że rozmawia się już z starszą osobą, która jest już dawno po czterdziestce.
LL.- Skoro inni pili, to ja też piłam. To chyba jasne, yhh.- Nie próbowałam opanować głosu, który nadal warczał.
Li.- Inni? To znaczy wszyscy, tak? - Denerwuje mnie to, co nagle odzyskali głos? I tu się jakoś wtrącać będą? A do incydentu z przed chwili?!
H.- Czyli wiózł was pijany kierowca?
Z.- Czy może zaczęło koleżków stać na własnych szoferów? - Ooo nie! Teraz to przesadzili. To, że oni są jakimiś jebanymi gwiazdkami popu i mają forsy w chuj. To nie znaczy, że mają kogo kolwiek prawo wyśmiewać z powodu mniejszego statusu majątkowego niż oni. Postanowiłam nie odpowiadać, na te durne pytania. Yhh, przydałaby się teraz mp4 i moja lista piosenek. Bo to siedzenie i odczuwanie ich wzroku na sobie, mnie zabija.
LL.- Masz coś Tomlinson jeszcze do powiedzenia? - warknęłam, znudzona po dziesięcio minutowym siedzeniu w ciszy.
Lo.- Nie odpowiedziałaś na ich pytania, też chce znać na nie odpowiedź. - Jego powaga, mnie przerażała. Już wolałabym, żeby się na mnie darł!
LL.- To sam zadaj pytania, rozmawiam teraz z tobą nie z nimi. Wogóle nie rozumiem, po jakiego chuja oni tu siedzą?!- nie panowałam, podnosiłam głos. Ale wychodziło mi to minimalnie. Jeszcze procenty dawały o sobie znać.
Lo.- Usłyszałaś tam te pytania, nie będę ci ich powtarzać, chce znać odpowiedź.-Czułam w jego głosie ostry nacisk.
LL.- Nie wiózł nas pijany kierowca i zbytnio ciebie nie powinna obchodzić sytuacja materialna moich znajomych Malik.- Ostatnie, specjalnie starałam się zaakcentować.
Lo.- Czyli on jakoś potrafił nie pić a ty  musiałaś? Czy ty wiesz, ile ty masz lat?!
LL.- Nie chce mi się Louisie Williamie Tomlinsonie powtarzać z przed kilku tygodni, że ty w moim wieku alkoholu sobie nie szczędziłeś.
Lo. - Nie porównuj mnie do siebie.
LL.- No tak racja, bo ty kurwa jesteś zapatrzoną w siebie gwiazdeczką która myśli, że jest bogiem wszystkich dziewczyn.
Z.- A może tak nie jest?- powiedział niby poważnie, po czym wszyscy oprócz mnie zaczęli się śmiać. Wstałam z fotela, zauważyłam, że mój braciszek ma zamiar zrobić to samo, jednak Liam pokręcił głową i coś mu powiedział. Chwiejnym krokiem skierowałam się do 'swojego pokoju' nie wiem, nie lubię go tak nazywać. To jest ich dom. Nie czuje, żebym ten pokój mogła nazwać ' własnym kątem.' Bo on mój nie jest, w domu też takiego nie mam, pamiętam jak poczułam się u ' Dziadka'. Czułam, że jest to moje miejsce, tam mogłabym zamieszkać wraz z Maksem, który zabrałby ze sobą ostatecznie Alana. Ojejeejej, ja i moja bujna wyobraźnia. Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym skapnęłam się, że nie kontroluje ruchów i tak znalazłam się leżąca przed drzwiami swego pokoju. Procenty sprawiły, że zaczęłam się śmiać sama z siebie. Nie chciało mi się ruszać, więc postanowiłam, że trochę tak poleżę. Przewróciłam się na placy i wpatrując się w sufit zaczęłam rozmyślać o Thomasie. I o tym, co on mógł mi powiedzieć? Lepiej, żebym się nie domyślała. Bo zrobię sobie jeszcze jakąś nadzieje? Uroczy z niego chłopak, może mieć wszystkie, więc czemu miałby niby być ze mną? Przecież on wie, jak to Zayn określił poprzedniego dnia, że jestem DZIWKĄ? On wie, o każdym chłopaku z którym byłam. Ale przecież, powiedział, że słodko wyglądam.Nie wiem ile tak myślałam, ale w końcu nie wytrzymałam i usnęłam..

10 równa się rozdział.

środa, 26 grudnia 2012

osiemdziesiąt dziewięć.

30 sierpień
- Chłopaki, cholera możecie się nie wygłupiać? - krzyknęłam.
Odpowiedziała mi na to głucha cisza. Yh, nie będę sama się włóczyć w nocy. Usiadłam na piasku, przyciągnęłam kolana do siebie i zasnęłam.. 
 Obudziły mnie szepty wokół, otworzyłam oczy a one automatycznie się zamknęły. Jakiś mocny blask je pokonał. Zaczęłam mrugać oczami i się podnosić. Nie byłam w miejscu gdzie usnęłam, tu było inaczej. Przede wszystkim jasno. Rozejrzałam się wokół chłopcy zajmowali się sobą. Wreszcie Thomas mnie spostrzegł. - O, patrzcie kto się obudził. ~ teraz każdy wzrok był skierowany na mnie. Uśmiechnęłam się na widok ich min. Nie no świetnie, więc dzisiaj jest trzydziestego sierpnia. Oni jutro idą do szkoły, a ja wyjeżdżam w trasę. Yhm, nie zbyt mi to do siebie pasuje. Właśnie to mój ostatni dzień, a tyle mam do załatwienia. A siedzę na jakiejś dzikiej plaży i rozpoczynam zabawę. Do głowy wchodzi mi myśl, że nie powinnam pić, w końcu za te kilka godzin nie mogę męczyć się z kacem, załatwiając ważne sprawy. Cholera, powaga. Lubię procenty, jeszcze w dobrym towarzystwie, ii przy okazji wkurzę Louisa. - Tak! - powiedziałam sama do siebie entuzjastycznie. A wzrok znowu powędrował na mnie, wybuchnęłam śmiechem. A oni za mną. Maks przyszedł do mnie i mnie otulił.
M.- Na co się zgadzasz? - szepnął dosyć głośno. Na co Alan od razu zareagował. - Mam się czuć zazdrosny? - Udał obrażonego, uhu robił to prawie tak dobrze jak Louis. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Z tobą? na wszystko. - powiedziałam, po czym przygryzłam wargę.
C. - uuu, robi się gorąco. Może piwa dla ochłody? - i podał mi butelkę. Wzięłam ją z chęcią.
M. - Te ' tak ' wiem, że znaczyło, że masz jakiś plan słońce.
- Oj tak, mam! To będą najgorsze cztery miesiące w ich życiu. - chłopcy spojrzeli po sobie.
T. - Co ty masz zamiar ślicznotko zro.. - Przerwał mu Micky. - I komu przede wszystkim?!
- Micky, tępaku a z kim jadę w trasę? A co zrobię, yhh dokładnie nie wiem. Ale wiesz, imprezy i inne psucie ich humoru.- Pociągnęłam łyk z butelki. Na początku zrobiło mi się gorzko, aż się skrzywiłam. Ale za drugim łykiem było już dobrze. - Chodź tu wredoto. - I może to dziwne, bo byli to chłopcy. A my zrobiliśmy takie wielkie wspólne *hug*, wiecie jak teletubisie..
  Impreza tak trochę trwała, chwyciłam telefon, strasznie jebało mi się w oczach. Ledwo co dojrzałam godzinę, była czwarta rano. Wszyscy byli dosłownie, najebani. Przepraszam za określenie inaczej nie umiem.  Poczułam wibrację w dłoni, taa! Szczerze, gdybym teraz urwała a nic nie pamiętała mogłabym mieć jakieś dzikie skojarzenia.. I TERAZ CHWILA PRZERWY NIECH KAŻDY ZASPOKOI SWOJE SKOJARZENIA. Więc spojrzałam, był to telefon. Nie udało mi się rozczytać nazwy, odebrałam i przyłożyłam do ucha.. 
  rozmowa telefoniczna:
- taak? - powiedziałam, strasznie dopitym głosem.
- cholera, gdzie ty jesteś? mieliście być tam do trzeciej! A po za tym, co z twoim głosem!? - nie rozpoznałam kto mówi. A nie będę się kłócić z anonimem. - A kto mówi?
- babcia, kurde. Piłaś?! Louis cię zabije! - Teraz poznałam, był to Liam.
- skończ. - powiedziałam straszną chrypą i się rozłączyłam.
  Czyli oni mieli to wszystko zaplanowane z nimi. Tylko najwidoczniej ja wyłącznie z Micky miałam nie pić. On ma wytłumaczenie, bo prowadzi a ja? hello! U siebie w domu mi się nie udało oblać z niańkami, to z przyjaciółmi nie mogę? dziko. Podeszłam do Mickiego, on jako jedyny nie brał udziału w zabawie. Uznał, że woli się przespać. Miał nas ogarnąć, coś tam gadał. Ale najwidoczniej zapomniał. Popchnęłam go delikatnie, ten od razu podskoczył. - Lil, co się stało? - w jego głosie usłyszałam troskę. Ej mam dość być traktowanym jak dziecko. - No zbieramy się, już po czwartej.

nie miałam jak dodać.
UHU, WESOŁYCH I UDANEGO SYLWKA.
10 równa się rozdział.


piątek, 14 grudnia 2012

88.

  W mojej głowie powstał mętlik, przede wszystkim główne pytanie; " czy Louis i reszta wiedzą, że gdzieś jadę? że moi przyjaciele mnie porywają? może wiedzą gdzie? A może powiedzieli tylko np. Liamowi? a on, żeby nie było mi smutno, napisał sms'a od Hazzy? a ten pewnie sobie smacznie śpi i nie wie, że jego telefon jest w rękach daddiego? Yhh..
M.-Mogłabyś odłożyć ten telefon? - chciał dalej coś mówić, ale Thomas mu przerwał.
T.-To troszkę chamskie, nie sądzisz?
LL.-Przepraszam, to sms. - Zatrzymałam się nie wiedząc czy mówić dalej. - od Harrego. - dodałam cicho.  - Teraz wszyscy uważnie mi się przyglądali. Pewnie próbowali wyczytać coś z mojej twarzy, ale wątpię czy im się udało. Już miałam coś powiedzieć, gdy gwałtownie zahamowaliśmy. Każdy poleciał w inną stronę, obijając się. Nie wiedziałam, czy uda mi się opanować przerażenie a zarazem śmiech.
T.- Co-co to kurwa było? - Powiedział ledwo dosłyszalnie. Miał taką minę, że nie udało mi się dalej panować i wybuchnęłam cichym chichotem. Tylko tak udało mi się stłumić śmiech..
  Zza przedniego siedzenia wysunęła się mordka Mickiego.
Mi. - Nic wam nie jest? Nikomu nic się nie stało? Wszyscy cali? - Przeleciał każdego wzrokiem, zauważył mordujące spojrzenia i dodał - Dojechaliśmy'.
  Spojrzałam na telefon pierwsza dziesięć, nie no świetnie nie ma jak włóczyć się gdzieś w nocy, nawet nie wiedząc gdzie. Wysiadłam z vana, było cholernie ciemno. Yhh, zrobiło mi się smutno jak pomyślałam, że dzisiaj właściwie już ostatni dzień wakacji.
LL. - Gdzie my właściwie jesteśmy?
C. - Na plaży, złotko. - No tak, rozejrzałam się dookoła, jak się dobrze wsłucha słychać odgłosy fal.
Mi. - Daj mi rękę. - Powiedział to dosyć ostro. Więc nie zrobiłam tego od razu.
LL. - Mam się bać? - powiedziałam jak najpoważniej potrafiłam, ale słabo mi wyszło.
M. - Dopiero się skapnęłaś?!
A.P.M. - Jesteś jedna na tylu chłopaków, oj dziewczyno masz zapłon. - wszyscy zaczęliśmy się śmiać.  Zrobiłam o co wcześniej prosił Micky, yh mogę to nazwać prośbą?
  Szliśmy tak i szliśmy, puściłam w połowie drogi rękę przyjaciela. Z kroku na krok, nasze rozmowy nagle cichły. Wreszcie wyszło na to, że tylko ja nawijałam.
LL. - Ej, chłopaki? - odwróciłam się do tyłu, lecz  żadnego z nich nie było..


TAK WIĘC 15 KOMENTARZY.
i macie kurde nowy rozdział.
cholernie dziękuję za CZTERY komentarze, skoro post widziało ponad 170 razy. 
PISJOŁ. 

niedziela, 9 grudnia 2012

87.

 Otworzyłam drzwi a tam zauważyłam migoczące światełka po całym pokoju. W cieniu coś, a właściwie ktoś się ruszał. Zapaliłam światło, zaczęło świecić pod niebieski kolor. To źle podziałało na moje oczy, które automatycznie się zamknęły. Po otworzeniu, zauważyłam wgapionych we mnie Maksa z Alanem.
A.P.M. - O nareszcie jesteś. - powiedział po czym podskoczył od mojego laptopa i wręczył mi kartonową reklamówkę. Która była w miarę ciężka, spojrzałam do środka, był tam zestaw ubrań. Oderwałam od tego wzrok i zauważyłam, że właściwie wszystko w moim pokoju się pozmieniało.
LL. - Co tu się.. - Maks mi przerwał.
M. - Przepraszam, ale Patryś dostał weny twórczej, a ja jakoś byłem ciekawy, ale koniec o tym, musisz się przebrać. Bo powinniśmy już wyjeżdżać.
LL. - Co?! Nic nie rozumiem. Można jaśniej?
A.P.M. - Nie ma czasu na tłumaczenie, powiem tyle, że trzeba się z tobą pożegnać jutro masz ostatni dzień na pakowanie. Więc nie chcielibyśmy zbytnio przeszkadzać, dlatego wiesz dzisiaj tak..
M. - Oj, zamknij się już. Tyle jej wystarczy.
LL. - Aha. - spojrzałam po nich pytająco. No tak kompletnie zapomniałam, że jutro w nocy wylatuje już z sławnym łan dajrekszyn w trasę koncertową.
M. - Masz dwie minuty, ruszaj się! - I popchnął mnie w stronę łazienki. Weszłam tam i ubrałam w przygotowany zestaw.
 Gdy wyszliśmy z domu, u progu bramy zauważyłam czarnego vana. Kierowaliśmy się w jego stronę, spojrzałam na nich pytająco. - O nic nie pytaj, tylko wsiadaj. - Szczerze? powiedział to dosyć szorstko przez co poczułam się w jak jakimś filmie kryminalnym, tak jakbym była zakładnikiem. Helloł, są moje urodziny, można byłoby być milszym a nie zadziornym?! Zrobiłam w końcu to co powiedzieli, odsunęłam drzwi samochodu, moim oczom ukazały się mordki Thomasa i Conor'a a zza przedniego siedzenia usłyszałam głos Mickiego. Zajęłam miejsce, zaśpiewali mi Happy Birthday, nieco bardziej fałszująco niż słyszałam to z rana, ale ta wersja podobała mi się bardziej! Ruszyliśmy w nieznaną mi drogę..
 Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Jak to z przyjaciółmi, brakowało mi takiego czegoś. I wiem, że jak wyjadę, brakować mi będzie jeszcze bardziej. Z owych chwil wyrwała mnie wibracja w lewej kieszeni spodni. Wyjęłam telefon, był to sms od Harrego ' Miłej zabawy! '.
 Po tym do mojej głowie powstała nagła awaria, przeciążenie!


Ostatnio mówiłam, że powrócę po komentarzach..
tak powracam, postaram się ale nie obiecuje o częstsze rozdziały.
Wiecie pięć zagrożeń same się nie nadrobi.
nie chce robić ankiety więc, proszę o odpowiedź w komentarzu.

WOLICIE :
notki codziennie krótkie.
notki co dwa dni, dłuższe.
zawsze możecie wybrać opcje dwa razy w tygodniu,
takie solidne i ocenione przez kilka osób.

Oczywiście, w razie komplikacji z internetem, które mam bardzo często. Albo z szykującym się szlabanem od PIĄTKU z powodu wywiadówki. Wszystko nadrobię. Więc?

piątek, 7 grudnia 2012

Rozdział 86.

Chłopak automatycznie pozwolił mi się wbić w swoje ramiona. Przytulił mnie mocno, szukając ostro powodu mego stanu. Znalazł go, poczułam jak jego serce zaczęło bić szybciej, spojrzałam na jego dłonie które zgięły się w pięści. Złapałam jego dłoń, lecz nagle poczułam mocne szarpnięcie do tyłu.
Z. - Ty dziwko, nie potrafisz nawet jednego dnia wytrzymać z jednym?! - krzyczał. Wokół nas zrobiło się widowisko. Każdy kto był w mieszkaniu, stanął w kręgu. Łzy poleciały. Chciałam coś wykrzyczeć, ale nie dałam rady, nie miałam na to siły. Wtem pojawił się Louis, było widać, że ma już procenty w sobie. 
Lo. - Co ty powiedziałeś do mojej siostry?! - podniósł głos, jak nigdy. Nie mogłam na to patrzeć, rzucili się na siebie. Zaczęłam prosić wszystkich aby ich rozdzielili, Liam przepraszając wszystkich oznajmił koniec imprezy. Poczułam czyjeś dłonie na swej talii, zostałam ciągnięta po schodach do pokoju. Od łez, słabo widziałam.. Dopiero w pokoju spostrzegłam się, że to Max razem z Patrykiem, przyciągnęli mnie tu. Posadzili mnie na łóżku, usiedli po moich dwóch stronach.
M. - Lil, on nie myślał o tym co mówi, wiesz .. - przerwałam mu.
LL. - on.. 
M. - On, nie chciał tego powiedzieć.. - Czemu on go broni? Może dlatego, że tylko Zayn, był za nim?
LL. - Maks, cholera zamknij się! on mówił prawdę, teraz to właśnie do mnie doszło. - powiedziałam mocno. Tak na prawdę to do mnie doszło, zauważyć nie trudno, że zmieniam chłopaków jak rękawiczki. To się musi zmienić, nie chce być tak postrzegana przez nikogo, tym bardziej przez osobę na której mi zależy! Otarłam łzy, wstałam i poszłam do łazienki, czułam chłopaków wzrok na sobie. Poprawiłam makijaż, nastroszyłam lekko włosy i skierowałam się na dół. Tak będę mocna.. Zeszłam i zauważyłam, że już po bójce, Niall z Liamem walczyli z Zaynem, a Harry z Louisem. Wyglądało tu strasznie, podłoga była cała we krwi, wystarczył pierwszy rzut oka na chłopaków i już widać, że coś się działo.
LL. - Moglibyście, zostawić mnie z nim sam na sam? - spiorunowali mnie wzrokiem, już mój braciszek chciał coś powiedzieć. - Proszę. - zadziałało, wyszli. Chłopak wyglądał strasznie, miał całą obitą twarz.
Z. - Czego chcesz? Przeprosić? - każde jego ostre słowo, powodowało, że cząstki mnie chowały się wzajemnie za siebie. Czułam strach, ale musiałam go przezwyciężyć.
LL. - Można i tak. Więc przepraszam, cię za? za to, że mnie poznałeś? za to ,że istnieje? za to, że jesteś zazdrosny o Harrego? za to, że widać przeszkadza ci to ,że mam przyjaciół nie przyjaciółki? ja nie wiem, o co ci kurwa chodzi tak? Ale zobacz, zależało mi przeprosiłam. Ale doszło do mnie, że to bez sensu, zostańmy przyjaciółmi, za dużo jak na jeden dzień.. - Wyleciał ze mnie potok słów, widać chłopak chciał kilka razy coś powiedzieć, ale ja wtedy przyśpieszałam, więc sobie odpuszczał. - Chciałam ci podziękować, za najgorsze urodziny, jakie mi się przytrafiły. - Odwróciłam się na pięcie i wyszłam, szczerze? Znowu miałam ochotę zniknąć z życia sławnego łan dajrekszyn, przynoszę im same problemy. Ale grzech byłby nie skorzystać z takiego prezentu, jak lot z nimi w trasę. Wróciłam do swojego pokoju, lecz chłopaków nie było. Narzuciłam na siebie bluzę i postanowiłam pobiegać. Zeszłam na dół, nie spotkałam nikogo po drodze, to dziwne. Zawsze któryś z nich mnie przyłapywał na moich ' ucieczkach'. Ale dobra, stop nie mogę się przejmować. Wyjęłam telefon z kieszeni bluzy. Jak on się tam wziął? nie mam pojęcia, wynalazłam tam także słuchawki. Które bardzo się przydały, włożyłam je w uszy, trzasnęłam drzwiami i wybiegłam przed siebie. Postanowiłam pobiec w lewo, nigdy w tamtą stronę się jeszcze nie udałam..
 Wróciłam, gdy padł mi telefon, tak nikt tego nienawidzi. Jak można tak po prostu nagle wyświetlić ' rozładowana bateria' i się wyłączyć? to kurde szczyt chamstwa. Doszłam do domu, żadne światło się nie paliło, było ciemniutko. Więc postanowiłam, że będę zachowywać się w miarę cicho jak na mnie. Zdjęłam buty i powędrowałam do pokoju, gdy otworzyłam drzwi..



kurdeprzepraszam.