wtorek, 20 listopada 2012

Rozdział 85.

Spojrzeli na mnie pytającym wzrokiem..
LL. - No nie patrzcie się tak, proszę! - Wstałam, oni złapali się za dłonie. Nie przeszkadzało mi to. Już wspominałam, że jeżeli Maks jest szczęśliwy to ja również. Taka magia przyjaźni.
M. - To gdzie się kierujemy?
A.P.M. - Moglibyśmy zajść do mnie? mieszkam, dosłowne pięć minut drogi stąd.
M. - Świetny pomysł, przebierzemy się przy okazji.
LL. - spoko, nie ma sprawy. - Tak jak mówił, doszliśmy w nie całe pięć minut. Był to jednorodzinny domek, wyróżniający się od pozostałych na tej ulicy.
A.P.M. - No, nie czaić mi się tu tak. Jeżeli ktoś nawet będzie, to nie gryzą. - Powiedział i zaprosił gestem do środka, nie pewnie wkroczyłam jako pierwsza. W środku było tak jak sobie to wyobrażałam. Biło tu rodzinnym ciepłem. Zaczęliśmy ściągać buty, a do przedpokoju wleciała pulchna kobieta.
A.P.M. - Czeeść, my na chwilkę. - Przytulił się do kobiety, wyglądało to na miły gest.
M.A.P.M. - Oj, Alan a ty coraz rzadziej przebywasz w domu. - Razem z Maksem, trochę się skrzywiliśmy. Kobieta powiedziała, coś w niezrozumiałym dla nas języku. Alan pokręcił głową.
A.P.M. - Mamo, mówisz tak, że oni nic nie rozumieją. - i kiwnął głową w naszą stronę.
M.A.P.M. - Oj, przepraszam. Zapominam się, trudno jest mi się przyzwyczaić. - powiedziała, już zrozumiale. Spojrzałam na ścianę po lewo, była cała w zdjęciach. Wyglądało to naprawdę fajnie. Ujrzałam tam małego Patrysia. Wisiało tam także zdjęcie owej kobiety, wyglądała na o wiele młodszą i trzymała dwójkę dzieci na rękach. Już miałam rozmyślać kim jest to drugie dziecko, ale przerwał mi głos Alana.
A.P.M. - Chodźmy, może do mojego pokoju. Nie będę trzymał was tak w przedpokoju, przecież. - Uśmiechnął się szeroko. Jak zaproponował, tak skierowaliśmy się do jego pokoju, gdzie wchodziło się po schodach i szło, chwilę przez krótki hol. Podeszliśmy do drzwi które znajdowały się naprzeciw nam. Po otworzeniu drzwi, zabiło tu zimnem. Może nie dosłownie, chodzi o to, że część domu którą zdążyłam przejść, była w ciepłych kolorach, pasująca do wszystkiego. Tu zaś wszystko, było nowoczesne, biał0-niebieskie. Biło chłodem. Pokój był w dosłownym artystycznym nie ładzie. Zajęłam miejsce na kanapie w rogu, obok mnie usiadł Maksymilian. Patryk, do nas nie podchodził, podszedł automatycznie do szafy i zaczął przeglądać rzeczy..
LL. - Po jakiemu mówiła twoja, mama?
A.P.M. - Po Polsku. - Mówiąc to dosłyszałam dopiero, że mówi z akcentem. Chłopak rzucił mi koszulkę, następnie swojemu 'skarbowi' i chwycił dla siebie. Wszyscy zaczęliśmy je nakładać. Po chwili wyciągnął rurki i znowu rzucił w takiej samej kolejności. O dziwo, te co rzucił dla mnie, pasowały idealnie. Zmierzyłam każdego z nas wzrokiem, zaczynając od siebie. Byliśmy ubrani, prawie, że identycznie. Ja byłam, ubrana pod granatowy kolor, Maksiu zielony a Patryk na czerwono. Podszedł do drugiej szafy, nam powiedział, że już idziemy. Po chwili doszedł do nas i nałożył nam na głowy full capy, pod kolor. Tak, tak stylówki. Zeszliśmy na dół i naciągaliśmy buty, do przedpokoju ponownie wbiegła ta sama kobieta.
M.A.P.M. - O której synek wrócisz? - Doszłam do wniosku, że ten 'piskliwy' głosik nie pasuje do niej. Chłopak spojrzał na nas pytająco, przy czym zmarszczył czoło. Wyglądał zabawnie.
LL. - Wie Pani, chłopcy przenocują dzisiaj u mnie.
M.A.P.M. - A twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko. - przeszyła mnie wzrokiem, trochę zabolało.
LL. - ee, ja nie mieszkam z rodzicami. - czułam, że do oczu cisną mi się łzy. Pomyślałam sobie, o tacie. Zabrakło mi go, jeszcze jak patrzyłam na tą kobietę i Patryka, to bolało. Zazdroszczę im takiego kontaktu.
M.A.P.M. - To z kim mieszkasz? - zapytała to takim głosem, że już przestałam ją lubić.
LL. - Z braa. - Alan mi przerwał. Byłam mu za to wdzięczna.
A.P.M. - Dość! proszę, nie widzisz, że jest jej ciężko.
M.A.P.M. - Przepraszam, nie potrafię się czasem powstrzymać. - powiedziała to przemiłym głosem.. Wyszliśmy, nie po chamsku. Jak miałam zamiar, pożegnaliśmy się słowami 'Do widzenia'. Od razu, zawiało w nas zimnem.
M. - No, tak ziomek świetny pomysł z tymi stylówami, ale gdzie bluzy ja się pytam?
A.P.M. - Ojj , możemy się zawrócić.
LL. - Nawet o tym nie myśl. - Spojrzałam na zegarek na ręku chłopaka, wskazywało dwudziestą pierwszą. - nie mamy czasu, już jesteśmy spóźnieni. A tak nie ładnie, się spóźniać na własną imprezę urodzinową.
M. - O fuck, jak ja cię słońce przepraszam. Kompletnie wyleciało mi z głowy.
LL. - Przeprosiny przyjęte, ale możemy się ruszyć bo zamarznę? - Złapałam Maksa za rękę, on Patryka i zaczęliśmy biec w stronę ' Łan Dajrekszyn Hałs '.. Po dziesięciu minutach dotarliśmy pod budynek. Podchodząc do drzwi, już było słychać muzykę. Zauważyłam speszenie na twarzach chłopców.
LL. -  No, nie czaić mi się tu tak. Jeżeli ktoś nawet będzie, to nie gryzą. - Tak, sparodiowałam Alana. Na co on się lekko uśmiechnął, ale nadal było widać przerażenie. Otworzyłam drzwi, wycofałam się i dosłownie wepchnęłam ich do środka. W przedpokoju stało sporo butów, dziwne to takie, ale okej. Już mieli zamiar zdejmować swojem buty.
LL. - Ejejej, stop. - chwyciłam ich dłonie i wprowadziłam do salonu. Było tu bardzo dużo ludzi. Od razu w oczy rzucił mi się Zayn miziający z jakąś blondyną, która siedziała do mnie tyłem. Czułam jak łzy, same cisną mi się do oczu, zaczęłam się wycofywać i wpadłam na Harrego.. 

Wielkie DZIEKI, widać jak wam zależy!
ponad 300 wejść i ciężko wam uzbierać 20 komentarzy?

jeżeli nie będzie pod tym, co najmniej 10 komentarzy, kończę!

poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 84.

Lilo.
"zakochałem" dotarło do moich uszu, a na twarzy uśmiech nagle się pojawił. Patrzał się w swoje buty. 
LL. - Ej halo, Maksymilianie to chyba dobrze co nie? - powiedziałam poważnym tonem, po czym wtuliłam się w chłopaka. Milczał przez chwilę, po czym wzdychnął. Rozluźniłam ucisk, usiadłam po turecku na ławce.
LL. - Max, spójrz na mnie. - Nie zareagował. - Maks, proszę! - obrócił twarz. Jego oczy się zaszkliły. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Zrobiło mi się cholernie przykro. Pomijając fakt, że może zapomniał o moich urodzinach. Cholera, stop! Jaka ze mnie egoistka! Chciał obrócić twarz z powrotem, ale przytrzymałam ją. Nie chciał spojrzeć mi w oczy..
LL. - Kochany, czy ja ci coś zrobiłam? - powiedziałam dopitym głosem, tak samą mnie już zaczynało brać na łzy. Takie to głupie co nie? gdy widzę płaczącą osobę, to jakoś tak samo mnie bierze i ryczę.
M. - Zrozum to nie z tobą jest coś nie tak! To ze mną! rozumiesz!? - zaczął krzyczeć. Wystraszyłam się, jejku! Co się dzieje z tym chłopakiem? brakowało mi go, a ten tak mnie traktuje?!
LL. - Max, proszę porozmawiajmy tak? możesz mi powiedzieć o wszystkim. I nie krzycz na mnie, proszę. To wspaniałe, że się zakochałeś! - Kurde, czy on sądzi , że będę zazdrosna? Może boi się mi powiedzieć kim jest ta osoba? nie ważne kim jest, ważne żeby byli szczęśliwi. I żeby mój Stweart nie został zraniony.
M. - Ale, ja wiem, że coś się między nami zmieni gdy ci powiem, przedstawię tą osobę.. - urwał.
LL. - Cholera, weź nie pieprz tu głupot tak? Nie ważne kim będzie ta osoba, czy to będzie stylówa gotyk,emo, hipster, plastik,pokemon, zombie, krasnal, karzeł, wampir.- Zatrzymałam się bo zobaczyłam uśmiech na jego twarzy, dokończyłam. - Rozumiesz, dla ciebie polubię ich wszystkich!
M. - Na prawdę chciałabyś go poznać? - co,co,co? stop, powiedział go? uśmiechnęłam się.
LL. - No, jasne. Dzwoń po tego swojego skarba, bo chce poznać jak najszybciej. - Chłopak odwzajemnił uśmiech. I wyciągnął swojego smartfona. Wybrał jakiś kontakt, chamska nie jestem więc zaglądać tam nie będę. I przysłuchiwałam się rozmowię.. [- cześć, słuchaj muszę ci kogoś przedstawić.-Teraz?-Skatepark?]
Odłożył telefon, a ja spojrzałam na niego pytająco.  Kiwnął twierdząco głową, a ja obdarzyłam go uśmiechem. Nie mam pojęcia ile tu siedzicie, jeszcze trzeba przygotować się na party hard..
Z myśli wyrwał mnie nowy głos, którego nie znałam. Podniosłam wzrok do góry, przede mną stał chłopak na oko, siedemnaście/osiemnaście lat. Można uznać, że przystojny jak na mój gust. Uśmiechnęłam się przyjaźnie do niego. Wstałam i podałam mu rękę, tak oficjalnie. Odwzajemnił uśmiech.
LL. - Cześć miło mi, jestem Lilo. - przerwałam i dodałam, szybko. - ee, Tomlinson. - Chłopak jeszcze szerzej się uśmiechnął. Patrzył mi prosto w oczy jakby chciał mnie zahipnotyzować.
A.P.M. - Więc, mi także miło. Jestem Alan Patryk Milczko. - Zdziwiło mnie jego nazwisko i szczerze mówiąc miał pociągający akcent. Puściliśmy swoje dłonie, on przytulił Maksa. Wiecie co miałam w głowie? "Awww, jakie słodziaki".. Siedzieliśmy tak i gadaliśmy, aż zadzwonił telefon Stewarta. Ten aż podskoczył, wyjął telefon. I spojrzał na mnie -"Lilianno Tomlinson, czyżbyś nie wzięła telefonu" - powiedział pokazując mi ekran. Pisnęłam tylko "Upss" na ekranie migotał napis "Zayn". Chłopak nie dał mi nic powiedzieć, odebrał.. [- Tak? - No jest. - ee, dobra poczekaj chwilunię.] i wręczył mi telefon. O jakie szczęście, że to Zayn, a nie Lou bo bym już nie żyła. Przyłożyłam telefon do ucha.
* rozmowa telefoniczna
- Tak . *słucham? - powiedziałam udając zdziwiony ton.
- No, gdzieś ty się podziewasz? Louis odchodzi od zmysłów. Zaraz zacznie się impreza, a ciebie nie ma.
- Ojeej, przepraszam. Zasiedziałam się, zaraz dojdziemy. - powiedziałam rozłączając się.
Chłopcy zaczęli przeszywać mnie pytającym wzrokiem. A ja spojrzałam na nich miną "wtf"
- No co się tak patrzycie, idziemy na party hard w wykonaniu łan dajrekszyn.

ile was pozostało?
dacie chyba radę 20 komentarzy, kolejny rozdział..

powstała zakładka 'bohaterowie.'
~ ZNAJDZIECIE TAM STARE ZDJĘCIA KAŻDEJ OSOBY.
(były dodawane wcześniej do notki..)
* SĄ TAM DWIE NOWE POSTACIE, DODANE.
czyli A.P.M. ~ chłopak Max'a.
oraz przedstawienie wam doktora Marco! 






sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 83.

Harry.
Gdy do niej podbiegłem, dojrzałem obok pilota, no tak świetnie. Obróciłem głowę w bok, a tam jak wryty stał Niall. "ja, ja, ja prze" zaczął się jąkać. No tak teraz wszystko jasne. Przez te jej oczy, nie słyszałem pewnie jak on coś do mnie gadał. Ciekawe komu teraz zabrał pilota. To chyba moja wina. Nachyliłem się nad dziewczyną. Wyglądała tak spokojnie. Była idealna.. Nagle przybiegli wszyscy, czy znowu przez nią ogłuchłem? nic na to nie poradzę. Louis podbiegł najprędzej, zaczął ją szturchać wymawiając jej imię. Zaczęła otwierać oczy, po czym szybko je zamknęła..
Lilo.
Ujrzałam ich wszystkich. Wiecie, że uwielbiam ten widok? to jest właśnie to co pokochałam w moim życiu.  Brakuje mi strasznie Maxa, te kilka dni.. Mam wrażenie, że to co było między nami popsuło się. Ja nie chcę go opuszczać! Przecież ja tam oszaleję, bez niego! Zamknęłam i otworzyłam ponownie oczy. Najbliżej mnie był Harry. Pamiętam, że jego wzrok mnie hipnotyzował przed upadkiem. Teraz patrzył na mnie tak samo, odwróciłam wzrok nie mogłam wpaść znowu w to. Louis pomógł mi wstać. Zobaczyłam, obok mnie pilot. Potem zauważyłam, zawstydzoną minę Niallerka. Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie, a jego mina wróciła do normy. Poprosiłam ich o ponowne wyjście, powiedziałam, że chce się przygotować. Tym razem Harry się nie ociągał wyszedł jak reszta. Może było mi trochę przykro z tego powodu? na pewno. Trudno tak, bynajmniej jak dla mnie.. Zamknęłam drzwi i pierwsze co zrobiłam podeszłam do łóżka na którym leżał mój telefon. Chwyciłam aparat i wybrałam kontakt "Maksiu" , przyłożyłam do ucha.. Pierwszy sygnał, drugi sygnał. I jest usłyszałam jego głos. Dziwne, zachciało mi się płakać.
M. - Tak, słucham? ~ usłyszałam w jego głosie zdziwienie, jakby nie wiedział kto dzwoni?
LL. - ee, cześć szłońce. - powiedziałam nie pewnie, może o mnie zapomniał? nie,nie,nie! nie może tak być.
M. - ee, Lilo? - ej, co jest? cholera.
LL. - No , tak wiesz dzisiaj jest.. - urwałam, usłyszałam kolejny  głos.. "Maksiu, kto dzwoni, wracaj do mnie szybko.." że co? cholera.. - Przeszkadzam? - dodałam szybko.
M. - No, wiesz.. 
LL. - Cholera Max, proszę cię. Możesz być ze mną szczery?
M. - Ja, ja.. spotkajmy się za 10 minut, w skate parku. Pamiętasz chyba drogę? - mówił szybko.
LL. - Dobrze, będę. - zdążyłam powiedzieć, bo się rozłączył.
Więc tak, muszę się szybko przebrać. Podeszłam jak najszybciej potrafię do szafy. Wybrałam pewne rzeczy, i poszłam do łazienki. Nałożyłam TO , rzuciłam telefon z powrotem na łóżko. I prawie, że wybiegłam z pokoju. W przedpokoju wpadłam na Zayna. Złapał mnie w swe ramiona, było to czułe.
Z. - A gdzie moja księżniczka leci? - spojrzał patrząc mi prosto w oczy.
LL. - Muszę iść się spotkać z Maksem. - patrzył tak na mnie przez chwilę, czule pocałował i puścił.
Z. - Tylko mi tam pod żaden samochód, co gorsza tir nie wbiegaj. - powiedział chichocząc. Uśmiechnęłam się tylko do niego i wyszłam szybkim krokiem..
Dotarłam do wyznaczonego miejsca, mam nadzieję, że się wyrobiłam. Nawet nie mam jak tego sprawdzić, czemu ja jestem taka głupia i nigdy nie biorę ze sobą telefonu? to się musi zmienić.  Dojrzałam w oddali postać, która dojeżdżała na desce. To musi być on, przyśpieszyłam.. Już po chwili siedzieliśmy na ławce.
LL . - Powiesz mi co się zmieniło u ciebie, przez te kilka dni? - spojrzałam na niego z nadzieją.
M. - Ja nie chce, żeby coś między nami się popsuło.. - przerwałam mu, zdenerwowało mnie to.
LL. - Cholera, słuchaj! Mimo tych kilku dni, stęskniłam się za tobą. Ja ciebie uwielbiam, bez względu na wszystko będę cię kochać jak brata. Jesteś jedną z sześciu najważniejszych osób w moim życiu. Więc?
M. - Ja się.. - urwał, po czym dodał, ledwo dosłyszalnie. - zakochałem.

Dziękuje, za szczery komentarz!
CHCE POWRÓCIĆ! 
~Wiem, że większość z was już straciłam.



czwartek, 8 listopada 2012

Rozdział 82.

Z. - Może prześpij się słońce, co? - zapytał z troską. Spojrzałam na każdego z nich, Harry wydawał się na najbardziej poruszonego sytuacją. Jejku! Czemu nie Zayn? czemu ja mam ciągle ten cholerny dylemat?
Li. - Może po prostu weźmiesz jakieś tabletki?
LL.- Nie jestem ich fanem, nie wierzę w nie. - wszyscy po patrzeli po sobie, zauważyłam irytujący uśmieszek na twarzy Louisa i Zayn'a.
H. - Właśnie chłopcy chcieli ci coś powiedzieć.. ~ Mulat mu przerwał.
Z. - Skoro boli ją głowa, zmieniam zdanie.
LL. - Piękniś, mógłbyś się na chwile zamknąć? - warknęłam, nieco spokojniej.
Z. - Dzięki, wolisz go ode mnie! - udał obrażonego.
LL.- Jasne, jasne. Cicho tam. - i rozczochrałam chłopakowi włosy, na co on wyszedł obrażony. Mrucząc coś pod nosem. - Więc ? - spojrzałam pytająco na Harrego.
H. - Masz przyzwolenie, ale na mniejszą ilość. - Przeszyłam każdego po kolei wzrokiem.
LL. - To znaczy ile?
Lo. - Dwie kolejki i maksymalnie trzy drinki.
LL. - Aha, spoko. A oni?
Li. - ONI są nie co starsi.
LL. - Dobra, skończcie. Chce zostać sama.
H. - Ale.. - przerwałam mu.
LL. - CHCE ZOSTAĆ SAMA. - Chłopcy zaczęli się wycofywać, lecz Harry stał w miejscu i patrzył mi prosto w oczy. Hipnotyzował mnie, stałam i sama nie potrafiłam przerwać. Te jego spojrzenie.. Zrobiło mi się ciemno przed oczami, poczułam ból w głowie. Może na głowie? może czymś oberwałam? co się dzieje? nic nie rozumiem?! no, rzesz kurde! Słyszę jakieś głos, co jest? powie mi ktoś? Staram się otworzyć oczy, lecz odmawiają mi posłuszeństwa, jakby były tam przywarte mocnym super glue ?  złe porównanie, nie ma co się uśmiechać do durnego porównania. Czuję, że ktoś mnie szturcha. Oczy pozwalają na delikatne otwarcie, światło mnie oślepia i je zamykam. I znowu te samo pytanie CO JEST? szturchanie czuję coraz bardziej, głosy coraz głośniej. Kurwa mać, oszalałam?
Oczami Harrego : 

Patrzyła mi prosto w oczy, właściwie to ja zacząłem, nie potrafiłem się powstrzymać. Uwielbiam je i mógłbym tak wpatrywać się w nie przez wieczność. Nie rozumiem, czemu woli ode mnie Zayna? Przecież widzę ,że mnie kocha! Jej oczy jakby zaświeciły, a ona upadła..

przepraszam!
wiem, znowu to samo, zaniedbuje was cholernie.
ALE CZY KTOŚ TO JESZCZE W OGÓLE  CZYTA?
jeżeli tak to proszę, skomentuj tutaj.
NIE MA TO JUŻ CHYBA SENSU.


przepraszam, powiem, że teraz u mnie dużo się dzieje.
nie mam czasu na pisanie? nie po prostu ochoty, nie chodzi
o szkołe, ja z tym problemów nie mam. Znaczy się w takim, że zabiera to niby wszystkim czas.

kontakt;

TWITTER ; @laajk98 ~ jestem prawie codziennie.
jakieś pytania? ; www.ask.fm/laajk98


no i gg jestem calutki dzień, więc jakieś pytania na które chcecie szybszą odpowiedź to tu ; 15556018



MACIE ANIMACJE Z MOIM KRZYWYM RYJEM, HŁESZ.