sobota, 29 grudnia 2012

dziewięćdziesiąt.


31 Sierpnia.
LL.- No ruszajcie się! - Krzyknęłam ochryple, jak najgłośniej mogłam. Mickey powtórzył mój czyn, jednak mu wyszło to o wiele lepiej. - Koniec dobrego, musimy się zwijać. - Tego nie rozumiem, na jego słowa wszyscy się ruszyli, a moje?! yhh. W bardzo powolnym tępie zaczęliśmy wszystko sprzątać. Ciągle czułam, że telefon pod wpływem dzownienia wibruje mi w kieszeni. Za każdym razem, gdy już myślę  żeby odebrać, zaczynam gadać sama do siebie plusy i minusy tego czynu..
 W samochodzie, moje zmęczenie strasznie dawało się we znaki. Lecz nie chciałam odpuścić i usnąć.
Mi.- To na prawdę miło, że nie starasz się nie spać. Ale widzę, że się męczysz.- Już miałam zamiar coś powiedzieć, jednak jakiś głos był szybszy ode mnie i się wtrącił nam do rozmowy.
T.- On ma rację, prześpij się.- Spojrzałam w jego oczy, zobaczyłam w nich troskę. Zauważył, że chce się sprzeciwić.- Ja z nim posiedzę. - Nie miałam wyboru, odpuściłam aby dalej się z nim nie kłócić..
- Lil, dojechaliśmy. - Usłyszałam głos i odczucie poruszania moim ramieniem przez kogoś. Otworzyłam oczy, nade mną pochylał się Maksiu. Zaczęłam się śmiać,a on zaś pomógł mi wstać.
M.- No to jesteśmy na miejscu. - Miał tak samo ochrypły głos jak ja kilka godzin temu, co sprawiało, że znowu miałam ochotę się śmiać. Oj, te procenty źle na mnie działają zdecydowanie! Wysiadłam z samochodu, ledwo stałam.
T.- Wiecie co, chyba ją odprowadzę.- Zauważyłam, że Maks dziwnie się na niego spojrzał, ale nie zdążyłam spostrzec co miało to oznaczać, bo po chwili się do mnie uśmiechnął. Thomas podszedł bliżej mnie i złapał mnie w pasie. 
T.-  Słodko wyglądasz. - Jego głos prawie się nie zmienił, może mniej wypił? a może jest już wprawiony?
LL.- Powinnam podziękować, czy mam się bać?- powiedziałam jakby zalotnie? jejku, co się ze mną dzieje.
T.- Mógłbym ci się tu nie źle rozgadać. Ale w takim stanie to ty nic nie zrozumiesz. Twoi ee.. Ten zespół chyba mnie zabije, gdy cię taką odprowadzę.- Mówił to nieco rozbawiony. No tak racja! Moje niańki przecież go zaatakują.Mam dość już ich, matka jakoś miałaby to wszystko gdzieś.
T.- Lil? - O cholera, te moje myśli tak mnie pochłonęły, że go nie słuchałam. Muszę nad tym popracować, bo moje myśli zabierają mnie za często. - Liloo? - Kurde, znowu to samo. Wrrr.
LL.- Tak? przepraszam, zamyśliłam się. - Zauważyłam, jakby zrobił się zmartwiony? Yhh, doszliśmy do drzwi, no nie! Czemu akurat teraz?
T.- No to zadzwoń,ja będę uciekał. - Zaczął się oddalać, puścił mi oczko. Już miał się odwracać, ale nie mogłam tego tak zostawić..
LL.- Thomas, mówiłeś coś. - Krzyknęłam, usłyszałam jak zamek w drzwiach się otwiera.
T.- To już nie ważne.. - widziałam, jak walczy sam ze sobą. Drzwi się otworzyły i ujrzałam w nich wkurzonego Louisa.    Odwróciłam się do tyłu, jednak po Thomasie nie było ani śladu. Przepchnęłam się przez Louisa w drzwiach i zaczęłam zdejmować buty. No i się zaczęło.. 
Lo.- Co ty sobie kurwa wyobrażasz?! Czy ty wiesz która jest godzina?! Wiesz o której miałaś wrócić?! 
- Do holu wlecieli wszyscy, było po nich widać, że długo nie spali. Może i trochę zrobiło mi się ich szkoda?
LL.- Po pierwsze nie krzycz. - Warknęłam. Czułam wszystkich wzrok na sobie, które mnie mieżył. Pewnie każdy teraz układał w głowie historie, gdzie byłam, co robiłam, z kim, co jadłam.
Z.- Piłaś. - stwierdził głośno, a ja zauważyłam, że Louis zabija mnie wzrokiem. No tak pewnie podejrzewał mnie o to, ale chciał aby nie była to prawda. A jeden z jego najbliższych przyjaciół potwierdził jego własne myśli.. O widzicie, właśnie zaczyna się to co będzie się powtarzać przez najbliższe cztery miesiące. Będę cudowną siostrą!
LL.- Ty to masz chuju najmniej do powiedzenia, idę do swojego pokoju.- Powiedziałam ostrym tonem, który wyszedł nieco agresywnie z moją podpitą chrypą. Skończyłam zdejmować buty i skierowałam się w kierunku schodów. Gdy zaczęłam wchodzić na trzeci stopień poczułam mocny uścisk na moim ramieniu, i poleciałam nieco do tyłu. Na szczęście opanowałam swoją równowagę i się nie wywaliłam. Ręka Louisa ściskała mocno mą ręke. 
LL.- Puść mnie, jakiś psychiczny kurwa jesteś?! - Bolało, czułam jak do oczu napływają mi łzy.
Lo.- Najpierw porozmawiamy potem możesz iść do swojego pokoju.- Powiedział spokojnie. Zaczął ciągnąć mnie w stronę salonu.
LL.- Puść mnie kurwa! Nie rozumiesz? to boli. - zaczęłam się drzeć. A oni co? Tylko się temu przyglądali, zaczęłam czuć do nich nienawiść. Nic mu nie powiedzą! Poczułam jak łzy zaczynają lecieć, nie potrafiłam ich dłużej utrzymać.. Popchnął mnie na najbliższy fotel, sam usiadł na przeciwnym, reszta nianiek zajęła kanapę. A oni co kurde widownia? Co to sąd rodzinny?! Może jeszcze to w tv puszczą? Zaczęłam masować sobie ramię, nie chciałam na nich patrzeć, odwróciłam głowę w prawą stronę. Na ścianie widniał zegarek który wskazywał szóstą czterdzieści osiem. Uhuu, widać trochę długo tu dojeżdżaliśmy.
Lo.- Czemu piłaś? - jego głos był strasznie spokojny, co denerwowało. Powodowało to, że gdyby na niego nie patrzeć można byłoby pomyśleć, że rozmawia się już z starszą osobą, która jest już dawno po czterdziestce.
LL.- Skoro inni pili, to ja też piłam. To chyba jasne, yhh.- Nie próbowałam opanować głosu, który nadal warczał.
Li.- Inni? To znaczy wszyscy, tak? - Denerwuje mnie to, co nagle odzyskali głos? I tu się jakoś wtrącać będą? A do incydentu z przed chwili?!
H.- Czyli wiózł was pijany kierowca?
Z.- Czy może zaczęło koleżków stać na własnych szoferów? - Ooo nie! Teraz to przesadzili. To, że oni są jakimiś jebanymi gwiazdkami popu i mają forsy w chuj. To nie znaczy, że mają kogo kolwiek prawo wyśmiewać z powodu mniejszego statusu majątkowego niż oni. Postanowiłam nie odpowiadać, na te durne pytania. Yhh, przydałaby się teraz mp4 i moja lista piosenek. Bo to siedzenie i odczuwanie ich wzroku na sobie, mnie zabija.
LL.- Masz coś Tomlinson jeszcze do powiedzenia? - warknęłam, znudzona po dziesięcio minutowym siedzeniu w ciszy.
Lo.- Nie odpowiedziałaś na ich pytania, też chce znać na nie odpowiedź. - Jego powaga, mnie przerażała. Już wolałabym, żeby się na mnie darł!
LL.- To sam zadaj pytania, rozmawiam teraz z tobą nie z nimi. Wogóle nie rozumiem, po jakiego chuja oni tu siedzą?!- nie panowałam, podnosiłam głos. Ale wychodziło mi to minimalnie. Jeszcze procenty dawały o sobie znać.
Lo.- Usłyszałaś tam te pytania, nie będę ci ich powtarzać, chce znać odpowiedź.-Czułam w jego głosie ostry nacisk.
LL.- Nie wiózł nas pijany kierowca i zbytnio ciebie nie powinna obchodzić sytuacja materialna moich znajomych Malik.- Ostatnie, specjalnie starałam się zaakcentować.
Lo.- Czyli on jakoś potrafił nie pić a ty  musiałaś? Czy ty wiesz, ile ty masz lat?!
LL.- Nie chce mi się Louisie Williamie Tomlinsonie powtarzać z przed kilku tygodni, że ty w moim wieku alkoholu sobie nie szczędziłeś.
Lo. - Nie porównuj mnie do siebie.
LL.- No tak racja, bo ty kurwa jesteś zapatrzoną w siebie gwiazdeczką która myśli, że jest bogiem wszystkich dziewczyn.
Z.- A może tak nie jest?- powiedział niby poważnie, po czym wszyscy oprócz mnie zaczęli się śmiać. Wstałam z fotela, zauważyłam, że mój braciszek ma zamiar zrobić to samo, jednak Liam pokręcił głową i coś mu powiedział. Chwiejnym krokiem skierowałam się do 'swojego pokoju' nie wiem, nie lubię go tak nazywać. To jest ich dom. Nie czuje, żebym ten pokój mogła nazwać ' własnym kątem.' Bo on mój nie jest, w domu też takiego nie mam, pamiętam jak poczułam się u ' Dziadka'. Czułam, że jest to moje miejsce, tam mogłabym zamieszkać wraz z Maksem, który zabrałby ze sobą ostatecznie Alana. Ojejeejej, ja i moja bujna wyobraźnia. Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym skapnęłam się, że nie kontroluje ruchów i tak znalazłam się leżąca przed drzwiami swego pokoju. Procenty sprawiły, że zaczęłam się śmiać sama z siebie. Nie chciało mi się ruszać, więc postanowiłam, że trochę tak poleżę. Przewróciłam się na placy i wpatrując się w sufit zaczęłam rozmyślać o Thomasie. I o tym, co on mógł mi powiedzieć? Lepiej, żebym się nie domyślała. Bo zrobię sobie jeszcze jakąś nadzieje? Uroczy z niego chłopak, może mieć wszystkie, więc czemu miałby niby być ze mną? Przecież on wie, jak to Zayn określił poprzedniego dnia, że jestem DZIWKĄ? On wie, o każdym chłopaku z którym byłam. Ale przecież, powiedział, że słodko wyglądam.Nie wiem ile tak myślałam, ale w końcu nie wytrzymałam i usnęłam..

10 równa się rozdział.

środa, 26 grudnia 2012

osiemdziesiąt dziewięć.

30 sierpień
- Chłopaki, cholera możecie się nie wygłupiać? - krzyknęłam.
Odpowiedziała mi na to głucha cisza. Yh, nie będę sama się włóczyć w nocy. Usiadłam na piasku, przyciągnęłam kolana do siebie i zasnęłam.. 
 Obudziły mnie szepty wokół, otworzyłam oczy a one automatycznie się zamknęły. Jakiś mocny blask je pokonał. Zaczęłam mrugać oczami i się podnosić. Nie byłam w miejscu gdzie usnęłam, tu było inaczej. Przede wszystkim jasno. Rozejrzałam się wokół chłopcy zajmowali się sobą. Wreszcie Thomas mnie spostrzegł. - O, patrzcie kto się obudził. ~ teraz każdy wzrok był skierowany na mnie. Uśmiechnęłam się na widok ich min. Nie no świetnie, więc dzisiaj jest trzydziestego sierpnia. Oni jutro idą do szkoły, a ja wyjeżdżam w trasę. Yhm, nie zbyt mi to do siebie pasuje. Właśnie to mój ostatni dzień, a tyle mam do załatwienia. A siedzę na jakiejś dzikiej plaży i rozpoczynam zabawę. Do głowy wchodzi mi myśl, że nie powinnam pić, w końcu za te kilka godzin nie mogę męczyć się z kacem, załatwiając ważne sprawy. Cholera, powaga. Lubię procenty, jeszcze w dobrym towarzystwie, ii przy okazji wkurzę Louisa. - Tak! - powiedziałam sama do siebie entuzjastycznie. A wzrok znowu powędrował na mnie, wybuchnęłam śmiechem. A oni za mną. Maks przyszedł do mnie i mnie otulił.
M.- Na co się zgadzasz? - szepnął dosyć głośno. Na co Alan od razu zareagował. - Mam się czuć zazdrosny? - Udał obrażonego, uhu robił to prawie tak dobrze jak Louis. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Z tobą? na wszystko. - powiedziałam, po czym przygryzłam wargę.
C. - uuu, robi się gorąco. Może piwa dla ochłody? - i podał mi butelkę. Wzięłam ją z chęcią.
M. - Te ' tak ' wiem, że znaczyło, że masz jakiś plan słońce.
- Oj tak, mam! To będą najgorsze cztery miesiące w ich życiu. - chłopcy spojrzeli po sobie.
T. - Co ty masz zamiar ślicznotko zro.. - Przerwał mu Micky. - I komu przede wszystkim?!
- Micky, tępaku a z kim jadę w trasę? A co zrobię, yhh dokładnie nie wiem. Ale wiesz, imprezy i inne psucie ich humoru.- Pociągnęłam łyk z butelki. Na początku zrobiło mi się gorzko, aż się skrzywiłam. Ale za drugim łykiem było już dobrze. - Chodź tu wredoto. - I może to dziwne, bo byli to chłopcy. A my zrobiliśmy takie wielkie wspólne *hug*, wiecie jak teletubisie..
  Impreza tak trochę trwała, chwyciłam telefon, strasznie jebało mi się w oczach. Ledwo co dojrzałam godzinę, była czwarta rano. Wszyscy byli dosłownie, najebani. Przepraszam za określenie inaczej nie umiem.  Poczułam wibrację w dłoni, taa! Szczerze, gdybym teraz urwała a nic nie pamiętała mogłabym mieć jakieś dzikie skojarzenia.. I TERAZ CHWILA PRZERWY NIECH KAŻDY ZASPOKOI SWOJE SKOJARZENIA. Więc spojrzałam, był to telefon. Nie udało mi się rozczytać nazwy, odebrałam i przyłożyłam do ucha.. 
  rozmowa telefoniczna:
- taak? - powiedziałam, strasznie dopitym głosem.
- cholera, gdzie ty jesteś? mieliście być tam do trzeciej! A po za tym, co z twoim głosem!? - nie rozpoznałam kto mówi. A nie będę się kłócić z anonimem. - A kto mówi?
- babcia, kurde. Piłaś?! Louis cię zabije! - Teraz poznałam, był to Liam.
- skończ. - powiedziałam straszną chrypą i się rozłączyłam.
  Czyli oni mieli to wszystko zaplanowane z nimi. Tylko najwidoczniej ja wyłącznie z Micky miałam nie pić. On ma wytłumaczenie, bo prowadzi a ja? hello! U siebie w domu mi się nie udało oblać z niańkami, to z przyjaciółmi nie mogę? dziko. Podeszłam do Mickiego, on jako jedyny nie brał udziału w zabawie. Uznał, że woli się przespać. Miał nas ogarnąć, coś tam gadał. Ale najwidoczniej zapomniał. Popchnęłam go delikatnie, ten od razu podskoczył. - Lil, co się stało? - w jego głosie usłyszałam troskę. Ej mam dość być traktowanym jak dziecko. - No zbieramy się, już po czwartej.

nie miałam jak dodać.
UHU, WESOŁYCH I UDANEGO SYLWKA.
10 równa się rozdział.


piątek, 14 grudnia 2012

88.

  W mojej głowie powstał mętlik, przede wszystkim główne pytanie; " czy Louis i reszta wiedzą, że gdzieś jadę? że moi przyjaciele mnie porywają? może wiedzą gdzie? A może powiedzieli tylko np. Liamowi? a on, żeby nie było mi smutno, napisał sms'a od Hazzy? a ten pewnie sobie smacznie śpi i nie wie, że jego telefon jest w rękach daddiego? Yhh..
M.-Mogłabyś odłożyć ten telefon? - chciał dalej coś mówić, ale Thomas mu przerwał.
T.-To troszkę chamskie, nie sądzisz?
LL.-Przepraszam, to sms. - Zatrzymałam się nie wiedząc czy mówić dalej. - od Harrego. - dodałam cicho.  - Teraz wszyscy uważnie mi się przyglądali. Pewnie próbowali wyczytać coś z mojej twarzy, ale wątpię czy im się udało. Już miałam coś powiedzieć, gdy gwałtownie zahamowaliśmy. Każdy poleciał w inną stronę, obijając się. Nie wiedziałam, czy uda mi się opanować przerażenie a zarazem śmiech.
T.- Co-co to kurwa było? - Powiedział ledwo dosłyszalnie. Miał taką minę, że nie udało mi się dalej panować i wybuchnęłam cichym chichotem. Tylko tak udało mi się stłumić śmiech..
  Zza przedniego siedzenia wysunęła się mordka Mickiego.
Mi. - Nic wam nie jest? Nikomu nic się nie stało? Wszyscy cali? - Przeleciał każdego wzrokiem, zauważył mordujące spojrzenia i dodał - Dojechaliśmy'.
  Spojrzałam na telefon pierwsza dziesięć, nie no świetnie nie ma jak włóczyć się gdzieś w nocy, nawet nie wiedząc gdzie. Wysiadłam z vana, było cholernie ciemno. Yhh, zrobiło mi się smutno jak pomyślałam, że dzisiaj właściwie już ostatni dzień wakacji.
LL. - Gdzie my właściwie jesteśmy?
C. - Na plaży, złotko. - No tak, rozejrzałam się dookoła, jak się dobrze wsłucha słychać odgłosy fal.
Mi. - Daj mi rękę. - Powiedział to dosyć ostro. Więc nie zrobiłam tego od razu.
LL. - Mam się bać? - powiedziałam jak najpoważniej potrafiłam, ale słabo mi wyszło.
M. - Dopiero się skapnęłaś?!
A.P.M. - Jesteś jedna na tylu chłopaków, oj dziewczyno masz zapłon. - wszyscy zaczęliśmy się śmiać.  Zrobiłam o co wcześniej prosił Micky, yh mogę to nazwać prośbą?
  Szliśmy tak i szliśmy, puściłam w połowie drogi rękę przyjaciela. Z kroku na krok, nasze rozmowy nagle cichły. Wreszcie wyszło na to, że tylko ja nawijałam.
LL. - Ej, chłopaki? - odwróciłam się do tyłu, lecz  żadnego z nich nie było..


TAK WIĘC 15 KOMENTARZY.
i macie kurde nowy rozdział.
cholernie dziękuję za CZTERY komentarze, skoro post widziało ponad 170 razy. 
PISJOŁ. 

niedziela, 9 grudnia 2012

87.

 Otworzyłam drzwi a tam zauważyłam migoczące światełka po całym pokoju. W cieniu coś, a właściwie ktoś się ruszał. Zapaliłam światło, zaczęło świecić pod niebieski kolor. To źle podziałało na moje oczy, które automatycznie się zamknęły. Po otworzeniu, zauważyłam wgapionych we mnie Maksa z Alanem.
A.P.M. - O nareszcie jesteś. - powiedział po czym podskoczył od mojego laptopa i wręczył mi kartonową reklamówkę. Która była w miarę ciężka, spojrzałam do środka, był tam zestaw ubrań. Oderwałam od tego wzrok i zauważyłam, że właściwie wszystko w moim pokoju się pozmieniało.
LL. - Co tu się.. - Maks mi przerwał.
M. - Przepraszam, ale Patryś dostał weny twórczej, a ja jakoś byłem ciekawy, ale koniec o tym, musisz się przebrać. Bo powinniśmy już wyjeżdżać.
LL. - Co?! Nic nie rozumiem. Można jaśniej?
A.P.M. - Nie ma czasu na tłumaczenie, powiem tyle, że trzeba się z tobą pożegnać jutro masz ostatni dzień na pakowanie. Więc nie chcielibyśmy zbytnio przeszkadzać, dlatego wiesz dzisiaj tak..
M. - Oj, zamknij się już. Tyle jej wystarczy.
LL. - Aha. - spojrzałam po nich pytająco. No tak kompletnie zapomniałam, że jutro w nocy wylatuje już z sławnym łan dajrekszyn w trasę koncertową.
M. - Masz dwie minuty, ruszaj się! - I popchnął mnie w stronę łazienki. Weszłam tam i ubrałam w przygotowany zestaw.
 Gdy wyszliśmy z domu, u progu bramy zauważyłam czarnego vana. Kierowaliśmy się w jego stronę, spojrzałam na nich pytająco. - O nic nie pytaj, tylko wsiadaj. - Szczerze? powiedział to dosyć szorstko przez co poczułam się w jak jakimś filmie kryminalnym, tak jakbym była zakładnikiem. Helloł, są moje urodziny, można byłoby być milszym a nie zadziornym?! Zrobiłam w końcu to co powiedzieli, odsunęłam drzwi samochodu, moim oczom ukazały się mordki Thomasa i Conor'a a zza przedniego siedzenia usłyszałam głos Mickiego. Zajęłam miejsce, zaśpiewali mi Happy Birthday, nieco bardziej fałszująco niż słyszałam to z rana, ale ta wersja podobała mi się bardziej! Ruszyliśmy w nieznaną mi drogę..
 Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Jak to z przyjaciółmi, brakowało mi takiego czegoś. I wiem, że jak wyjadę, brakować mi będzie jeszcze bardziej. Z owych chwil wyrwała mnie wibracja w lewej kieszeni spodni. Wyjęłam telefon, był to sms od Harrego ' Miłej zabawy! '.
 Po tym do mojej głowie powstała nagła awaria, przeciążenie!


Ostatnio mówiłam, że powrócę po komentarzach..
tak powracam, postaram się ale nie obiecuje o częstsze rozdziały.
Wiecie pięć zagrożeń same się nie nadrobi.
nie chce robić ankiety więc, proszę o odpowiedź w komentarzu.

WOLICIE :
notki codziennie krótkie.
notki co dwa dni, dłuższe.
zawsze możecie wybrać opcje dwa razy w tygodniu,
takie solidne i ocenione przez kilka osób.

Oczywiście, w razie komplikacji z internetem, które mam bardzo często. Albo z szykującym się szlabanem od PIĄTKU z powodu wywiadówki. Wszystko nadrobię. Więc?

piątek, 7 grudnia 2012

Rozdział 86.

Chłopak automatycznie pozwolił mi się wbić w swoje ramiona. Przytulił mnie mocno, szukając ostro powodu mego stanu. Znalazł go, poczułam jak jego serce zaczęło bić szybciej, spojrzałam na jego dłonie które zgięły się w pięści. Złapałam jego dłoń, lecz nagle poczułam mocne szarpnięcie do tyłu.
Z. - Ty dziwko, nie potrafisz nawet jednego dnia wytrzymać z jednym?! - krzyczał. Wokół nas zrobiło się widowisko. Każdy kto był w mieszkaniu, stanął w kręgu. Łzy poleciały. Chciałam coś wykrzyczeć, ale nie dałam rady, nie miałam na to siły. Wtem pojawił się Louis, było widać, że ma już procenty w sobie. 
Lo. - Co ty powiedziałeś do mojej siostry?! - podniósł głos, jak nigdy. Nie mogłam na to patrzeć, rzucili się na siebie. Zaczęłam prosić wszystkich aby ich rozdzielili, Liam przepraszając wszystkich oznajmił koniec imprezy. Poczułam czyjeś dłonie na swej talii, zostałam ciągnięta po schodach do pokoju. Od łez, słabo widziałam.. Dopiero w pokoju spostrzegłam się, że to Max razem z Patrykiem, przyciągnęli mnie tu. Posadzili mnie na łóżku, usiedli po moich dwóch stronach.
M. - Lil, on nie myślał o tym co mówi, wiesz .. - przerwałam mu.
LL. - on.. 
M. - On, nie chciał tego powiedzieć.. - Czemu on go broni? Może dlatego, że tylko Zayn, był za nim?
LL. - Maks, cholera zamknij się! on mówił prawdę, teraz to właśnie do mnie doszło. - powiedziałam mocno. Tak na prawdę to do mnie doszło, zauważyć nie trudno, że zmieniam chłopaków jak rękawiczki. To się musi zmienić, nie chce być tak postrzegana przez nikogo, tym bardziej przez osobę na której mi zależy! Otarłam łzy, wstałam i poszłam do łazienki, czułam chłopaków wzrok na sobie. Poprawiłam makijaż, nastroszyłam lekko włosy i skierowałam się na dół. Tak będę mocna.. Zeszłam i zauważyłam, że już po bójce, Niall z Liamem walczyli z Zaynem, a Harry z Louisem. Wyglądało tu strasznie, podłoga była cała we krwi, wystarczył pierwszy rzut oka na chłopaków i już widać, że coś się działo.
LL. - Moglibyście, zostawić mnie z nim sam na sam? - spiorunowali mnie wzrokiem, już mój braciszek chciał coś powiedzieć. - Proszę. - zadziałało, wyszli. Chłopak wyglądał strasznie, miał całą obitą twarz.
Z. - Czego chcesz? Przeprosić? - każde jego ostre słowo, powodowało, że cząstki mnie chowały się wzajemnie za siebie. Czułam strach, ale musiałam go przezwyciężyć.
LL. - Można i tak. Więc przepraszam, cię za? za to, że mnie poznałeś? za to ,że istnieje? za to, że jesteś zazdrosny o Harrego? za to, że widać przeszkadza ci to ,że mam przyjaciół nie przyjaciółki? ja nie wiem, o co ci kurwa chodzi tak? Ale zobacz, zależało mi przeprosiłam. Ale doszło do mnie, że to bez sensu, zostańmy przyjaciółmi, za dużo jak na jeden dzień.. - Wyleciał ze mnie potok słów, widać chłopak chciał kilka razy coś powiedzieć, ale ja wtedy przyśpieszałam, więc sobie odpuszczał. - Chciałam ci podziękować, za najgorsze urodziny, jakie mi się przytrafiły. - Odwróciłam się na pięcie i wyszłam, szczerze? Znowu miałam ochotę zniknąć z życia sławnego łan dajrekszyn, przynoszę im same problemy. Ale grzech byłby nie skorzystać z takiego prezentu, jak lot z nimi w trasę. Wróciłam do swojego pokoju, lecz chłopaków nie było. Narzuciłam na siebie bluzę i postanowiłam pobiegać. Zeszłam na dół, nie spotkałam nikogo po drodze, to dziwne. Zawsze któryś z nich mnie przyłapywał na moich ' ucieczkach'. Ale dobra, stop nie mogę się przejmować. Wyjęłam telefon z kieszeni bluzy. Jak on się tam wziął? nie mam pojęcia, wynalazłam tam także słuchawki. Które bardzo się przydały, włożyłam je w uszy, trzasnęłam drzwiami i wybiegłam przed siebie. Postanowiłam pobiec w lewo, nigdy w tamtą stronę się jeszcze nie udałam..
 Wróciłam, gdy padł mi telefon, tak nikt tego nienawidzi. Jak można tak po prostu nagle wyświetlić ' rozładowana bateria' i się wyłączyć? to kurde szczyt chamstwa. Doszłam do domu, żadne światło się nie paliło, było ciemniutko. Więc postanowiłam, że będę zachowywać się w miarę cicho jak na mnie. Zdjęłam buty i powędrowałam do pokoju, gdy otworzyłam drzwi..



kurdeprzepraszam.

wtorek, 20 listopada 2012

Rozdział 85.

Spojrzeli na mnie pytającym wzrokiem..
LL. - No nie patrzcie się tak, proszę! - Wstałam, oni złapali się za dłonie. Nie przeszkadzało mi to. Już wspominałam, że jeżeli Maks jest szczęśliwy to ja również. Taka magia przyjaźni.
M. - To gdzie się kierujemy?
A.P.M. - Moglibyśmy zajść do mnie? mieszkam, dosłowne pięć minut drogi stąd.
M. - Świetny pomysł, przebierzemy się przy okazji.
LL. - spoko, nie ma sprawy. - Tak jak mówił, doszliśmy w nie całe pięć minut. Był to jednorodzinny domek, wyróżniający się od pozostałych na tej ulicy.
A.P.M. - No, nie czaić mi się tu tak. Jeżeli ktoś nawet będzie, to nie gryzą. - Powiedział i zaprosił gestem do środka, nie pewnie wkroczyłam jako pierwsza. W środku było tak jak sobie to wyobrażałam. Biło tu rodzinnym ciepłem. Zaczęliśmy ściągać buty, a do przedpokoju wleciała pulchna kobieta.
A.P.M. - Czeeść, my na chwilkę. - Przytulił się do kobiety, wyglądało to na miły gest.
M.A.P.M. - Oj, Alan a ty coraz rzadziej przebywasz w domu. - Razem z Maksem, trochę się skrzywiliśmy. Kobieta powiedziała, coś w niezrozumiałym dla nas języku. Alan pokręcił głową.
A.P.M. - Mamo, mówisz tak, że oni nic nie rozumieją. - i kiwnął głową w naszą stronę.
M.A.P.M. - Oj, przepraszam. Zapominam się, trudno jest mi się przyzwyczaić. - powiedziała, już zrozumiale. Spojrzałam na ścianę po lewo, była cała w zdjęciach. Wyglądało to naprawdę fajnie. Ujrzałam tam małego Patrysia. Wisiało tam także zdjęcie owej kobiety, wyglądała na o wiele młodszą i trzymała dwójkę dzieci na rękach. Już miałam rozmyślać kim jest to drugie dziecko, ale przerwał mi głos Alana.
A.P.M. - Chodźmy, może do mojego pokoju. Nie będę trzymał was tak w przedpokoju, przecież. - Uśmiechnął się szeroko. Jak zaproponował, tak skierowaliśmy się do jego pokoju, gdzie wchodziło się po schodach i szło, chwilę przez krótki hol. Podeszliśmy do drzwi które znajdowały się naprzeciw nam. Po otworzeniu drzwi, zabiło tu zimnem. Może nie dosłownie, chodzi o to, że część domu którą zdążyłam przejść, była w ciepłych kolorach, pasująca do wszystkiego. Tu zaś wszystko, było nowoczesne, biał0-niebieskie. Biło chłodem. Pokój był w dosłownym artystycznym nie ładzie. Zajęłam miejsce na kanapie w rogu, obok mnie usiadł Maksymilian. Patryk, do nas nie podchodził, podszedł automatycznie do szafy i zaczął przeglądać rzeczy..
LL. - Po jakiemu mówiła twoja, mama?
A.P.M. - Po Polsku. - Mówiąc to dosłyszałam dopiero, że mówi z akcentem. Chłopak rzucił mi koszulkę, następnie swojemu 'skarbowi' i chwycił dla siebie. Wszyscy zaczęliśmy je nakładać. Po chwili wyciągnął rurki i znowu rzucił w takiej samej kolejności. O dziwo, te co rzucił dla mnie, pasowały idealnie. Zmierzyłam każdego z nas wzrokiem, zaczynając od siebie. Byliśmy ubrani, prawie, że identycznie. Ja byłam, ubrana pod granatowy kolor, Maksiu zielony a Patryk na czerwono. Podszedł do drugiej szafy, nam powiedział, że już idziemy. Po chwili doszedł do nas i nałożył nam na głowy full capy, pod kolor. Tak, tak stylówki. Zeszliśmy na dół i naciągaliśmy buty, do przedpokoju ponownie wbiegła ta sama kobieta.
M.A.P.M. - O której synek wrócisz? - Doszłam do wniosku, że ten 'piskliwy' głosik nie pasuje do niej. Chłopak spojrzał na nas pytająco, przy czym zmarszczył czoło. Wyglądał zabawnie.
LL. - Wie Pani, chłopcy przenocują dzisiaj u mnie.
M.A.P.M. - A twoi rodzice nie będą mieli nic przeciwko. - przeszyła mnie wzrokiem, trochę zabolało.
LL. - ee, ja nie mieszkam z rodzicami. - czułam, że do oczu cisną mi się łzy. Pomyślałam sobie, o tacie. Zabrakło mi go, jeszcze jak patrzyłam na tą kobietę i Patryka, to bolało. Zazdroszczę im takiego kontaktu.
M.A.P.M. - To z kim mieszkasz? - zapytała to takim głosem, że już przestałam ją lubić.
LL. - Z braa. - Alan mi przerwał. Byłam mu za to wdzięczna.
A.P.M. - Dość! proszę, nie widzisz, że jest jej ciężko.
M.A.P.M. - Przepraszam, nie potrafię się czasem powstrzymać. - powiedziała to przemiłym głosem.. Wyszliśmy, nie po chamsku. Jak miałam zamiar, pożegnaliśmy się słowami 'Do widzenia'. Od razu, zawiało w nas zimnem.
M. - No, tak ziomek świetny pomysł z tymi stylówami, ale gdzie bluzy ja się pytam?
A.P.M. - Ojj , możemy się zawrócić.
LL. - Nawet o tym nie myśl. - Spojrzałam na zegarek na ręku chłopaka, wskazywało dwudziestą pierwszą. - nie mamy czasu, już jesteśmy spóźnieni. A tak nie ładnie, się spóźniać na własną imprezę urodzinową.
M. - O fuck, jak ja cię słońce przepraszam. Kompletnie wyleciało mi z głowy.
LL. - Przeprosiny przyjęte, ale możemy się ruszyć bo zamarznę? - Złapałam Maksa za rękę, on Patryka i zaczęliśmy biec w stronę ' Łan Dajrekszyn Hałs '.. Po dziesięciu minutach dotarliśmy pod budynek. Podchodząc do drzwi, już było słychać muzykę. Zauważyłam speszenie na twarzach chłopców.
LL. -  No, nie czaić mi się tu tak. Jeżeli ktoś nawet będzie, to nie gryzą. - Tak, sparodiowałam Alana. Na co on się lekko uśmiechnął, ale nadal było widać przerażenie. Otworzyłam drzwi, wycofałam się i dosłownie wepchnęłam ich do środka. W przedpokoju stało sporo butów, dziwne to takie, ale okej. Już mieli zamiar zdejmować swojem buty.
LL. - Ejejej, stop. - chwyciłam ich dłonie i wprowadziłam do salonu. Było tu bardzo dużo ludzi. Od razu w oczy rzucił mi się Zayn miziający z jakąś blondyną, która siedziała do mnie tyłem. Czułam jak łzy, same cisną mi się do oczu, zaczęłam się wycofywać i wpadłam na Harrego.. 

Wielkie DZIEKI, widać jak wam zależy!
ponad 300 wejść i ciężko wam uzbierać 20 komentarzy?

jeżeli nie będzie pod tym, co najmniej 10 komentarzy, kończę!

poniedziałek, 12 listopada 2012

Rozdział 84.

Lilo.
"zakochałem" dotarło do moich uszu, a na twarzy uśmiech nagle się pojawił. Patrzał się w swoje buty. 
LL. - Ej halo, Maksymilianie to chyba dobrze co nie? - powiedziałam poważnym tonem, po czym wtuliłam się w chłopaka. Milczał przez chwilę, po czym wzdychnął. Rozluźniłam ucisk, usiadłam po turecku na ławce.
LL. - Max, spójrz na mnie. - Nie zareagował. - Maks, proszę! - obrócił twarz. Jego oczy się zaszkliły. Pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Zrobiło mi się cholernie przykro. Pomijając fakt, że może zapomniał o moich urodzinach. Cholera, stop! Jaka ze mnie egoistka! Chciał obrócić twarz z powrotem, ale przytrzymałam ją. Nie chciał spojrzeć mi w oczy..
LL. - Kochany, czy ja ci coś zrobiłam? - powiedziałam dopitym głosem, tak samą mnie już zaczynało brać na łzy. Takie to głupie co nie? gdy widzę płaczącą osobę, to jakoś tak samo mnie bierze i ryczę.
M. - Zrozum to nie z tobą jest coś nie tak! To ze mną! rozumiesz!? - zaczął krzyczeć. Wystraszyłam się, jejku! Co się dzieje z tym chłopakiem? brakowało mi go, a ten tak mnie traktuje?!
LL. - Max, proszę porozmawiajmy tak? możesz mi powiedzieć o wszystkim. I nie krzycz na mnie, proszę. To wspaniałe, że się zakochałeś! - Kurde, czy on sądzi , że będę zazdrosna? Może boi się mi powiedzieć kim jest ta osoba? nie ważne kim jest, ważne żeby byli szczęśliwi. I żeby mój Stweart nie został zraniony.
M. - Ale, ja wiem, że coś się między nami zmieni gdy ci powiem, przedstawię tą osobę.. - urwał.
LL. - Cholera, weź nie pieprz tu głupot tak? Nie ważne kim będzie ta osoba, czy to będzie stylówa gotyk,emo, hipster, plastik,pokemon, zombie, krasnal, karzeł, wampir.- Zatrzymałam się bo zobaczyłam uśmiech na jego twarzy, dokończyłam. - Rozumiesz, dla ciebie polubię ich wszystkich!
M. - Na prawdę chciałabyś go poznać? - co,co,co? stop, powiedział go? uśmiechnęłam się.
LL. - No, jasne. Dzwoń po tego swojego skarba, bo chce poznać jak najszybciej. - Chłopak odwzajemnił uśmiech. I wyciągnął swojego smartfona. Wybrał jakiś kontakt, chamska nie jestem więc zaglądać tam nie będę. I przysłuchiwałam się rozmowię.. [- cześć, słuchaj muszę ci kogoś przedstawić.-Teraz?-Skatepark?]
Odłożył telefon, a ja spojrzałam na niego pytająco.  Kiwnął twierdząco głową, a ja obdarzyłam go uśmiechem. Nie mam pojęcia ile tu siedzicie, jeszcze trzeba przygotować się na party hard..
Z myśli wyrwał mnie nowy głos, którego nie znałam. Podniosłam wzrok do góry, przede mną stał chłopak na oko, siedemnaście/osiemnaście lat. Można uznać, że przystojny jak na mój gust. Uśmiechnęłam się przyjaźnie do niego. Wstałam i podałam mu rękę, tak oficjalnie. Odwzajemnił uśmiech.
LL. - Cześć miło mi, jestem Lilo. - przerwałam i dodałam, szybko. - ee, Tomlinson. - Chłopak jeszcze szerzej się uśmiechnął. Patrzył mi prosto w oczy jakby chciał mnie zahipnotyzować.
A.P.M. - Więc, mi także miło. Jestem Alan Patryk Milczko. - Zdziwiło mnie jego nazwisko i szczerze mówiąc miał pociągający akcent. Puściliśmy swoje dłonie, on przytulił Maksa. Wiecie co miałam w głowie? "Awww, jakie słodziaki".. Siedzieliśmy tak i gadaliśmy, aż zadzwonił telefon Stewarta. Ten aż podskoczył, wyjął telefon. I spojrzał na mnie -"Lilianno Tomlinson, czyżbyś nie wzięła telefonu" - powiedział pokazując mi ekran. Pisnęłam tylko "Upss" na ekranie migotał napis "Zayn". Chłopak nie dał mi nic powiedzieć, odebrał.. [- Tak? - No jest. - ee, dobra poczekaj chwilunię.] i wręczył mi telefon. O jakie szczęście, że to Zayn, a nie Lou bo bym już nie żyła. Przyłożyłam telefon do ucha.
* rozmowa telefoniczna
- Tak . *słucham? - powiedziałam udając zdziwiony ton.
- No, gdzieś ty się podziewasz? Louis odchodzi od zmysłów. Zaraz zacznie się impreza, a ciebie nie ma.
- Ojeej, przepraszam. Zasiedziałam się, zaraz dojdziemy. - powiedziałam rozłączając się.
Chłopcy zaczęli przeszywać mnie pytającym wzrokiem. A ja spojrzałam na nich miną "wtf"
- No co się tak patrzycie, idziemy na party hard w wykonaniu łan dajrekszyn.

ile was pozostało?
dacie chyba radę 20 komentarzy, kolejny rozdział..

powstała zakładka 'bohaterowie.'
~ ZNAJDZIECIE TAM STARE ZDJĘCIA KAŻDEJ OSOBY.
(były dodawane wcześniej do notki..)
* SĄ TAM DWIE NOWE POSTACIE, DODANE.
czyli A.P.M. ~ chłopak Max'a.
oraz przedstawienie wam doktora Marco! 






sobota, 10 listopada 2012

Rozdział 83.

Harry.
Gdy do niej podbiegłem, dojrzałem obok pilota, no tak świetnie. Obróciłem głowę w bok, a tam jak wryty stał Niall. "ja, ja, ja prze" zaczął się jąkać. No tak teraz wszystko jasne. Przez te jej oczy, nie słyszałem pewnie jak on coś do mnie gadał. Ciekawe komu teraz zabrał pilota. To chyba moja wina. Nachyliłem się nad dziewczyną. Wyglądała tak spokojnie. Była idealna.. Nagle przybiegli wszyscy, czy znowu przez nią ogłuchłem? nic na to nie poradzę. Louis podbiegł najprędzej, zaczął ją szturchać wymawiając jej imię. Zaczęła otwierać oczy, po czym szybko je zamknęła..
Lilo.
Ujrzałam ich wszystkich. Wiecie, że uwielbiam ten widok? to jest właśnie to co pokochałam w moim życiu.  Brakuje mi strasznie Maxa, te kilka dni.. Mam wrażenie, że to co było między nami popsuło się. Ja nie chcę go opuszczać! Przecież ja tam oszaleję, bez niego! Zamknęłam i otworzyłam ponownie oczy. Najbliżej mnie był Harry. Pamiętam, że jego wzrok mnie hipnotyzował przed upadkiem. Teraz patrzył na mnie tak samo, odwróciłam wzrok nie mogłam wpaść znowu w to. Louis pomógł mi wstać. Zobaczyłam, obok mnie pilot. Potem zauważyłam, zawstydzoną minę Niallerka. Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie, a jego mina wróciła do normy. Poprosiłam ich o ponowne wyjście, powiedziałam, że chce się przygotować. Tym razem Harry się nie ociągał wyszedł jak reszta. Może było mi trochę przykro z tego powodu? na pewno. Trudno tak, bynajmniej jak dla mnie.. Zamknęłam drzwi i pierwsze co zrobiłam podeszłam do łóżka na którym leżał mój telefon. Chwyciłam aparat i wybrałam kontakt "Maksiu" , przyłożyłam do ucha.. Pierwszy sygnał, drugi sygnał. I jest usłyszałam jego głos. Dziwne, zachciało mi się płakać.
M. - Tak, słucham? ~ usłyszałam w jego głosie zdziwienie, jakby nie wiedział kto dzwoni?
LL. - ee, cześć szłońce. - powiedziałam nie pewnie, może o mnie zapomniał? nie,nie,nie! nie może tak być.
M. - ee, Lilo? - ej, co jest? cholera.
LL. - No , tak wiesz dzisiaj jest.. - urwałam, usłyszałam kolejny  głos.. "Maksiu, kto dzwoni, wracaj do mnie szybko.." że co? cholera.. - Przeszkadzam? - dodałam szybko.
M. - No, wiesz.. 
LL. - Cholera Max, proszę cię. Możesz być ze mną szczery?
M. - Ja, ja.. spotkajmy się za 10 minut, w skate parku. Pamiętasz chyba drogę? - mówił szybko.
LL. - Dobrze, będę. - zdążyłam powiedzieć, bo się rozłączył.
Więc tak, muszę się szybko przebrać. Podeszłam jak najszybciej potrafię do szafy. Wybrałam pewne rzeczy, i poszłam do łazienki. Nałożyłam TO , rzuciłam telefon z powrotem na łóżko. I prawie, że wybiegłam z pokoju. W przedpokoju wpadłam na Zayna. Złapał mnie w swe ramiona, było to czułe.
Z. - A gdzie moja księżniczka leci? - spojrzał patrząc mi prosto w oczy.
LL. - Muszę iść się spotkać z Maksem. - patrzył tak na mnie przez chwilę, czule pocałował i puścił.
Z. - Tylko mi tam pod żaden samochód, co gorsza tir nie wbiegaj. - powiedział chichocząc. Uśmiechnęłam się tylko do niego i wyszłam szybkim krokiem..
Dotarłam do wyznaczonego miejsca, mam nadzieję, że się wyrobiłam. Nawet nie mam jak tego sprawdzić, czemu ja jestem taka głupia i nigdy nie biorę ze sobą telefonu? to się musi zmienić.  Dojrzałam w oddali postać, która dojeżdżała na desce. To musi być on, przyśpieszyłam.. Już po chwili siedzieliśmy na ławce.
LL . - Powiesz mi co się zmieniło u ciebie, przez te kilka dni? - spojrzałam na niego z nadzieją.
M. - Ja nie chce, żeby coś między nami się popsuło.. - przerwałam mu, zdenerwowało mnie to.
LL. - Cholera, słuchaj! Mimo tych kilku dni, stęskniłam się za tobą. Ja ciebie uwielbiam, bez względu na wszystko będę cię kochać jak brata. Jesteś jedną z sześciu najważniejszych osób w moim życiu. Więc?
M. - Ja się.. - urwał, po czym dodał, ledwo dosłyszalnie. - zakochałem.

Dziękuje, za szczery komentarz!
CHCE POWRÓCIĆ! 
~Wiem, że większość z was już straciłam.



czwartek, 8 listopada 2012

Rozdział 82.

Z. - Może prześpij się słońce, co? - zapytał z troską. Spojrzałam na każdego z nich, Harry wydawał się na najbardziej poruszonego sytuacją. Jejku! Czemu nie Zayn? czemu ja mam ciągle ten cholerny dylemat?
Li. - Może po prostu weźmiesz jakieś tabletki?
LL.- Nie jestem ich fanem, nie wierzę w nie. - wszyscy po patrzeli po sobie, zauważyłam irytujący uśmieszek na twarzy Louisa i Zayn'a.
H. - Właśnie chłopcy chcieli ci coś powiedzieć.. ~ Mulat mu przerwał.
Z. - Skoro boli ją głowa, zmieniam zdanie.
LL. - Piękniś, mógłbyś się na chwile zamknąć? - warknęłam, nieco spokojniej.
Z. - Dzięki, wolisz go ode mnie! - udał obrażonego.
LL.- Jasne, jasne. Cicho tam. - i rozczochrałam chłopakowi włosy, na co on wyszedł obrażony. Mrucząc coś pod nosem. - Więc ? - spojrzałam pytająco na Harrego.
H. - Masz przyzwolenie, ale na mniejszą ilość. - Przeszyłam każdego po kolei wzrokiem.
LL. - To znaczy ile?
Lo. - Dwie kolejki i maksymalnie trzy drinki.
LL. - Aha, spoko. A oni?
Li. - ONI są nie co starsi.
LL. - Dobra, skończcie. Chce zostać sama.
H. - Ale.. - przerwałam mu.
LL. - CHCE ZOSTAĆ SAMA. - Chłopcy zaczęli się wycofywać, lecz Harry stał w miejscu i patrzył mi prosto w oczy. Hipnotyzował mnie, stałam i sama nie potrafiłam przerwać. Te jego spojrzenie.. Zrobiło mi się ciemno przed oczami, poczułam ból w głowie. Może na głowie? może czymś oberwałam? co się dzieje? nic nie rozumiem?! no, rzesz kurde! Słyszę jakieś głos, co jest? powie mi ktoś? Staram się otworzyć oczy, lecz odmawiają mi posłuszeństwa, jakby były tam przywarte mocnym super glue ?  złe porównanie, nie ma co się uśmiechać do durnego porównania. Czuję, że ktoś mnie szturcha. Oczy pozwalają na delikatne otwarcie, światło mnie oślepia i je zamykam. I znowu te samo pytanie CO JEST? szturchanie czuję coraz bardziej, głosy coraz głośniej. Kurwa mać, oszalałam?
Oczami Harrego : 

Patrzyła mi prosto w oczy, właściwie to ja zacząłem, nie potrafiłem się powstrzymać. Uwielbiam je i mógłbym tak wpatrywać się w nie przez wieczność. Nie rozumiem, czemu woli ode mnie Zayna? Przecież widzę ,że mnie kocha! Jej oczy jakby zaświeciły, a ona upadła..

przepraszam!
wiem, znowu to samo, zaniedbuje was cholernie.
ALE CZY KTOŚ TO JESZCZE W OGÓLE  CZYTA?
jeżeli tak to proszę, skomentuj tutaj.
NIE MA TO JUŻ CHYBA SENSU.


przepraszam, powiem, że teraz u mnie dużo się dzieje.
nie mam czasu na pisanie? nie po prostu ochoty, nie chodzi
o szkołe, ja z tym problemów nie mam. Znaczy się w takim, że zabiera to niby wszystkim czas.

kontakt;

TWITTER ; @laajk98 ~ jestem prawie codziennie.
jakieś pytania? ; www.ask.fm/laajk98


no i gg jestem calutki dzień, więc jakieś pytania na które chcecie szybszą odpowiedź to tu ; 15556018



MACIE ANIMACJE Z MOIM KRZYWYM RYJEM, HŁESZ.


sobota, 27 października 2012

Rozdział 81.

H. - No , jak to co? Jeżeli my mamy pić to Lilo także!
Z./Lo./Li./ - Nie zgadzam się! - powiedzieli to chórkiem, a ja spojrzałam zrezygnowana na Stylesa.
Z. - Już coś mówiłem! - powiedział poddenerwowany.
Li. - Jesteś niepełnoletnia!
LL. - Oj dajcie mi już kurde spokój, a ty LOUISIE WILLIAMIE TOMLINSON nie masz prawa mi zabraniać picia alkoholu, ponieważ sam piłeś jako młodszy ode mnie! I sobie nie oszczędzałeś.
Lo. - Lilianno, ty to nie JA. - powiedział poważnym dorosłym tonem. - Ty jesteś  dziewczyną, jesteś.. - zaciął się.
LL. - No, proszę kurwa jaka jestem? - warknęłam przez zęby.
Z.- Lil, spokojnie. Proszę. Mu chodzi o to, że inne dziewczyny są delikatniejsze, a ty jesteś jedną z nich.
LL. - Zapamiętaj sobie skarbie, że ja kurwa NIE JESTEM INNE. W taki sposób wcale nie załagadzasz sytuacji. Zapamiętajcie sobie , że JA PRZESZŁAM O WIELE WIĘCEJ NIŻ WY! - już nie byłam tą samą mocną dziewczyną co kilka miesięcy temu, zdenerwowałam się tak mocno, że łzy same zaczęły lecieć mi z oczu. Odeszłam od nich kawałek spokojnie i zaczęłam biec do pokoju. Nie chciałam żeby widzieli, że stałam się słaba. Dobiegłam i zamknęłam drzwi.
 Słyszałam swoje imię w różnych akcentach. Dosłownie stali pod drzwiami, wykrzykując moje imię i przepraszając. Usiadłam na podłodze opierając brodę o kolana. Po lewo miałam lusterko. Wyglądałam okropnie, rozmazana, rozczochrana. I przede wszystkim SMUTNA, nie było ani śladu po tej dziewczynie którą byłam kilka godzin temu, nie potrafiłam zrobić gestu z przed kilku godzin, mianowicie uśmiechnąć się sama do siebie i czuć się ładną. Głosy zza drzwi nie dawały mi spokoju i do tego jeszcze te walenie, przyprawiało mnie o ból głowy. Wstałam i dostałam nagłych zawrotów głowy, wytłumaczyłam to sobie zbyt szybkim ruchem. Skierowałam się do łazienki, ona ztłumiła krzyki. Lubiłam przebywać w tak małym pomieszczeniu, to mnie uspokajało. Poprawiłam makijaż i ogarnęłam się co nie co. Postanowiłam pójść do chłopców i poprosić o to ,żeby dali mi spokój. Głowa mocniej rozbolała, spojrzałam w lusterko i jakbym zbladła? nie zapowiada się ciekawie. Podeszłam do drzwi z których nadal było słychać krzyki. Przekręciłam klucz i otworzyłam szeroko drzwi. Na ich twarzy ujrzałam ulgę. 
H. - Ej, coś ci się dzieje? źle się czujesz? słabo wyglądasz?! - jego słowotok mnie zaskoczył, czemu mówił to Harry nie Zayn? czemu to wszystko jest takie cholernie skomplikowane? Nie wiedziałam co mam powiedzieć mam skłamać? czy być szczera? No, ale po co. Przecież skłamanie, będzie prostsze, to taka ucieczka na pewną chwilę od odpowiedzi, w końcu i tak się kiedyś wyda prawdziwa odpowiedź. Doszłam do wniosku, że będę szczera dla osób na których mi zależy, przecież to jest 5/6 najważniejszych osób w moim życiu, sądzę ,że w najbliższym czasie nie ulegnie to zmianie.
LL. - Głowa mnie trochę boli. - Nie wspomniałam o zawrotach, bo przecież to zdarza się każdemu. Tak wiem i trochę powiedziałam nie prawdę.. Ból nie jest lekki, nie da się go nazwać, że trochę pobolewa. Bo to aż przeszywa mnie..

piątek, 26 października 2012

Rozdział 80.

H- To mogłoby być ciekawe doznanie. - powiedział Harry przerywanym śmiechem.
LL- Na pewno, może jakieś lepsze pomysłu? - powiedziałam po skończonym brechtaniu.
Z- Wiem, na imprezie zagramy sobie w butelkę.
LL. - Ooo tak, po procentach we krwi może być wesoło i odważnie.
H. - O, jaka chętna. 'Widzę, że mam towarzysza do picia.
Z. - No chyba, jednak nie masz.
LL. - No, ej! Nie zabawiaj się w Louisa.
Z. - Sorry, skarbie nie dam ci się psuć od młodego.
H. - Skalbuśku, widać, że na imprezach z nimi będziesz miała po prostu, przejebane. - Obaj pokręcili głowami po czym wybuchnęli śmiechem i coś tam mamrotali, że nie za wesoło będzie mi się przyglądać.
LL. - SPOKÓJ ! niech nie będzie wam tak do śmiechu, bo jeżeli ja nie pije to wy  też.
 I tak właśnie wyszł, że wciągu imprezy nasza cudowna trójka nie będzie pić. Ustaliliśmy, że jeżeli ktoś będzie się pytał czemu nie pijemy, odpowiadamy, że podobno ten alkohol jest zatruty i lepiej go nie pić..
 Wrócili chłopcy, każdy z nich miał po osiem toreb jak nie więcej.
H. - Louis, kochanie a co ty tak DUMNIE idziesz?
Lo. - Bo niosę najważniejszy produkt na nasze PARTY HARD. - podbiegłam do niego i pisnęłam.
LL. - Niesiesz dla mnie TORT? - uśmiech sam pojawił się na twarzy, uwielbiałam torty.
Lo. - Cholera, wiedziałem, że czegoś zapomnieliśmy! - powiedział przejęty.
LL. - Nie no, kurwa wielkie dzięki! - Powiedziałam już obrażonym tonem. Nie dość, że większości nie będę znała na tej imprezie, nie mogę pić i na dodatek pewnie będę najmłodsza. Nawet na tort nie zasłużyłam?
Z. - To czym jest ten najważniejszy produkt? - Harry dodał NO WŁAŚNIE i przeszyli Louiego wzrokiem.
Lo. - No jak to co ALKOHOL ! - krzyknął.
N. - Jeszcze się pytasz? - powiedział zdziwiony Nialler.
Z. - Ee , spoko. - zauważyłam ,że patrzą wszyscy po sobie.
Li. - Ej, co jest? nasi najwięksi imprezowicze nie tkną, najlepszego alkoholu w Londynie?
LL. - Oni..  - Tommy mi przerwał.
Lo. - Niech sami gadają, a co ty adwokat?
LL. - ONI NIE PIJĄ. - wrzasnęłam.
Lo./N./Li./ - Że CO?!?! - powiedzieli to dosłownym chórkiem i ze zdziwienia otworzyli buzię. A my wybuchnęliśmy śmiechem.
N. - Wy żartujecie prawda? - tu jeszcze większy szok.
H. - Nie? ee czemu mielibyśmy żartować, nie byliście nigdy na imprezie dla niepijących? 
Lo. - ee, chyba nie. Nawet na jednej kolejce was nie będzie?
H. - Wiem! jest jeden sposób żebyśmy pili.
Li. - No słuchamy, bo trochę nie bardzo żebyście nie pili.
Z. - Nawet o tym nie myśl! - zabił Harrego wzrokiem.
LL. - Chyba się domyślam o co chodzi..
Lo. - No, jak widać my nie , więc może się podzielicie?

PRZEPRASZAM, ŻE KRÓTKI.
jutro dodam ciąg dalszy.

poniedziałek, 15 października 2012

Rozdział 79.

Szczerze? Miło się zdziwiłam, gdy usłyszałam słowa Zayna. Przypomniało mi się jak Harry obiecał, że postara się zrobić wszystko aby zakończyć znajomość z tym burakiem.
P. - No chyba ja z wami, dzieciaczki. - Powiedział to z taką dumą i pychą, jakby był nie wiadomo kim. Nagle całe One Direction wybuchnęło śmiechem. A właściciel kolan na których siedziałam mocniej zacisnął pięści. Nachyliłam się do jego ucha i szepnęłam aby był spokojniejszy, ale on tylko przecząco pokiwał głową. Odezwał się, jego ton był dosyć groźny.
Z. - Wynoś się stąd!
Li. - Zayn, spokojnie. Agresja tu nic nie da. - Widać było, że starał się mówić spokojnie. Ale ta sytuacja powoli wyprowadzała go już z równowagi.
P. - Chętnie wyjdę, ale z obietnicą, że postaram się was zniszczyć. ~ Wstał dumnie, a ja czułam, że gdybym nie siedziała na ukochanego kolanach to zaczęłoby się niebezpiecznie. Po chwili usłyszałam głośny trzask drzwi. A każdy wydał się jakby bardziej rozluźniony.
LL. - Czemu to zrobiliście? - Spytałam po długiej ciszy,która zaczynała już mnie wkurzać. Spoglądali po sobie jakby byli nie pewni, który i czy w ogóle mają mi odpowiedzieć na pytanie. 
- Więc? - powtórzyłam pytanie. Przeszyłam każdego wzrokiem, nawet to nie podziałało? Jejku, co za ludzie! Zrezygnowana wstałam.
Lo. - Masz ładną bransoletkę. - skomentował Louis, a każdego wzrok skierował się na mój nadgarstek.
LL. - A właśnie, zapomniałam. - Cofnęłam się z powrotem na kolana mulata i cmoknęłam go w policzek. - Dziękuje, jest cudowna. - Wszyscy nam się przyglądali. Właściwie nie wiem czemu, to nienormalne? że się dziękuje za prezent swojemu chłopakowi? ee, nie ogarniam ich ale okej.
Lo. - Tak w ogóle pochwaliłabyś się prezentami. - wszyscy potwierdzili jego słowa. Niall podszedł do mnie.
N. - To kiedy idziemy na ten obiad? - Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, nawet po chwili blondynek do nas dołączył..
Chłopcy postanowili zrobić imprezę, nie dali się przekonać, że chciałabym ten dzień spędzić w ich towarzystwie i Maxa.
Li. - No to trzeba podzielić się obowiązkami, tak abyśmy wyrobili się na dwudziestą.
N. - No to ja, ty i Louis pojedziemy na zakupy. Przy okazji podzwonisz do nie których ludzi z zaproszeniem. 
Z. - No, tak a ja z Harrym ogarniemy wszystko w domu. - Zaproponował Zayn.
Li. - Okej, a co z Lilianą? - wszyscy spojrzeli na mnie, miałam wrażenie, że jakby przez chwile zapomnieli, że tu jestem. Helloł! Ja wolę być w centrum uwagi.
LL. - ee , co ja? - wyszczerzyłam się i udawałam jakąś głupią. Co mi nie źle wychodziło.
H. - Lepiej niech zostanie, bo wam się jedzenie w samochodzie nie zmieści.
LL. - H-A-H-A ale zabawne, ale nie no. Zostanę w domu..
 Jak ustaliliśmy tak się stało. Co robią sweetaśne gwiazdeczki popu? Liam, Louis i Niall, jakieś trzydzieści minut temu wyjechali po zakupy. Jest jakoś około godziny osiemnastej. Co ja robię? Właśnie leżę na kanapie która unosi się do góry. Nie, nie to niestety, żadne Vingardium Leviosa z Harrego Pottera. Zarry, właśnie ustawiają meble tak aby było więcej miejsca. Mam nadzieję, że nie będzie tu tyle ludzi ile ostatnim razem. - Może powinnam zejść, nie jest wam za ciężko? - Spytałam podnosząc nos z nad czytanej książki.
- Nie, no co ty. - Powiedzieli jednocześnie..
Po czterdziesto minutowym przestawianiu rzucili się obok mnie. 
H. - Co czytasz? ~ przeszył mnie spojrzeniem.
LL. - Ee, książkę?
Z. - Nie widać? - dodał nieco rozbawionym tonem.
LL. - Ale zabawne. - skomentowałam po cichu.
H. - Widać, że ktoś tu nie ma humoru.
LL. - Nie no, nudzi mi się.
Z. - Mam pomysł ! - Krzyknął tak , że dostałam drgawek. Spojrzeliśmy pytająco na niego.
H. - Mhym?
Z. -  DZIKAA ORGIA ! - krzyknął , jeszcze głośniej. Wszyscy zaczęliśmy się tak tarzać ze śmiechu, aż spadliśmy z kanapy na podłogę. To nie przerwało nam w śmianiu się na cały dom. Nieco obolali i na luźnych nogach wciągneliśmy się z powrotem, na poprzednie miejsca.
H. - To mogłby być ciekawe doznanie.  - powiedział przerywającym śmiechem.

cześć!
WIĘC COŚ ODE MNIE:
Paczajcie, rozpiszę się wam tu.
Więc kilka podpunktów ;
MAM PROBLEM Z TT :/ 
* przepraszam, że tak późno! miałbyć w czwartek już ale,
1) rodzice się rzucali, że siedzę 4/6 godzin dziennie.
2) Od Czwartku, wieczór nie miałam internetu, bo spaliłam dysk.
UWIELBIAM WAS! 


wtorek, 9 października 2012

Rozdział 78.

~* Oczami Zayna *~
Gdy podeszła do mojego krzesła z poważną miną, wszystko się we mnie gotowało. Usłyszałem jej cichy głos. Szczerze? sądziłem, że powie tak; "Zayn, jesteś świetny. Każda dziewczyna cię chce, ale moje serce należy do Harrego".
- Nie boisz się, że połamię ci kolana? - Na początku myślałem, że moje nadzieje dały za wygraną. Że to je słyszę tak realnie. Ale nie! To na prawdę były jej słowa. Przyciągnąłem ją do siebie to sprawiło, że usiadła na moich kolanach. ~ WYGRAŁEM! krzyczałem sobie w myślach. Namiętnie ją pocałowałem, a ona odwzajemniła to. Nasze love story przerwał Nialler krzycząc czy już skończyliśmy te namiętne scenki i czy możemy zacząć jeść. Wszyscy się z nim zgodziliśmy, każdemu już głośno burczało w brzuchu..
Po zjedzeniu wręczyliśmy jej prezenty, mimo ,że stawiała opory, żeby je przyjąć. Ale słowa Liama, że jest to taki skromny upominek od każdego z nas przekonał go. Nasze biesiadowanie przerwał telefon Daddiego.   Był to telefon na który każdy z członków zespołu nie cierpliwie czekał. Tylko Lil patrzała na każdego z nas po kolei z zdezorientowaniem. Ich rozmowa trwała chwilę, każdy z nas próbował się temu jakoś przysłuchać. Wyszło na to, że zaraz przyjedzie Paul. Postanowiliśmy rozejść się i przygotować do dnia, bo wszyscy właściwie mimo godziny dwunastej byliśmy w piżamach? jeżeli można tak nazwać szybko naciągnięte spodenki przez każdego z nas, aby przy śpiewaniu sto lat nie stać w samych bokserkach, mogłoby to ją zrazić. Odprowadzałem Lil do pokoju, trochę z nią rozmawiałem. Gdy ona skierowała się do drzwi łazienki ja przyniosłem jej prezenty które zostawiła w salonie. Korciło mnie strasznie, aby zajrzeć co kupili chłopcy, każdy z nas jakby kupywał w tajemnicy. Ale nie dobra, taki nie będę. Położyłem wszystko na łóżku i skierowałem się do swojego pokoju, aby się ogarnąć.

~* Oczami Lilo *~ 
Weszłam do łazienki, umyłam się na szybko.Ubrałam wcześniej wybrane rzeczy.Potem wzięłam się za standardowy makijaż (czyt. mocne kreski eyelinere , tusz i trochę pudru.) Jeszcze tylko lekkie przeczesanie włosów ii , gotowa. Przy wychodzeniu spojrzałam jeszcze w lusterku i uśmiechnęłam się sama do siebie. Szczerze, czułam, że to jeden z moich lepszych dni. Wkroczyłam do "swojego" pokoju, postanowiłam, że jeżeli przychodzi do nich menadżer którego nienawidzę ze wzajemnością, na razie sprawdzę co się dzieje w internecie, dawno nie korzystałam. Dosłownie rzuciłam się na łóżko, prawieże w locie łapiąc laptopa. Takie tam dzikie pląsy. Pierwsze co zrobiłam to weszłam na twittera, przybyło mi strasznie dużo followersów, co mnie nie zdziwiło. Odkąd stało się o mnie głośniej, że jestem siostrą Louiego wiele directioners zaczęła mnie follować. Teraz pewnie dużo directioners sądzi, że jak zaczną mi słodzić, ja je polubię, zrobię follow back. Zaczniemy ze sobą pisać, staniemy się takie BFF i zaczną do mnie przyjeżdżać, albo zacznę załatwiać im autografy. Zrobię spis dnia chłopców, i może jeszcze zaproszę je do Łan Dajrekszyn House? Albo jakieś HARDY PART? haha, rozwala mnie taki tok myślenia. Urzekająca historia, ale raczej nie możliwa. Dużo osób po słowie RACZEJ może stwierdzić , że nie jestem pewna, nienie ! nie sądzę żeby to było możliwe. Ale ja po prostu lubię te słowo. Zamuliło mnie strasznie to bezczynne siedzenie na twitterze i czytaniu samych tweetów FOLLOW BACK? szczerze, dosłownie już tym rzygam. Weszłam na facebook'a, ta strona jest bardziej prywatna. To nic, że mam jakieś 600 powiadomień o zaproszeniach od nieznanych mi dziewczyn. Domyślacie się chyba, kim one mogą być. Sorry, ale nie szukam znajomych w sieci. Na tablicy było dużo życzeń, od ludzi których znam w realu, innych nie akceptuję.  Nie chciało mi się dziękować każdemu po kolei więc napisałam tylko na głównej. Standardowe, pospolite "Dziękuje wam ziomki za życzenia. ♥ " Pospolity ziomuś ze mnie. Wtedy przypomniałam sobie o prezentach od chłopaków. Przedtem nie spostrzegłam się, że one leżą obok mnie. Skąd one się tu właściwie wzięły? Pięć ładnie zapakowanych paczek urodzinowych i wszystkie od płci przeciwnej, czego chcieć więcej? Haha.. Chwyciłam i przysunęłam je bliżej siebie. Zaczęłam je rozpakowywać. Od Liama był zestaw koszulek z Toy Story i perfumy o kształcie rybki nemo. Miały słodki zapach i od razu wpadły w mój gust. Od Harrego czerwone conversy i do tego opłacony kwitek na tatuaż u jednego z najlepszych tatuażystów w Londynie. Od Nialla karnet na kolacje we dwoje do Nandos z dopiskiem, który sam mi napisał "No wiesz, to kiedy idziemy? xxo" i do tego full cap. Prezent od Zayna? Siwa bejsbolówka z moim imieniem oraz czarna bransoletka z drobnym srebrnym serduszkiem na której wyryta była litera "Z". Od razu naciągnęłam ją na nadgarstek. No to czas na prezent od mojego braciszka. Więc można stwierdzić, że paczka była największa. Co w niej znalazłam? Coś co mnie zdenerwowało, czyli koperta a w niej pieniądze pięćdziesiąt euro i karteczka NO TO SĄ TWOJE, PIERWSZE KIESZONKOWE :) . Kolejna rzecz którą tam jeszcze znalazłam, była duża cyfrówka z nikona. I dwie koszulki, pierwsza z napisem "Kocham One Direction, najsłodszy boysband na świecie" oraz druga "Mam najcudowniejszego brata na świecie! ♥" haha, rozwalił mnie swoją kreatywnością. Uśmiechnęłam się znowu sama do siebie. Spojrzałam na zegarek, wskazywał czternastą, czyli sporo czasu minęło. Powinno już tego idioty tu nie być. Postanowiłam zejść na dół. Weszłam wesoło do saloniku, krzycząc: - Dzięęku.. - przerwałam gdy dostrzegłam tego buraka w fotelu na przeciw kanapy. Skrzywiłam się na jego widok, on nie był mi dłużny i zrobił to samo.
- Myślałam, że już go tu nie ma. - Powiedziałam zrezygnowana, ignorując to,że nadal tu był.  
- Jakiego GO? przeszliśmy na ty? smarkaczu? Dla ciebie PAN. - Wypluł z siebie potok słów. Nie potrafiłam się powstrzymać, właściwie nawet nie chciałam i wybuchnęłam głośnym i chamskim śmiechem. Chłopcy obojętnie się temu przyglądali. Dziwne? Zawsze któryś by mnie zastopował, a tu nic? Podeszłam do Zayna, a on przyciągnął mnie do siebie i znalazłam się u niego w ramionach i na kolanach. Paul jeszcze bardziej ze skwaszoną miną się nam przyglądał.
- To na czym skończyliśmy? Zanim to coś tu weszło. - Czułam jak krew we mnie pulsuje, a Zayn jakby ściska dłonie, jakby miał ochotę mu przywalić.
- Na tym, że kończymy współpracę..

Czy się mi podoba? nie wiem, dziwnie wyszło.. ♥
25 kom. ~ NOWY ROZDZIAŁ!
pjonteczka. ♥
W razie co wszystko na TT!
@Laajk98

sobota, 6 października 2012

Rozdział 77.

I jest nim Zayn.. Nie pewnie podeszłam do jego krzesła. Zauważyłam, że Harry bacznie, dziwnym wzrokiem się mi przyglądał. Było mi go szczerze, cholernie szkoda. Dobrze wiem, jak on się teraz czuje. "Zayn" szepnęłam, a on spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Wyglądał tak słodko, że miałam ochotę się na niego rzucić.
LL- Nie boisz się, że mogę ci nogi połamać? - spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, a on przyciągnął mnie do siebie. Zostałam obdarowana jeszcze namiętnym całusem. Tak znalazłam się na kolanach ukochanego.
N. - To co jemy? - krzyknął na cały głos Horan. Wszyscy jednocześnie głośno stwierdzili mu rację. Harry, nie wyglądał na jakoś specjalnie dobitego, aż tak chyba się nie przejął moją decyzją, że nie wybrałam jego. On chyba cieszył się moim szczęściem..Wszyscy dorwali się do smakołyków. Mogę się założyć, ze wszystko zostało zamówione, bo oni i takie wykwintne gotowanie? haha, zabawne..
W końcu wszystko zostało zjedzone, minęło dosyć sporo czasu, bo tego naprawdę było pełno.
Lo. - No to nadszedł czas na prezenty. - głośno oznajmił mój braciszek.
LL. - Ej, ale przecież już mam od was prezent, no teeeen wyjazd, który na pewno sporo kosztował. A wy jeszcze prezenty?
Li. - Ej piękna, ale te prezenty są skromniutkie. ~ spojrzałam pytającym wzrokiem, wszyscy oprócz mnie wybuchnęli śmiechem..
Każdy podchodził do mnie po kolei i dawał prezenty, składając przy tym "szczęścia z Zaynem", było to monotonne ale słodkie. Postanowiłam, że prezenty od nich otworze jak będę już sama w pokoju. Chłopcy nie zbyt się z tego ucieszyli, ale dali za wygraną. W czasie gdy Harry wręczał mi prezent, do daddiego zadzwonił telefon od Paula.. Z tego co zrozumiałam, to on oddzwaniał, bo chłopcy wcześniej mieli do niego "jakąś ważną sprawę". Rozeszliśmy się do pokojów, aby się ubrać, bo właściwie każdy z mimo dwunastej był jeszcze w piżamie. Ze mną do pokoju poszedł razem Zayn.
Z. - Mam nadzieję, że nie będę ci przeszkadzać. - spytał? nie właściwie uprzejmie stwierdził.
LL. - No, nie. Ale chyba powinieneś się ubierać, bo zaraz macie wizyte Paula.
Z. - Czy ty sądzisz ,że ja źle wyglądam? - udał oburzonego.
LL. - Po za tym, że jesteś roztrzepany i masz na sobie spodenki to nie.. a po co Paul przychodzi?
Z. - Musimy poważnie porozmawiać.. - urwał jakby nie był pewien czy powinieneń.
LL . - Dobrze, rozumiem nie chcesz nie mów. - dodałam szybko, podchodząc do walizki, która była nadal spakowana. Wyciągnęłam z niej dużą koszulkę, leginsy i ciepłe skarpety, podeszłam do kolejnej walizki, w której trzymałam bielizne, szczoteczkę do zębów i szczotkę. Chwyciłam wszystko i skierowałam się do łazienki. - Zaczekasz? czy idziesz się ubrać?
Z. - wiesz, chyba cię posłucham.. Wyglądam za seksownie, jeszcze Paul zmieni dla mnie orientacje, jak mnie takiego zobaczy. - Powiedział to poważnie, a ja wybuchnęłam śmiechem. Podszedł jeszcze do mnie, objął w pasie i namiętnie pocałował, po czym każdy z nas skierował się w inne drzwi..


Przepraszam, przepraszam, przepraszam.
Myślałam nawet o usunięciu bloga!
To nie to, że nie chciałam tego prowadzić, ale mój humor był straszny..
Postaram się pisać regularnie, jeszcze raz przepraszam ! :c.