poniedziałek, 28 stycznia 2013

Dziewięćdziesiąt cztery.

Tak powróciłam, za to możecie jedynie podziękować dla Oli.
__________________________________________________________



31 sierpnia.
Oczami Louisa.
Wysiedliśmy i tak jak to Liam obmyślił rozdzieliliśmy się. Nasza czwórka skierowała cię do biura Daniela. Mieliśmy się tam zjawić, aby ostatecznie podpisać ostatnie papiery w związku z naszym kontraktem. Szczerze, zdziwiło mnie to, że Paul tak szybko odpuścił i na drugi dzień dostaliśmy na piśmie wymówienie. Czułem się nie pewnie, że to akurat oni w dwójkę poszli sam na sam. Przecież ona może uciec, odwali jej coś i jeszcze się pobiją? Zamyślony, wchodziłem po schodach na ósme piętro.  Właściwie to byłem tak zajęty nad kontrolowaniem myśli, że miałem to gdzieś czy idę czy jadę windą. Chociaż wiadomo, że ta druga opcja byłaby o wiele wygodniejsza. Znowu poruszę ten sam temat co przed chwilą, bo na serio strasznie martwię się o tą dwójkę. Wiem, że on nie da sobie pogrywać a ona może przesadzić i.. z myśli wyrwał mnie ból nosa, właściwie większej części twarzy za którą mimowolnie się złapałem. Bolało mocno, ale przez chwilę. Okazało się, że przywaliłem w drzwi, od wyznaczonego celu dzielą nas tylko te szklane, szczerze nawet ładne drzwi. Wszystkim oprócz mnie było do śmiechu, ja z przyzwyczajenie udałem obrażonego. Rozsunąłem drzwi aby nie tkwić dalej w miejscu i słyszeć chichot przyjaciół. - Oo, no to mamy sławne One Direction. - Powiedział za chrypnięty mężczyzna, wyglądający na człowieka z trzydziestką na karku. Spoglądał na nas z uśmiechem. My jak to przystało kulturalnie się przywitaliśmy, mogę się założyć, że było w nas widać spięcie i stres.  - Może usiądziecie? Nie chce wam się chyba całego spotkania sztywno stać i się patrzeć na mój wrak człowieka? - skorzystaliśmy z propozycji, mimo że nie odczuwałem tego wcześniej byłem strasznie zmęczony po tych niezliczonych schodkach. Z brakiem skrępowania rzuciliśmy się na łososiową kanapę, która idealnie pasowała do nowoczesnego ustroju.
D.- Jest was czwórka. A z tego co mi wiadomo, jest was piąteczka? - świdrował w nas swoimi oczami, ciekawe czy robił to umyślnie? a może nawet nie zdawał sobie z tego sprawy?
Lo.- ee, Zayn poszedł z moją siostrą do drugiego samochodu, bo złapała ich ulewa.- Nie wiedziałem, czy chce wiedzieć czemu go nie ma. Ale wolałem od razu, krótko, zwięźle i na temat wytłumaczyć przyjaciela.
D.- Para? - rzucił szybko, a ja nie wiedziałem co powiedzieć. Czy teraz też mam mu streścić wszystkie nasze przygody? Kiedyś dowie się ich na pewno, ale nie sądzę, żeby był to odpowiedni moment..
D.- To chyba nie ten wasz Zayn?-spytał zdziwiony. Już chciałem zapytać się 'o co chodzi' ale nie musiałem, do moich uszu doleciał słodki głos, był to dźwięk bardzo miły dla uszu. Ta, miła chwila trwała tylko chwilę bo do pomieszczenia wparował zdyszany Mulat a my wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Wlepiał w nas swoje zdezorientowane oczy. - Co się stało? - powiedział po chwili wpatrywania się. Pokiwałem głową i dodałem, że nic.Do moich uszu znowu powrócił przemiły dźwięk. Zauważyłem, że każdy to usłyszał. Jak zaczarowani wszyscy powstaliśmy i zaczęliśmy kierować się w stronę drzwi. Nagle się ocknąłem i jako, że szedłem pierwszy to zatrzymałem całą grupkę. - Zayn, gdzie jest Lilo? - Nie tylko jego wybudziło to z myśli, każdy przeszywał go ciekawskim wzrokiem. Może to  dziwne, ale czułem ale jak moja twarz mimowolnie przybiera nie zbyt przyjemną minę, miałem ochotę mu przywalić. - ee, no jak to ona obraziła się bez powodu. - Moje pięści powoli się ścisnęły, zauważyłem jak Liam kręci do mnie delikatnie głową spoglądając raz na dłoń a raz prosto w oczy. 
Li. - Zaayn, a dokładniej o co się obraziła? I przede wszystkim gdzie ją zostawiłeś? - Mówił opanowanym tonem , co chwilę mi się przyglądając czy opadła ze mnie złowroga temperatura. 
Z. - No, tam na schodach na dole, gdzieś. - Mówił dosyć nie wyraźnie, było słychać zakłopotanie.
Lo. - Daniel, ja cię przepraszam ale nie mogę tak po  prostu tu zostać i czekać, aż sama da jakąś oznakę. Nasza piątka dobrze wie, że takie coś graniczyłoby z cudem. - Zaatakowałem go takim monologiem.
D. - Louis, nie ma co się tłumaczyć, dobrze cię rozumiem. I może nie stójmy  tu tak, tylko chodźmy jej poszukać.. Zrobiliśmy tak jak powiedział Daniel, dosłowniej zaczęliśmy jej szukać. Schodząc na dół, coraz głośniej słyszeliśmy głosik. Ciekawość coraz bardziej narastała jak ta kobieta (bo raczej to nie jest męski głos) może wyglądać. Czy jest to urocza blondynka w lekkich falach? A może seksowna brunetka z prostymi ścieniowanymi włosami? Moje myśli bardzo wprowadziły mnie w błąd. Gdy dotarliśmy na miejsce do ów głosu cuda, przeżyłem szok. I nie tylko ja.  Zrobiłem minę tzw. 'skarbonki'  a właściwie nie tylko ja uległem nie widzialnemu otwieraczowi. Staliśmy tak wryci przez chwilę, dopóki; 
Z.- O kurwa. -...dopóki nie krzyknął. Dziewczyna to usłyszała. Wstała. Zrobiła krok do przodu, po czym zdejmując słuchawki, odwróciła się w naszą stronę. Zauważyłem w niej przerażenie i coś jeszcze..
Oczami Lilo.
Siedziałam tak sama z słuchawkami na uszach, pośpiewując sobie cicho razem z  wykonawcami w napływającej we mnie muzyce. Czułam się strasznie samotna, niepotrzebna, jak z każdą sekundą coraz bardziej zamykam się w sobie.. W pewnym momencie gdy wsłuchiwałam się w dosyć wolną i smutną piosenkę, usłyszałam słowa które zupełnie tu nie pasowały. Dałam sobie chwile aby się uspokoić. Dałam czas spłynięcia ostatnich łez. Tak dałam spust emocjom, chyba nie ma się czego wstydzić skoro tak łatwo się mi o tym opowiada.  Wstałam, otrzepałam spodnie. Obracając się by wynaleźć stwórcę owego odgłosu zaczęłam zdejmować z siebie słuchawki. Gdy odwróciłam się o dokładne sto osiemdziesiąt stopni. Poczułam jak uderza we mnie przerażenie. Miałam ochotę zapaść się podziemie. Podczas odwracania miałam nadzieje, że to jakiś woźny, kelner? może sekretarka? Ale nie oni. Nie moje niańki! I to jeszcze z jakimś facetem. Domyślam się, że to pewnie ten ich nowy menadżer. Poczułam się lekko zgapiaczem, bo przybrałam taką minę jak oni, mimowolnie. Staliśmy tak w milczeniu wpatrując się w siebie. 
D.- Jej, masz na prawdę świetny głos! - Przełamał milczącą barierę, którą chyba każdy bał się przekroczyć. Czułam jak się powoli rumienię, a to raczej do mnie nie podobne. - ee, dziękuję.
D. - Domyślam się, że to jest owa Lilo. Mhm, raczej nie spotykane imię.
LL.- Bo to nie imię, nazywam się Lilianna, yh widać już się na mnie poskarżyły.. debile - dodałam cicho.
D.- Widzę, że stosunki macie nie zbyt dobre. Właściwie Louis nie chwaliłeś się talentem siostry. - Do niego dołączyło się 4/5 one direction coś tam, że im też nigdy nie wspomniał. A on stał jak zamurowany.
Lo. - Bo, bo, bo ja nic nie wiedziałem. - powiedział po chwili. Racja, tu się z nim zgodzę. Ostatni raz śpiewającą mógł mnie zobaczyć gdy chodziłam do kościelnego chóru za czasów gdy tata jeszcze żył. Yh, znowu na jego myśl posmutniałam. Ale mam nadzieje, że reszta tego nie zauważyła. 
H. - Ty płakałaś. - stwierdził cicho, lecz jego cicho z tą jego przeuroczą chrypą wyszło tak, że wszyscy usłyszeli. E, po co ja dodałam ten epitet? Czemu ja tak ich określam. Gdy mówię ICH mam nadzieję, że domyślacie się, że  chodzi o Zarrego. Już przyznałam się, że mnie pociągają. Bo kogo nie? Wiem dobrze to, że wielu chłopaków dla nich zmieniłoby swoją orientacje.  Z myśli wyrwał mnie głos tego ich menadżera.
D. - Mogłabyś stworzyć z nimi duet, szybko byśmy cię wypromowali byłabyś cudowną gwiazdeczką. - Powiedział to tak słodko, że miałam ochotę rzygać. Mimo to nadal lubiłam tego faceta, wydawał się okej i to nie tylko dlatego, że mi słodził. Bo tego to ja nie lubię, przeważnie się z nimi nie zgadzam.
LL.- ee, wiesz to chyba nie byłoby możliwe. - nie wiem po co dodałam te ' chyba', przecież to jest pewne, że są słabe szanse, że udałoby nam się stworzyć coś w zgodzie.
D.- Ale obiecaj, że to przemyślisz. I jutro dasz mi znać. Przed próbą chłopców, albo po pogadamy.  - słabe szanse. Człowieku nie rozumiesz mojego udawanego tonu? Nie widzisz jakie my mamy kontakty? Mimo to:
LL.- Dobrze, przemyślę. - Powiedziałam to z udawanym zamyśleniem. A tak na prawdę wogóle nie miałam zamiaru tego rozpatrywać. Ale dobra, niech ma tą nadzieje. Tylko jest jeden problem skoro obiecałam, to powinnam chociaż trochę nad tym pomyśleć. Składane słowo jest najważniejsze. Może ktoś stwierdzi, że jestem dziwna? Nie wierzę w ludzi, ale wieżę w słowa. Tak, jestem naiwna. I często przez to cierpiałam. Ale właściwie, powiedziałam, że przemyśle a stwierdzając, że teraz o tym myślę to chyba to też się liczy do przemyślenia? - Chodźmy już, zostało nam pół godziny do samolotu, a jeszcze można wpaść na tłum directioners. - Po jego słowach wszyscy jakby otrząsnęli się. Schodziłam po schodach z lekkością i głową pełną przemyśleń które zaczynały mnie już dręczyć. Szłam trochę za nimi. Nie chciałam słuchać o sprawach zespołu, właściwie miałam to gdzieś, gdzie oni mają koncerty, o której próby. Mnie interesowało tylko to aby oni nie wynajęli jakiejś cholernej niańki, która mogłaby być ochroniarzem i wszędzie za mną by łaził, a ja jak w filmie, zwinnie bym przed nim uciekała. Ta, nie lubię właśnie bajeczek.. Wsiadłam do samochodu. Bardzo szybko teraz minęły mi te schody. Dowiedziałam się, że menadżer nazywa się Daniel. Jest starym kawalerem, który poświęcił się jedynie swojej pracy. Którą uważał za swoją prawdziwą pasję. Do samochodu szłam nadal w ciszy, lecz zafascynował mnie ten mężczyzna. Chciałabym wynaleźć taką pasję. Przecież to jest wtedy najważniejsze! Nie próbujesz jej zamienić na szczęśliwą rodzinę. Bo co to za szczęście gdy nie ma się pasji?
nie będę was dręczyć o komentarze bo to bez sensu.
Ale PROSZĘ o to by każdy kto to przeczytał skomentował,
napiszę to tak jak pisałam kiedyś. Powtórzę się, że to pomaga.
Może to się wydać komuś śmieszna, ale ilość komentarzy sprawia,
że rozdział jest jakby coraz lepszy. Bo wtedy się wie, że jest dla kogo pisać.

wtorek, 22 stycznia 2013

...

Więc patrzcie jestem aż taka wredna i piszę to małą czcionką-,-!
yh, dobra ogar. Więc piszę tu to coś, to się nazywa notka pożegnalna. Wiem, że po niej stwierdzicie, że jestem jakaś głupia czy coś, no ale trudno. Więc zacznę od tego, że lubiłam tu pisać? Możliwe, że powtórzę słowa z jakiegoś komentarza czy coś ale trudno. Mhm, jak wyżej lubiłam, ale do czasu aż nie zaczęły się komentarze, że coś obiecuję a potem tego nie dotrzymuję. Sprostujmy to, jeżeli piszę ' postaram się' to nie znaczy, że obiecuję prawda? Potem zaczęło się, że blog się ZGARSZA, a wiecie czemu? Bo powróciłam do normalnego funkcjonowania, nie siedziałam już po osiemnaście godzin przy kompie przy czym przestałam dodawać po trzy rozdziały dziennie. Posty były co jeden/dwa dni, czasami dłużej z powodów na które nie miałam sposobu? Jak pisałam wcześniej, miałam ochotę już zawiesić bloga, no ale gdy zaczynałam go pisać czytałam z dwadzieścia opowiadań, przy czym z dziesięć z nich osoby bez powodu zawiesiły. Szczerze, nie rozumiałam tego. Bo jak można tak z dnia na dzień, napisać durne CZEŚĆ, KOŃCZĘ?

Mam dość waszych komentarzy, że wam się nie podoba, bo to wcale nie jest miłe uczucie
TAK STARAM SIĘ i nie piszę tego na siłę, jakbym miała pisać 'na siłe' tak jak połowa z was sądzi,
to nie pisałabym wogóle bo po chuj?

NIE PASUJE WAM:
czcionka* dobrze, powiększałam ją.
nie staram się* wręcz przeciwnie, staram się i potrafię zapisać 10 kartek w durnym zeszycie z 5 zdaniami początkującymi np. rozdział.
przeszkadza wam to, że COŚ SIĘ TU DZIEJE, ojeej jakie to kurwa straszne, że nie robię cholernego LOVE STORY.
co do love story; tak, rzygam już nimi, jak można chcieć czytać coś takiego skoro i tak już znasz zakończenie? Szybko domyślasz się treeści. Osobiście czytałam kilka takich ale po pewnych rozdziałach po prostu przestałam bo zrobiło się to monotomne. Obecnie tytułowe LOVE STORY miss piggi to jedyny blog jaki czytam, ale wiecie czemu? bo nie chodzi o to, że ma taką nazwę, ale może o to, że nie jest takie przewidywalne? 
Kolejny to jest, że MACIE DOŚĆ, ŻE LILO JEST CHAMSKA, zaczynając czytanie tego bloga już w pierwszych rozdziałach dowiadujecie się mniej więcej jaka jest.
Czy np. to, że kłóci się z chłopakami? yh, ale to chyba mój wybór czy się kłócić będzie czy nie? osobiście jestem osobą bardzo kłótliwą z czym się dziwie, że mam jeszcze przyjaciółki, a Lilo widać ma to po mnie.
* dostawałam też wiadomości na gadu, to nie jest tak, że tylko w komentarzach wam też coś nie pasuje np:
^ dziewczynie nie pasowało, że Maks jest gejem. Sorry, ja uważam, że fajnie jest mieć takiego przyjaciela więc wątek wstawiłam. A po za tym, to taki mały bonus dla N. która ma świra na ich punkcie.

mogłabym wymieniać tak długo, ale po co?


DZIĘKUJĘ WAM ZA;
*29 OBSERWATORÓW, NIE WIEM ILU CZYTAJĄCYCH.
*1165 KOMENTARZY.
*STO POSTÓW, KTÓRE CHYBA KAŻDY Z WAS PRZECZYTAŁ.
* OGÓLNYCH 46 291 PODGLĄDÓW BLOGA.


POCZĄTEK:
18.06.2012
KONIEC:
22.01.2012

* Myślałam na dodaniem EPILOGU, ale doszłam do wniosku, że większości się tu NIE PODOBA więc dłużej was na blogu trzymać nie będę.


pytania ; ask.fm/laajk98
twitter ; @laajk98
gg; 15556018


DZIĘKUJĘ i cześć.




niedziela, 20 stycznia 2013

dziewięćdziesiąt trzy.

31 sierpnia.
 No to świetnie, oni idą poznać tego nowego a co ze mną? Przecież w takim stanie to ja nigdzie nie pójdę..
Li. - Lilio, ty z Zaynem pójdziecie się przebrać do drugiego vana. I przyjdziecie tam już do nas.
LL.- ee, no nie! Tylko nie on! - powiedziałam to bardziej do siebie niż do nich. Jednak Mulat to usłyszał i odpowiedział coś typu, że on też nie ma zamiaru spędzać ze mną ani chwili dłużej, ale przeze mnie nie ma innego wyboru. No ale powiedźcie, czy ja mu kazałam iść? no tak, niby go podpuściłam tym, że nie wróciłam, zdaje sobie z tego sprawę, że byłam ciekawa czy na serio ruszy swój zacny tyłek i po mnie przyjdzie i to w deszcz.. Wysiedliśmy z samochodu i tak jak wcześniej uświadomił nam Liam, rozdzieliliśmy się. Gdy znaleźliśmy się w drugim vanie od razu rzuciłam się do swojej walizki gdzie szybko wynalazłam odpowiednie ubranie. Usiadłam na siedzenie i przeszywającym wzrokiem lustrowałam towarzysza który dosyć szybko się przebrał. - Ubieraj się! I tak jesteśmy już spóźnieni. - powiedział, mocno wkurzony, jednak wcześniejsze zdenerwowanie zmalało i teraz jedynie lekko podniósł głos.
LL.- No, sorry ale wyszedłbyś.- stwierdziłam dosyć chamsko, przewracając teatralnie oczami.
Z.- Możesz się nie wygłupiać? widziałem cię już w bieliźnie, a po za tym wiesz, że te spotkanie jest dla nas bardzo ważne, ale ty nie możesz bynajmniej na godzinę odpuścić i dalej zachowujesz się jak bachor. - wygłosił swój monolog, który raczej mną nie poruszył a chyba powinien? Ale mam na to proste wytłumaczenie, obiecałam sobie po jego ostatnim MONOLOGU z moich urodzin, że nie wezmę jego słów nigdy więcej razy do siebie, tam to było ostatni raz. A co do jego słów, owszem widział mnie już w bieliźnie, ale wtedy mu ufałam. Teraz to się znacznie zmieniło! Fakt, co jak co ale jako mężczyzna mnie pociąga.. Dobra, koniec myślenia o nim w taki sposób bo to mnie zgarsza.
LL.- No to idź do nich, co to za problem? - powiedziałam nie patrząc na niego, aby nie przywołać poprzednich myśli. Czułam jak teraz to on uważnie mi się przygląda. 
Z.- Może taki, że teraz jesteś pod moją opieką? - W jego głosie było słuchać wyższość, co sprawiała, że miałam ochotę mu przywalić. - Kurwa, Malik nie pierdol. Dzieckiem nie jestem, przecież wam nie ucieknę!
Z.- No, nie byłbym właśnie tego taki pewny, Tomlinson.- Pierwszy raz usłyszałam w jego ustach moje nazwisko i to tak chamsko, specjalnie mocno je zaakcentował. Chłopak przez dłuższą chwilę nadal się we mnie wpatrywał. Domyślam się, że czekał, aż się odgryzę, ale mnie to nudzi, nie zrobię mu tej satysfakcji. Chyba mu się to w końcu znudziło, bo wpatrując się w swoje dłonie, usłyszałam znaczący trzask zasuwanych drzwi. Od razu wzięłam się za przebieranie, wystarczająco już zmarzłam w tych mokrych ciuchach. Gdy wyszłam już gotowa z słuchawkami na szyi i komórką z ulubioną playlistą Malik właśnie kończył palić. - No, widzisz Malik wyrobiłam się.- Powiedziałam poważnie i zaczęłam podążać w jego ślady i kierować się na wprost. - To moja trzecia! - powiedział zirytowany i chyba specjalnie przyśpieszył. Tu nie padało, wręcz przeciwnie mimo wieczoru, czułam chęć wciśnięcia się w szorty i przewiewną koszulkę, bo w głowie miałam tylko scenariusze jak się tu gotuję. Dzielnica wokół nas wyglądała przepięknie, nie ma co ukrywać na bogato, widać po pierwszym spojrzeniu. Weszliśmy do wysokiego budynku, właściwie, możliwe, że było to jakiś biurowiec? nie wiem, nie znam się. Ale wiem, że w środku było przepięknie. Złotawo wokół mnie, gdzieniegdzie beż lub biel. Czułam się jak księżniczka przechadzająca się po królewskim korytarzu, dziwne uczucie. Obecnie podążaliśmy krętymi schodami, od jakiś dziesięciu minut. Czułam, że tutaj nie pasuje, ja taka prosta dziewczyna? Chociaż przyglądając się towarzyszowi, on gdyby nie to, że jest sławny i rozpoznawalny, też pewnie by tu nie pasował. Czas strasznie mi się dłużył. Nogi powoli odmawiały posłuszeństwa, coraz mniej je czułam. - Długo jeszcze będziemy tak szli, czy to się kiedyś skończy? - powiedziałam, przerywając aby złapać oddech. To nie jest na pewno dla mnie, takie przechadzki? Czy to jest wogóle dla ludzi? Yh, chyba tak bo Malik, jakoś ani trochę nie wyglądał na zdyszanego. - Jak się przymkniesz będzie szybciej! - warknął, tak jak to ja miałam w zwyczaju.
LL.- Nonono, najlepiej po chamsku, co nie?! - powiedziałam z wyraźną irytacją w głosie, jednak nieco ciszej znowu jakby bardziej do siebie. Jednak on znowu to usłyszał i skomentował głośno, że zachowuje się jak ja. Nie, no kurde, to ja na serio jestem taka wkurzająca? mrr, to już wiem jak się mam zachowywać przy tych dupkach. Nie, ale szczerze to dalej zamiaru z nim iść nie mam, no chyba, że mnie przeprosi a on raczej na to sam nie wpadnie. Odwróciłam się do tyłu i usiadłam na schodku. Zayn, skminił się dopiero kilka stopni wyżej. - Co ty znowu odpierdalasz? - Z chamem iść nie będę. - Krzyknęłam donośnie. Ten nie zareagował, odwrócił, wszedł kilka schodków i zniknął.. Włożyłam słuchawki na uszy i puściłam ulubioną playlistę, zaczęło się od piosenki " Gotta Find You ", razem z filmowym Shine'm zaczęłam śpiewać..


10 komentarzy = nowy rozdział.
KAŻDY KOMENTARZ BIORĘ DO SIEBIE, STARAM SIĘ ANALIZOWAĆ BŁĘDY.
ALE : jak to Endżel powiedziała, nie dam rady wszystkim dogodzić, a bloga piszę ja i to mi powinien się głównie podobać. Już pisałam, że Lilo jest troszeczkę moim odzwierciedleniem, a ja na codzień chamska jestem. Po za tym nie lubię durnych LOVE STORY i jeżeli nie pasuje ci, że lubię jak coś się dzieje to SORRY. -.- !



info gadu ; 15556018 , nie gryzę!

niedziela, 13 stycznia 2013

92. c;


31 sierpnia.
M.-Lil, co ty wygadujesz?! - Maks, niemalże krzyknął. - Oczywiście,  że mi zależy. Jesteś najważniejsza! Będę tęsknić, nawet nie wiesz jak bardzo. Jesteś dla mnie bardzo ważna. - Mówił to nieco 
przybity, ale jednak pobudzony.. ja na jego ostatnie słowa dodałam cicho ' ale nie najważniejsza'. Usiadłam i patrzyłam się w swoje ręce bawiąc sie nimi.Poczułam jak jego dłoń podnosi mój podbrudek do 
góry, tak abym spojrzała mu w oczy. Ale ja nie chce! Nie chcę się poryczeć. Nie teraz, nie przy nim. Czemu zrobiłam się taka słaba i nie potrafię panować nad swoimi emocjami? Do głowy nagle wpadła mi 
myśl, że przecież ja nie mogę teraz wyjechać! Obiecałam przecież przed sobą, że zakończę sprawę tamtej dziewczyny. Nawet nie pamiętam jak się nazywała. Yh, tak cudowna pamięć! Ale nie no, to cała ja 
zaangażować się na początku, a później odpuścić. Z myśli wyrwało mnie spojrzenie wbijające się we mnie, przyjaciela. 
M.- Najważniejsza, rozumiesz? - Powiedział to tak, że w moim oku zakręciła się łza. Przytulił mnie mocno do siebie. - Tak, chyba zapamiętam. - Uśmiechnęłam  się lekko do niego, na co on odwzajemnił 
reakcje swoim cudownym uśmiechem. 
M.- Nad czym się tak przed chwilą zamyśliłaś? - Zapytał penetrując moją twarz, w próbie odnalezienia jakiejś podpowiedzi.
LL.- Doszło do mnie, że nie powinnam wyjeżdżać.
M.- Oszalałaś?! Każdy chciałby być w obecnej chwili tobą. Nie wracać do szkoły, jechać, zwiedzać i to jeszcze Paryż! - powiedział niemalże rozmażony.
LL.- Ale, ja muszę przecież dokończyć sprawę z listem. - Powiedziałam już gubiąc się w swoich myślach.
M.- A jeżeli ci obiecam, że ja z chłopakami się tym zajmę? - złapał mnie za dłonie i wpatrywał się w moje oczy, które patrzyły teraz prosto w jego.
LL.- Max, nie! Ja zaczęłam, ja to zakończę.
M.- Daj sobie pomóc, wiesz, że chce dla ciebie jak najlepiej. - powiedział dosyć głośno, na pewno każdy na dole słyszał naszą rozmowę. Po chwili dodał. - I nie tylko ja.
LL.- Do czego teraz zmierzamy? Że komu niby jeszcze na mnie zależy? Może mnie przejechać tir, mogę zacząć się puszczać, mogę zachorować. A każdy oprócz ciebie będzie miał to gdzieś! - wyszło mi, 
krzyczałam. Mój głos się znakomicie poprawił. Ta kłótnia zadziałała na mnie znakomicie. Czuje się teraz jak nowo narodzona, ale czy to dobrze?
M.- Uspokój się, wiesz, że dla Louisa i reszty boys bandu mocno zależy, aby było ci dobrze i żyła jak najlepiej. 
LL.- O niee. Może  mi powiesz, że z nimi rozmawiałeś? - spojrzałam na niego coś all'a ' z pod byka'.
M.- Tylko chwilę, przy wejściu. I nie myśl, że trzymam ich stronę, bo zawsze będę po twojej. Ale chce żebyś w Paryżu nic nie odwaliła, chce cię tu widzieć za cztery miesiące taką samą. No może gdybyś 
się minimalnie zdyscyplinowała nie byłoby źle. - walnęłam go lekko w ramię i zaczęliśmy się jakby śmiać? Ja, zdyscyplinowana? zabawne, na prawdę.
M.- Nie chce żebyś pojechała pokłócona ze mną, więc wszystko okej? - kiwnęłam głową, że tak. I o dziwo, wyskoczyłam z łóżka. 
   Z dołu dobiegł głośny krzyk, po głosie można było stwierdzić, że to Tomlinson tak drze ten ryj. Maks chwycił moją walizkę i 'grzecznie' zszedliśmy na dół. Wszyscy stali już tam gotowi, zdziwiło mnie 
to, że byłam szybsza od Malika. Mr, tak znowu będę określać ich po nazwisku, wiecie bo to tak trochę chamsko. A ja mam zamiar zrobić sobie bardzo luźne przedłużenie wakacji, gdzie żadna z nianiek nie 
będzie mi gadała co mam robić. - Ile można? - Spojrzał na mnie agresywnie Styles po czym, rozczochrał swoje loki. Aw, wyglądało to tak słodko, że miałam ochotę się na niego rzucić. Yh, tak wiem, jestem 
głupia i muszę się koniecznie ogarnąć jeżeli mam zamiar przeżyć te dziewięćdziesiąt dwa dni z nimi, bez tych moich kochanych głupoli, cholera przecież ja nie wytrzymam tyle bez Max'a! Wyszyliśmy 
przed dom, stały tam już wielkie dwa vany. Do pierwszego Ziam zapakowali wszystkie walizki. Mhym, tak myślę, że najlepiej to chyba będę się dogadywać z Payne, mimo, że on jako ten Daddy Direction 
jest najmądrzejszy, to z nim jako jedynym dam radę pogadać. Dobry, czuły, opiekuńczy, przystojny ideał na chłopaka. Nie sądzicie? Ja stałam z Maxem, którego bardzo mocno przytuliłam. On po chwili 
mnie puścił i patrzył się dziwnie przed siebie. Może się wystraszyłam? ciekawość mnie zżerała, ale nie odwróciłam głowy. - E, Maksymilianie co jest? - spytałam, a ten głową wskazał przed siebie, dobra 
teraz to już musiałam się odwrócić. Przed wjazdem stał Thomas, a w ręku trzymał drobną róże. - Chyba powinnaś do niego iść. - Szepnął mi do ucha, spojrzałam na niego pytająco a ten zabił mnie wzrokiem 
i bez słownie rozkazał mi już iść. Pocałowałam go w policzek i podeszłam do chłopaka przy wjeździ. Widać, że był nieco skrępowany. Co jak co, nie dziwię mu się, popowe gwiazdeczki siedząc w 
samochodzie uważnie nam się przyglądali. - Nie przejmój się nimi. - powiedziałam od razu gdy podeszłam, wskazując dziwnym ruchem głowy w samochód. 
T. - Postaram, ale wiesz to trudne.- Powiedział nieco rozbawiony. - Tak wogóle to cześć, wiem, że nie masz czasu. Ale  przyszedłem się pożegnać. Dziwne, prawda?
LL.- Nie, czemu? To miłe z twojej strony. No, tak dużo  czasu nie ma. Ale cieszę się, że przyszedłeś. Dowiem się czemu rano tak uciekłeś? - powiedziałam z zachęcającym uśmiechem.
T.- Wiesz, Lilian to skomplikowane. Ale będę szczery. Powiedziałem wtedy coś, co długo chciałem ci powiedzieć. Ale wiesz.. Gdy ty byłaś zamyślona, drugi raz nie potrafiłem zebrać odwagi i powiedzieć 
tego jeszcze raz. - Już chciałam coś powiedzieć, jednak przyłożył mi palec do ust. -  Nie, przepraszam. Nie potrafię teraz ci tego powiedzieć. - Zauważyłam, że jego zakłopotanie przegrywa ze smutkiem. 
Bez namysłu przytuliłam go mocno i spojrzałam mu w oczy. Teraz zobaczyłam w ich iskierki. Zza mnie dobiegł mnie krzyk Mulata, żebym się ruszyła bo oni muszą coś załatwić. Nie przejmowałam się 
nimi, oni się teraz dla mnie nie liczyli. Zauważyłam, że chłopak wpatrując się w moje oczy, zjeżdża w dół. Uśmiechnęłam się, a ten odwzajemnił czynność.
Z. - Kurwa, Tomlinsonowa! Ruszysz się, czy mam po ciebie wyjść? - darł się, a ja nadal miałam go gdzieś. Usłyszałam otwierające się drzwi. Uhuu, widać koniec tego dobrego! słabiutko. Spojrzałam jeszcze 
raz w oczy dla Thomasa. - Lil, mogę? - szepnął, tak ja miszczu oczywiście, zamiast na początek domyślić się o co chodzi, albo bynajmniej chwilę się zastanowić, od razu odpaliłam pytanie " ale, że co".
T.- Wiesz o co chodzi, mogę? Tak, czy nie. - Słońce, ale powinnam mieć z trzy warianty. - Yh, ale na prawdę. Mogę? Więc, tak, tak, czy tak?- Uśmiechnęłam się, i kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam. 
Nasze usta się spotkały. Czułam, jak mnie mocniej przytulił, mimo deszczu który zaczynał padać, nie przestawaliśmy. To nie było to co kiedyś, udawane. Oderwaliśmy się od siebie, teraz to już lało. Ale mi 
to nadal nie przeszkadzało, wtuliłam się w jego ramiona. - Wiesz, teraz to chyba na prawdę powinnaś iść. Słabo, żebyś się rozchorowała po dotarciu do Paryża.
LL.- Thomas, wiesz co? - spytałam po czym zrobiłam krok od niego aby dokładnie widzieć jego ogólną reakcję. - Chyba, właśnie się zakochałam. - Przez chwilę było widać, że jest zmieszany ale po chwili 
uśmiechnął się tak, że nie widziałam go takiego chyba jeszcze nigdy.. Już miałam coś mówić, gdy coś szarpnęło mną do tyłu. - Kurwa, ile można?! - Był to Zayn, trochę bardzo wkurwiony Zayn. - Nie 
dotykaj mnie brudasie, jeszcze się czymś zakaże?! - zaczęłam się drzeć tak, że pewnie słyszano mnie na końcu ulicy. Zauważyłam, że Zayn ledwo powstrzymuje się od tego, żeby mi przyłożyć. - Wiesz 
Thomas, do zobaczenia za dziewięćdziesiąt dwa dni, no chyba, że dzisiaj w nocy na skypie. - Podeszłam dałam mu buziaka, nie dałam mu dojść do głosu. Nie mogłam, mimo, że chciałam. Zostałam niemalże 
dosłownie ciągnięta do samochodu.. Wsiadłam bez słowa i tak miałam zamiar spędzić kolejne dwa tysiące dwieście osiem godzin z nimi w najbliższym czasie. Tak, wiem matematyk ze mnie cudowny! 
Lo. - Co to było? To był ten taki, z którym kiedyś udawałaś, coo nie?! I co, znowu udawaliście? sądziłaś, że to na któregoś z nas zadziała? Może, że wzbudzisz zazdrość w Zaynie? o a może Harrym? a 
może teraz próbujesz zadziałać na Niall'a ? no, wiesz chyba, że chcesz się brać za Liama. - Postanowiłam go przemilczeć. Tylko nie wiem, jak tak długo wytrzymam, powoli moja cierpliwość się kończy.
Li.- Louis, możesz się zamknąć? - O, daddy za mną wstaną. To chyba dobrze, uhuu ! Liljuś ma poparcie, beka! - Dzięki. - powiedziałam po czym się do niego uśmiechnęłam. Zauważyłam, że każdy się nam 
przygląda. No tak, pewnie stwierdzają, że to mój kolejny romans? tak, tak OSIEM. Czułam, jak robi mi się zimno, dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jest mi zimno. Poczułam jak mokre ubrania 
przyklejają się do mnie. Cieszyło mnie to, że jedyna ja nie wyglądam jak zmokły szczór. Malik, ciota wyglądał o wiele gorzej ode mnie. Jego CUDOWNA wiecznie fryzura,  all'a rampa od skoczni zamieniła 
się w grzyweczkę, wyglądał źle. Ale słodko! Liljan , ogarnij! gadam sama do siebie, no tak, to się robi normą.. Nagle samochód się zatrzymał. - Ej, co jest grane? - spytałam, spoglądając na Liama, ale zamiast 
niego odpowiedział mi Styles. - Przecież mówiliśmy, że mamy sprawę do załatwienia, co nie. - A jaśniej nie można? - Jakbyś nie zapomniała, nasz ostatni menadżer został zwolniony. 
Hi!  Tak, kilka osób pisało do mnie i pytało co do rozdziału.
śmiało ja nie gryzę! ;) Obecnie chyba zawieszę bloga. Z powodu, pały z geog.
Słabo i będę miała szlaban, mr. Tak to oznacza ,że będę miała dużo czasu, na pisanie.
Zawsze mogę kogoś poprosić o  dodanie rozdziału więc, nic nie będę pisać.
Yh, po prostu data kolejnego rozdziału jest niewiadoma. 
TAK NAPISAŁAM PÓŹNO, PO TYGODNIU, mimo że mogłam dodać go w każdym momencie.
ale jak nie które osoby wiedzą, szczerze po prostu nie byłam w stanie emocjonalnym.
Sprawy z chłopakiem. powiem tyle, że moje doświadczenia postaram się wplątać w przygody Lil.
Każdy komentarz daje motywacje do dalszego pisania.
więc LICZĘ NA WAS. ;)



JAKIEŚ PYTANIA?
WWW.ASK.FM/LAAJK98  

czwartek, 3 stycznia 2013

91.

31 sierpnia.
Oczami Maksa. 
 Po odwiezieniu solenizantki, Thomas zrobił się jakiś inny nie dało się z nim nawet porozmawiać . Na moje podejrzenia podczas gdy odprowadzał Lil coś musiało się wydarzyć.
   Micky po kolei zaczął odwozić nas do mieszkań. Właśnie zasunęły się drzwi pod domem Conora, zostaliśmy sami.
Mi.- Ty też to zauważyłeś?
M.- Ale co? - Spojrzałem na niego pytająco, jednak on prowadząc tego nie zauważył.
Mi.- No, Thomas.- o, widać nie tylko ja zauważyłem tą zmianę.
M.- ee, ta. Jakiś dziwny się zrobił, całą drogę jakiś zamyślony.
Mi.- Taa, ja nawet nie wiedziałem, że on potrafi myśleć!
 Wybuchnęliśmy oboje śmiechem! Rozmawialiśmy tak i sugerowaliśmy na zmianę możliwość przyczyny takiego zachowania blondyna, aż podjechaliśmy pod mój dom.
     Oczywiście w środku zastałem przypominającą kartkę od rodziców, o ich służbowym wyjeździe. Każdy normalny nastolatek w takim momencie cieszyłby się pewnie z 'wolnej chaty' przez kilka dni. Ale nie ja, szczerze miałem już dosyć, za każdym razem gdy wyjeżdżali miałem ochotę się poryczeć żeby ich zatrzymać. Ale jakby to wyglądało? A wszystko zaczęło się gdy matka po kontuzji nie mogła już tańczyć i stała się wspólniczką ojca.. Chwyciłem podwójną kocią miskę i uzupełniłem ją przysmakami Jana i ciepłym mlekiem.. Przez chwilę gdy jadł wpatrywałem się w niego, teraz przez cztery miesiące tylko on zostanie mi po mojej księżniczce. Szczerze? w tym momencie, właśnie zaszkliły mi się oczy.
Oczami Lilo.
 Obudziło mnie to, że zostawałam podnoszona. Czułam jak wszystko mnie boli. Widać, zostanie na podłodze to był zły pomysł. Dziwne nie? dopiero teraz to do mnie dotarło. Niby stanęłam nagle na nogach, ale zrobiły się jak z waty. I gdyby nie to, że byłam podtrzymywana z dwóch stron to.. ZARAZ! stop, właściwie to kto mnie trzyma? Obejrzałam się najpierw na lewo, potem na prawo, potem nie mogłam uwierzyć i znów na lewo. Taak, ogarnęłam tak jak to się robiło jako dziecko na pasach! Po chwili doszło do mnie, że trzyma mnie Zarry nie wytrzymałam i zaczęłam się drzeć. - Zostawcie mnie, kurwa! Żaden z was nie ma prawa mnie dotykać! - Wydawało mi się od środka, że krzyczę z całych sił. Lecz po chwili dotarło do mnie, że z moich strun wydobywa się jedynie głośny szept. 
Z.- Uhuu, pijaku! Może lepiej się prześpij, wytrzeźwiejesz. - Skomentował głośno Zayn, co mi się nie spodobało. Po chwili Styles dodał coś o tym, że już spałam? czy coś takiego, ledwo ich słyszałam. Czułam jak głowa rozdziela mi się na kawałki. Nienawidzę ich, tak szczerze. Jeszcze nie dawno, cała piątka była moim światem, rodziną. Zaczęłam się szarpać, próbując coś wykrzyczeć. Lecz oni puścili mnie dopiero na moim łóżku. Gdy wychodzili, Harry odwrócił się jakby od niechcenia, mierząc mnie wzrokiem dodał ' Masz godzinę na spakowanie i ogarnięcie się.' i wyszedł..
   Leżałam tak na łóżku patrząc w telefon od dziesięciu minut. Zegarek wskazywał dziewiętnastą dziesięć. Zostało mi jeszcze czterdzieści minut, a ja ledwo nogę do góry podniosę. Sama sobie nie poradzę nawet wstać. W komórce wybrałam numer osoby, na którą w tym momencie tylko mogłam liczyć..
Pierwszy sygnał, drugi.. Czułam się teraz ignorowana, odrzucona na drugi plan. Nie chodzi mi o to, że jest gejem, nie patrzę na niego w taki sposób. Ale on ma teraz Alana, a ja? po za nim najbliższym nie mam nikogo. Jeszcze teraz te cztery miesiące, a jak wrócę a on o mnie zapomni? Tak wiem, mam najcudowniejszą ekipę na świecie z poprzedniej imprezy, ale to z nich Maksymilian jest mi najbliższy, mimo że ich też mogę nazwać przyjaciółmi.. Moje rozmyślenia przerwał męski głos w słuchawce; "Tak, Lil?" Teraz czułam, że się pogubiłam. Nie miałam pojęcia jak zacząć, co powiedzieć. Przy nim, pierwszy raz.
LL. - Max? ee, help me. - powiedziałam strasznie słabym głosem. Przez chwilę nie oddychał, niemalże krzyknął czy coś mi się stało. Czyli mam sądzisz, że mu na mnie zależy? Mam to stwierdzić po tym, że tak się przejął? Zamilkłam, mu na prawdę na mnie zależy? Tak, tak głupia wmawiaj sobie. Panowała we mnie wojna.. - Max, spokojnie! Nic się nie stało, yh. Chcę porozmawiać, a po za tym potrzebuję pomocy, jestem ledwo żywa a pozostało mi trzydzieści osiem minut, abym była już gotowa. - wygłosiłam, niemalże monolog. Chłopak głośno odetchnął i już nieco spokojnym głosem oznajmił, że będzie za osiem minut..
   Leżałam tak dopóki brunet nie wpadł do mojego pokoju, bez żadnego puknięcia. Chciałam się na jego widok uśmiechnąć, ale czułam,że w obecnej chwili nie potrafię.
M.- No to, ee gdzie walizka?- Spytał i wyszczerzył swoje ząbki. Wskazałam, ręką w dół łóżka. Chłopak od razu, znalazł się pod nim. Po czym, po chwili wynurzył się i podszedł do szafki pakując po kolei moje rzeczy. Nie odwracając się w moją stronę, zapytał: " Co się stało Thomasowi?" nie odpowiedziałam od razu, wpatrywałam się w jego poruszającą się osobę. No, tak dręczyło mnie to, ale czemu gdy ja chce się spytać o nas? on wtrąca swego przyjaciela. Yhh, czy on nie zauważył, że mam doła? że nie potrafię nawet zrobić sztucznego uśmiechu? - Yhh, sądziłam, że ty mi to powiesz. - Teraz stał już do mnie przodem, przypatrując mi się bez słowa, czułam się pierwszy raz nie komfortowo w jego towarzystwie. Nie będę tego przedłużać..
- Max, kim dla ciebie jestem? zależy ci chociaż trochę na mnie? będzie ci mnie brakowało? nie zapomnisz?