środa, 13 marca 2013

DZIEWIĘĆDZIESIĄT OSIEM.


1 Września 2013
Minął rok odkąd mnie już z nimi nie ma.. przez te miesiące, dni, godziny, minuty, sekundy.. Nic nie było już takie same. NIC. Może po kolei? Chociaż i tak pewnie się pogubię. Szczerze, bardzo żałuję tego czynu. Tego co zrobiłam. W szpitalu szybko się poddałam, sądziłam, że tak będzie lepiej. Nie chciałam już nikomu psuć życia, nie chciałam wpieprzać się w nie swoje sprawy. Miałam dość bycia taka samotna. Tak, tak wiem, jestem głupia. Miałam tylu ludzi wokół siebie.. Może powiem co u reszty ludzi, mhm? Czy nie chcecie.. Bardzo chciałabym mieć moc, którą od nowa stanę się widoczna. Tak, chyba dobrze mnie zrozumieliście, a jeżeli nie to powiem wprost. Jako samobójczyni, zostałam na ziemi jako duch. Wiem, mało prawdo podobne, możecie mi nie wieży, ale ja na prawdę jestem wśród was. Miałam powiedzieć co u reszty ludzi z mojej 'krótkiej' historii, ale ciągle wplątuję co innego. Mam wam tyle do powiedzenia! Może jeszcze zanim zacznę.. a dobra zaczynam, bo w końcu nigdy nie zacznę. Może tak najważniejsze osoby.. Mam dla was niespodziankę, nie zbyt miłą.. Ja mimo tego CZYM teraz jestem strasznie to 'przeżyłam' ale o tym powiem wam niżej. Zaczynam, yhm już zaczynam.. Więc co u One Direction? Pewnie macie pytania, jak to przeżyli, czy coś, a więc. Zacznę od mojego brata, czemu piszę to tak oficjalnie? Sama siebie nie rozumiem. Louis, tak ach.. brakuje mi kłótni z nim, ale miałam mówić co u niego się działo przez ten rok.. Strasznie się załamał. Przez trzy pierwsze miesiące nie potrafił wydać z siebie dźwięcznego głosu. Tak mocno zamknął się w sobie, że stracił odwagę i zanikła mu umiejętność śpiewu.. Często za nim chodzę.. Dotykam jego łez które często się pojawiają. Ale ma teraz dziewczynę. Jestem z niego dumna.. To ona pomaga mu wyjść nadal z lekkiej depresji. Nazywa się Eleanor. Jest ładna i miła, ale sądzę, że nigdy byśmy się nie polubiły.. Liam? Nadal co tydzień, mimo roku wysyła kuriera z różą na mój grób. Pytanie, czemu sam jej nie przyniesie? Bywa rzadko w Londynie.. Mieszka po za nim tak jak cała reszta. Widzę w ich oczach ból gdy mają tu koncert.. Dlatego Daniel który nadal jest ich menadżerem stara się jak najbardziej może, aby nie dopuszczać do koncertów w tym mieście.. Mam nowinkę.. Dowiedziałam się, że Payne kręcił już wcześniej z tancerką, czemu byłam ślepa i nikt mnie nie poinformował?! Tak, właśnie, właśnie ta nowinka.. Będzie tatą, Dan jest w siódmym miesiącu ciąży.. Coś wydaje mi się, że będą mieli prześlicznego dzieciaka.. Przepraszam nie potrafię tego nazwać ' DZIDZIUSIEM' na samo słowo mnie mdli.. Nadal nie lubię dzieci.. Kolejny? Niall.. Co z tym przesłodkim blondasem który kiedyś mi przywalił? Tak... nie powinnam tego wspominać, przy takim czymś, ale przez te miesiące wiele myślałam.. I nie mam do niego żalu, że to zrobił.. Zakochany robi przeróżne rzeczy.. On przeprowadził się z powrotem do Irlandii do rodzinnego domu.. Nad jego łóżkiem wisi moje wspólne zdjęcie z nim, nawet nie mam pojęcia skąd coś takiego ma, bo ja nic takiego sobie nie przypominam.. Ale to miłe, że nie zapomniał.. Wiem, wiem zwlekam z dwiema osobami.. pewnie zżera was ciekawość. Ale ja mimo takiego czasu, nadal mocno za nimi tęsknię. Nie potrafię o nich mówić, bez uronienia łzy.. Ale jakoś  trzeba.. chyba, że ominę ten temat.. Nie dobra, dam radę! Bynajmniej się postaram.. Zayn znalazł dziewczynę, prześliczną blondynkę która jest na prawdę o wiele ładniejsza ode mnie. Wesoła i ma swój zespół.. On się załamał, a ona, tak jak El Louisowi, pomogła wyjść mulatowi z depresji. On doszedł do siebie najszybciej z całego zespołu.. Pamiętam jego płacz w szpitalu, stałam koło nich.. Oni mnie nie widzieli, krzyczałam.. prosiłam, żeby nie byli na mnie źli, żeby mnie nie ignorowali bo ja ich na prawdę kocham i dziękuję, że się mną opiekowali.. Jego łzy.. Które starałam się zetrzeć, lecz mi nie wychodziło.. To było strasznie trudne.. Czas na kolejnego chłopaka.. Który najmocniej płakał.. W karetce gdy zaczęli mnie tracić, darł się na nich. Błagał na kolanach.. Odratowali mnie na chwilę, a on dziękował.. Przytulił się tam do mnie i nie chciał mnie puścić gdy chcieli mnie wyprowadzić na noszach.. Na górze, stał pod drzwiami do sali gdzie miałam operację.. Nie chciał odejść. Dosłownie, stał i prosił Boga o to, żebym przeżyła... Jednak on nie wiedział, że ja stoje już obok niego, że nie ma dla mnie szans.. Ja, prosiłam razem z nim.. Nagle wybiegł jakiś lekarz, pośpiesznie biec w stronę jakiś drzwi, on krzyczał do niego co się stało.. Był głośny, uciszali go.. A chłopcy? siedzieli pod ścianą, każdy był przejęty i zapłakany.. Nie potrafiłam znieść takiego widoku.. Próbowałam wrócić do swego ciała i odnaleźć ścieżkę w tunelu, ale gdy zaczęłam wchodzić, powstała jakaś komplikacja.. Któryś z lekarzy głośno coś oznajmił, a w tem w sali znalazł się Harry.. Krzyczał, widział obok respirator który zaczął już piszczeć. Rzucił się do mojego ciałą, przytulił mocno, pocałował i krzyczał, że żałuje, że mnie nie doceniał...  I wtedy oboje usłyszeliśmy ' CZAS ZGONU TRZYNASTA TRZYDZIEŚCI DWIE ' usłyszałam głośne NIE, nie potrafiłam tego wytrzymać uciekłam ze szpitala.. Szukałam jakiś miejsc, rozglądałam się głupia wokół, szukając tabloidu z napisem 'PRZYWRÓCIMY CIĘ DO ŻYCIA ZA JEDYNE PIĘĆ DOLCÓW'... Wtedy podeszła do mnie dziewczyna.. Patrzyła się prosto w moje oczy, jakby mnie widziała.. Otworzyłam usta aby wydać z siebie pytanie, jednak ta kiwnęła przecząco głową. I zaczęła iść do przodu, machnęła ręką abym podążyła za nią, zrobiłam to.. Szłyśmy.. A właściwie po chwili leciałyśmy.. Długo w milczeniu, nic nie rozumiałam.. Wiedziałam jedno. Skądś ją znałam, ale skąd? Nie potrafiłam sobie przypomnieć, tak ważnej w tym momencie rzeczy.. Nie patrzyłam gdzie lecę, spoglądałam ciągle w ową dziewczynę. Tak obcą, a tak znaną.. Wreszcie zaczęła zlatywać w dół, zrobiłam to co ona. Rozpoznałam te miejsce, była to dróżka, w której się zakochałam.. Miejsce którego nie chciałam nigdy opuszczać. Chyba domyślacie się, gdzie się znalazłam? Tak, to ta ścieżka nad morzem, prowadząca do domu Dziadka.. Przystała, usiadła, skrzyżowawszy nogi. I zachęciła mnie ręką do tego samego ruchu.. Ponownie ponowiłam jej ruch.. - Znamy się? - zaczęłam pierwsza.. jednak ona przyłożyła palec do ust, prosząc o ciszę. Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem. Wtedy się odezwała. Jej głos przeszedł po moim całym ciele, tak melodyjnie.. - Tak, lecz Nie. To odpowiedź na twoje pierwsze pytanie. - powiedziała, to tak, że i tak nadal nie rozumiałam odpowiedzi. - Przepraszam, nie rozumiem.. - przyznałam szczerze, mówiłam to nie pewnym drżącym głosem. Lecz poczułam jakąś zmianę, zauważyłam, że mój głos jest bardziej jedwabny.. delikatny. Anieli?! - Przepraszam.. Więc powiem to nieco dłużej, pozwolisz? - Jej spokój, orał mnie tak jak opowieść Dziadka, wtedy.. teraz skojarzyłam, jednak postanowiłam posłuchać jej historii, jej głos zachęcał, kiwnęłam godząc się głową. - Więc, jestem Kristen Dakota Marie Graters. , mam nadzieję, że mnie kojarzysz.. A jeżeli nie, to miałam to dłużej powiedzieć.. Jestem dziewczyną, której samobójczy list znalazłaś nad morzem. Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam gdy trafił do tak młodej dziewczyny, która uwierzyła w moje słowa.. Przez tyle lat, butelka pływała po morzu. Wiedział o tym pan Jan, który znalazł ją przed tobą, jako jedyny.. Jednak jego sędziwy wiek nie pozwolił mu na spełnienie mej prośby. On jedyny wiedział o moim sekrecie, on jedyny mnie widzi.. - Wtedy doznałam szoku. I dowiedziałam się pewnej ważnej wiadomości, która odmieniła moje pozaziemskie życie.. Przerwałam jej mimowolnie, nie potrafiłam się opanować. Było to silniejsze ode mnie.. - Ale jak to?! Jak on cię widzi.. - Dokończę wraz z odpowiedzią na pytanie, jednak proszę o to abyś dała mi dokończyć. Mamy wiele czasu na zadawanie pytań.. - kiwnęłam głową, ponownie na wznak, że rozumiem i bez głośnie powiedziałam 'sorry'. - Tak, jest coś takiego, że możesz sobie wybrać osobę, która cię widzi. To dziwne i ja tego sama do końca nie rozumiem.. Uprzedzam twoje pytanie, które możliwe, że chciałaś zadać 'Dlaczego akurat DZIADEK?' Bo to on był jedyną osobą która mnie rozumiała.. Wygadałam się mu przed śmiercią i było mi z tym dobrze. Tak, możesz pomyśleć, że jestem okrutna, bo nie wybrałam swej matki, ojca lub przyjaciółkę.. Chociaż zawsze mogłam się zemścić i nawiedzać byłego chłopaka.. Ale nie ja jednak wybrałam człowieka, który był mi obcy, jednak bliski.. Wiesz co mam na myśli? - spojrzała wtedy pytająco, a mi do głowy przyszedł Max.. rozumiałam ją znakomicie. - Tak, rozumiem.. - powiedziałam cicho. Lecz dopiero po chwili przypomniałam sobie, że miałam się nie odzywać. I przeszła po mnie myśl, że może zabije mnie wzrokiem? Jednak nic takiego się nie stało, uśmiechnęła się serdecznie.. Opowiedziała mi jak to jest z ludźmi po śmierci, że samobójcy nie mają wyboru to jest taka jakby ich kara, muszą pozostać na ziemi. Lecz ludzie którzy umarli z innych przyczyn mają prawo wyboru.. Opowiadała mi tak długo z takim spokojem w głosie który hipnotyzował... Za długo byłoby opowiadać wam tak wszystko ze szczegółami.. Więc tak poznałam historię, dziewczyny która okazała się ową małą dziewczynką, którą widziałam razem z Harrym.. Nie powiedziała mi nic więcej na ten temat, ale obiecała, że kiedyś na pewno porozmawiamy.. Mamy przecież tyle czasu.. Co się działo potem? Zdradziłam wam wyżej kilka szczegółów, takich jak płacz chłopców na pogrzebie.. Przepraszam, nie chcę do tego wracać definitywnie, jest to dla mnie zbyt trudne.. Nie skończyłam mówić dalej o 'bliskich mi ludziach'. Więc Thomas? Micky? Conor? Przejęli się, nie tak mocno jak tamci, ale że byli mi bliscy, zauważyłam w każdym z nich pełną zmianę.. Nawet nie wiecie, jak słodko wyglądali, wiem to głupio tak mówić, ale na moim pogrzebie w 'garniturkach', mrrym seksiaki! Eliza? Pamiętacie tam tą blondynkę, przez którą rozstałam się z chłopakiem w kręconych włoskach z zajebistą chrypą? Ona wraz swoim wujaszkiem pojawili się również.. Nie ma co uronili przy tym kilka łez. Matka? rozstała się z Joshem, w kaplicy przyznał się jak mnie traktował. Nie zła awanturka się odegrała nad moim ciałem, widziałam ból w oczach matki, po tym jak została ze mną sama..Z jej słów zrozumiałam tyle, że bardzo żałuje naszych kontaktów i chciałaby, żebym jej wybaczyła.. Wiem, nie powinnam tak mówić, ale niech ta 'kurwa' bo inaczej jej nazwać nie umiem, nie liczy już na nic.. Dziadek? Na wieść o tym co mi się stało, przejął się jednak był spokojny.. widziałam jak przepłakał kilka nocy, jednak rozmawiał z Dakotą i ona mu pomogła zrozumieć.. Wieecie co! Nawet mój doktorek przyszedł.. A mnie to zdziwiło, wiem mam dziwne poczucie humoru, ale se tak myślę, że jeżeli lekarze chodziliby na każdy pogrzeb swych pacjentów, to nie mieliby czasu leczyć.. Jaka ja mądra nie sądzicie, że przyszło mi trochę rozumu przez ten rok? Zauważyliście kogo tu nie napisałam? Najbliższej mi osoby. Mego Księcia, mam nadzieje, że rozumiecie czemu go tak nazwałam.. Tak jak ja byłam jego księżniczką, on mym księciem na deskorolce, zamiast rumaku.. Tak Maksiu mój.. Siedzi obok mnie, widzi co piszę i się śmieje.. Nie, nie myślicie, że wybrałam 'jego' jako osobę która mnie widzi.. nie chciałabym aby przeze mnie zamknęli moje ciacho w psychiatryku..  W dniu mojego pogrzebu nie wytrzymał.. Chciałby się teraz wypowiedzieć, ale to moja wiadomość do was, więc mu nie dam.. Wredna ja.. Uua! Mówi mi, żebym napisała, że są dwa rodzaje ludzi osób umarłych, mocne i słabe.. On był niestety tą drugą wersją.. Tak jak zaczęłam w dniu mojego pogrzebu, dosłownie na moim grobie, upił się a potem podciął sobie żyły.. Nie wiedziałam o tym, byłam w tym czasie z rodziną, chciałam zobaczyć co będą o mnie mówić na stypie.. Ten powiedział, że przyjdzie za chwilę, chce chwile pobyć ' ze mną' sam na sam.. I już go nie zobaczyli żywego.. Nie mam chyba, więcej o kim wam chyba powiedzieć, to chyba jedyne osoby które, były w moim życiu, odkąd je poznaliście.. Przepraszam was mocno i dziękuję, że ze mną byliście..

Tak, ostatecznie to koniec.. można to nazwać EPILOGIEM, jednak specjalnie zapisałam to jako rozdział.. MIAŁY BYĆ DWIE NIESPODZIANKI, JEDNA TO JEST TA, ŻE WŁAŚNIE ZAKOŃCZYŁAM PISAĆ, DRUGA MYŚLĘ NAD ZAŁOŻENIEM DRUGIEGO BLOGA.. 
ale jako, że wiem, że tu nie miałam czasu.. strasznie was zaniedbywałam to nie wiem.
Pewną koncepcje mam, bo tyle się ostatnio u mnie dzieje, że wyszedłby z tego nie zły blog..
Chciałabym, żeby rozdziały wtedy były dodawane codziennie opisując jakby co czuje, co się wydarzyło danego dnia, tylko, że to nie byłoby jako JA tylko owa POSTAĆ, chłopak którego jeszcze kilka dni temu nazywany był przeze mnie 'loverem' zastąpiłby go któryś z członków one direction.. Nie wiem co i jak, chce poznać wasze zdanie.. CHCIELIBYŚCIE COŚ TAKIEGO? 
* oczywiście, nie dosłownie będą to dni całkowicie moje, bo możliwe, że by was to zanudziło.. :)

Bardzo, Bardzo DZIĘKUJĘ każdej osobie czytającej bloga..
moją ostatnią do was prośbą, jest
 ostatni komentarz od was na tym blogu.. 

W IMIENIU MOIM I FIKCYJNYM BOHATEROM, JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ!

napiszcie co sądzicie o pomyśle na nowy blog ;)

kontakt?
twitter : @laajk98
pytania? : ask.fm/laajk98

sobota, 2 marca 2013

Rozdział dziewięćdziesiąty siódmy.

1 Września.
Oczami Harrego.
Skończyliśmy jeść i od razu musieliśmy pojechać na 'poranną próbę'. Odeszliśmy od stołu, z chłopakami skierowaliśmy się do wyjściowych drzwi a Lilo poszła na górę. Domyślam się, że do pokoju.. Tak słodko dzisiaj wyglądała. Nie odstawiła się tak jak każda inna zrobiłaby to na jej miejscu. Ona na luzie, mimo pomalowanych oczu nadal wyglądała bardzo naturalnie. Z myśli wyrwał mnie dźwięk mojego imienia. - Harry.. - powtórzył ktoś jeszcze raz, wtedy podniosłem głowę i rozejrzałem się wokół zdezorientowany. Wszyscy dziwnie patrzyli. - Mhm? - mruknąłem.
Lo. - Żyjesz? - spytał nieco rozbawiony. Domyślam się, że owy śmiech spowodowany był moją miną.. Kiwnąłem głową, że tak i zaczęła lecieć muzyka... Śpiewałem jako pierwszy, minęło pół godziny i moje miejsce zajął Zayn.. odszedłem do stolika z wodą, tak ja ciamajda musiałem się oczywiście oblać. Ej, Daniel zamówię taksówkę i pojadę się przebrać, okej? - spojrzałem na niego pytająco, a ten rozbawiony kiwnął głową, że tak. Skierowałem się do drzwi.. Cholera jak ja wyjdę z takimi spodniami? Nie miałem nawet się czym zasłonić. Chuj z tym, najwyżej wylecę na okładkę jakiegoś durnego szmatławca... Wychodzę z budynku i od razu udaje mi się zatrzymać taksówkę. Uch, jaki szczęściarz! Podaję taksówkarzowi adres, facet widać długo jeździ.. nie stwierdzam tego tylko po jego zsiwiałych włosach, jednak skręcił w jakąś małą uliczkę i w zaledwie siedem minut dojechaliśmy pod hotel bez żadnych korków. Zapłaciłem, podziękowałem i szybko skierowałem się do środka. Starałem się niemal przebiec do najbliższej windy, gdyż mieliśmy pokój dosyć wysoko.. Dziewczyna w recepcji uroczo się uśmiechnęła.. Gdyby nie taka sytuacja chętnie bym z nią pogadał, nawet ładna, no wiecie niska brunetka z pięknymi oczami i z dużym biustem.. Podszedłem do drzwi, wkładam rękę do kieszeni, cholera nie mam karty! Wrr, wybieram numer do Daniela..
*D.- Tak? Harry? - spytał wesoło. Domyślam się, że pewnie nadal mają polewkę z mojego 'oblania' się.
*H.- Jest problem, zostawiłem kartę u was. - powiedziałem poddenerwowany, wcale nie było mi do śmiechu.
*D.- Co? Och.. Poczekaj Liam mnie woła, dam ci Louisa. - I już go nie było słychać, za to w słuchawce pojawił się głos przyjaciela..
*Lo.- Sieeeeeemango! - niemalże krzyknął wesoło. - Coś się Haroldzie stało?
*H.- Jeżeli te 'coś' można stwierdzić to, że zapomniałem wziąć kartę do pokoju, to tak. Stało się. - ze zdenerwowania mieszają mi się słowa. Jeszcze ten ich dobry humor..
*Lo.- To idź u mnie powinna być Lilian i pożycz coś ode mnie. - Powiedziałem krótkie 'Yhym' i się rozłączyłem. Właściwie czemu sam na to nie wpadłem? Przy okazji mogę pogadać z Lil.. Chciałbym, żeby tam to co było między nami wróciło. Tak, pewnie jestem głupi, domyślam się, że to nie możliwe... Gdyby chciała do mnie wrócić, to nie wybrałaby Zayna który zmarnował szansę, którą ja chciałbym otrzymać..
Podchodzę do drzwi... Postanawiam zapukać, kto wie co ona tam robi... Tak, tak zboczuchy, domyślam się co mieliście teraz na myśli... Staję tak pięć minut, ale nic. Chwytam za klamkę, drzwi są otwarte.. ale wchodząc głośno oznajmiam, że że to ja.. Jednak nikt mi nie odpowiada. Wchodzę dalej, zamykając drzwi za sobą, nawołuję jej imię. Jednak nadal głucha cisza. Rozglądam się wokół, już mam iść dalej gdy dostrzegam bezwładną rękę wystającą zza łóżka. Czuje jak zaczyna mnie ściskać w środku. Zaczynam tam biec, mam wrażenie jakby ktoś włączył spowolnienie, każdą sekundę czuję jak wiek.. Dobiegam do niej. Czuje jakbym umarł, dosłownie. Jest cała blada. Jej ręka leży wśród kałuży krwi zmieszanej ze szkłem. Szukam czegoś do owinięcia ręki. Chwytam jakąś bandamkę z walizki obok przewiązuję rękę. Ona leży tak bezwładnie, czuję łzy na policzkach. Nie wytrzymuje, sprawdzam puls. Żyje. Wyjmuję telefon z kieszeni, wybieram alarmowy numer.. Szybko zdaję im relacje co i jak gdzie mają przyjechać krzyczę, żeby się pośpieszyli. Starają się mnie uspokoić. Mają za chwilę być.. Potrząsam nią delikatnie, płacząc proszę aby się ocknęła.. Nie wytrzymuje.. Uderzam pięścią w podłogę. Pech sprawia, że o mało co nie trafiam w jej rękę, jednak uderzam tak, że moja prawa ręka zawiera w sobie szkło. Syczę z bólu, a wtedy do pokoju jak jacyś terroryści wpadają osoby z karetki, mają ze sobą nosze. Wkładają ją zwinnie. Przy mnie zatrzymuje się starszy lekarz, spogląda dziwnie na moją dłoń.
Dr. - Kim jesteś? Co tu się stało? Kim ona dla ciebie jest? - Mówił to strasznie sztywno.
H.- Harry, Harry Styles. Nie wiem, zadzwoniłem do was od razu jak się tu znalazłem. Jestem przyjacielem jej brata.. Właściwie jej też. - powiedziałem szybko. Plątał mi się strasznie język. Byłem zdenerwowany.
Dr. - Jedziesz z nami, przy okazji opatrzę ci rękę. - Wstaję, podążam za nim.. Gdy znajduję się w karetce. Odjeżdżamy na sygnale, a ja przypominam sobie w jakim stanie jest Lilo. Dostaję jakby furii? Jestem przerażony. Ale dochodzi do mnie, że zachowuję się źle w stosunku do przyjaciół. Louis jak najszybciej powinien się o tym dowiedzieć.. Wybieram numer do Louisa, odbiera po pierwszym sygnale. - I jak masz te spodnie? Tylko tych nie oblej.. - i w tle było słychać chichot nie tylko jego. - Louis, kurwa. Nie czas na żarty.. - Ej zaraz, czekaj. Co ty odwalasz? Postanawiasz oglądać sobie filmy? na próbę ziomeczek.. - Jakie filmy?! - Mówię głośno zirytowany. - No przecież słyszę odgłos karetki. Ty se znowu te filmy medyczne oglądasz. - Kurwa, nie ma czasu na żarty. Nic nie oglądam, ja jestem w karetce. - Co jak to? - teraz słyszałem głos wszystkich chłopców chórkiem. - Co zrobiłeś? - dopytywali się dalej. A mnie jakby zatkało. Mój głos automatycznie się zmienił, zacząłem szlochać. - Nie wygłupiaj się, to nie jest zabawne.- usłyszałem głos Daniela. - Nie wygłupiam.. - przerwałem na chwilę. Nie potrafiłem im tego powiedzieć, czułem jak dławię się łzami. Zza siebie słyszę głos doktora z prośbą abym się opanował. - Harry? Jesteś? - nadal mówili wesoło. To jeszcze bardziej denerwowało, czy oni nie rozumieją?! - Lilian ma rozcięte... - przerwał mi głos Louisa. Który nie brzmiał już tak jak przed chwilą, teraz był załamany. - c-c-o.. - wrzaśnięcie, po czym usłyszałem mocne uderzenie....


Nie odpowiadam na pytania w komentarzach.
NAWET NA TAKIE CZY BĘDZIE ROZDZIAŁ CZY COŚ.
jak chcesz coś wiedzieć to tu: www.ask.fm/laajk98



OSTATNI DIALOG JEST PISANY W TAKI SPOSÓB SPECJALNIE.
wiem, że nie jest to wygodny sposób.
ALE TAK WYRAŻAM BARDZIEJ EMOCJE..


czwartek, 21 lutego 2013

96.

1 Września.
Nie miałam innego wyjścia. Jedyne co mi pozostało to pożyczyć koszulkę od brata. Podeszłam do walizki Louisa. Wynalazłam siwą koszulkę z wielką marchewką, wydawała się okej, więc ją wyjęłam i wcisnęłam pomiędzy rurki a bieliznę, które trzymałam w ręku. Zdążyłam się podnieść a z łazienki wyszedł odświeżony już Lou.- A ty co czaisz się obok moich walizek? - powiedział żartem z udawaną powagą. Już miałam coś odpowiedzieć, ale otworzył drzwi, uświadomił, że schodzi na śniadanie. Ja, poszłam do łazienki. Tam się wykąpałam i ogarnęłam.. Wychodząc obejrzałam się w lusterku. Wyglądałam dziwnie. Mimo, że to Paryż i mam wrażenie, że powinnam się jakoś odstawić, żeby tym na dole szczeny opadły, ale no tak czuję się dobrze, a chyba właśnie o to chodzi. Jeszcze do tego te moje włosy... Które ni są proste, ni kręcone.. Takie se dzikie fale, tak to chyba będzie najlepsze określenia. Do głowy wpadła mi myśl ' zachowujesz się jak Zayn.' i to spowodowało, że od razu odskoczyłam od lusterka. Zaburczało mi w brzuchu. No tak, czas iść zjeść.. Gdy znalazłam się na dole poczułam się jakoś nieswojo. Każdy się za mną oglądał. To jednoznaczne, było, że tu nie pasuje. Taki HOTEL i ja.... Postanowiłam nie zwracać uwagi na ludzi i dosiadłam się do stolika one direction. Gdy gapie to zauważyli, jeszcze bardziej się wgapiali.
Lo.- Czyli jednak miałem racje.... - Chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam.
LL.- Proooooszę, nie komentuj. Nie ma mojej jednej walizki. - powiedziałam, nieco zdenerwowanym tonem. Ale jaka kobieta nie zdenerwowałaby się gdyby zagubiły się jej najważniejsze rzeczy? Zauważyłam, że chłopcy patrzą po sobie ze zdziwieniem.Nagle dosiadł się do nas Daniel. Był ubrany w dresy i o rozmiar za dużą koszulkę. Uśmiechnęłam się do niego, a ten przymrużając oczy zapytał się czy coś nie tak. Kiwnęłam głową, że nie i zjawiła się kelnerka.. Strasznie wolno zbierała te zamówienia, nie zadziwia nikogo to, że przy Niallu stała najdłużej.. ale same jej tempo pisania, przy mnie stała z dziesięć minut. Tak, szczerze podejrzewam, że to tak specjalnie, no wiecie, żeby jak najdłuższą chwilę spędzić z tymi 'sławnymi chłopcami z Łan Dajrekszyn" yh. Trochę to denerwujące, ale trzeba się do tego przyzwyczaić. Tak, rozmyślając nad tym to już się prawie przyzwyczaiłam.. Siedzieliśmy tak, oni gadali. Ja siedziałam cicho, do czasu.
Lo.- Lilian mówiła, że nie ma swoich walizek. Nie zgłaszali nic do ciebie?
D.- Co, oj. Pierwsze słyszę, zaraz zadzwonię.- odszedł.
N.- Co zdecydowałaś? Przyjmujesz propozycję Daniela? Nagrasz z nami duet? - zalał mnie pytaniami. A ja nadal nie wiedziałam co postąpić, ale domyślam się, że jak wróci będzie pytać. A do dzisiaj miałam czas. Yh, słabiutko. Jak mówiłam już, szkoda nie przyjąć. Ale głupio mi się tak wybijać na bracie i jego przyjaciołach. - Nie mam pojęcia. - przyznałam szczerze i spuściłam wzrok, wiedząc, że będą szukać we mnie jakiejś podpowiedzi mojej decyzji. Ale jak? Jak ja sama nie potrafiłam.. Wrócił Daniel z dziwną miną.
LL.- I jak? wiadomo coś? - powiedziałam z mocno dosłyszalną nadzieją w głosie.Pokiwał głową, że nie.
D.- A ty zastanowiłaś się nad moją propozycją? - No, cholera. Wiedziałam. Czy on czyta w moich myślach?
LL.- Właściwie to nie wiem.. jestem bardziej na tak, niż na nie.
D.- No to jest to jednoznaczne, że przyjdziesz na wieczorną próbę chłopców. A teraz żegnam. - I odszedł...
Po zjedzeniu śniadania, chłopcy poszli na 'poranną' próbę, a ja zupełnie nie wiedziałam co robić. Iść pozwiedzać sama? To mogłoby być okej. W głowie pojawia się lampeczka, że może kogoś poznam. I teraz kolejna tylko, że tym razem czerwona. Nie mogę nikogo poznać, zbyt szybko się przywiązuje... Nie potrzebuje nowych znajomości, chyba.. Teraz siedząc na kanapie w pokoju wspólnym z Louisem, wpatruję się w lustro i zdaje sobie sprawę, że jestem samotna. Jestem głupia prawda? Jestem w cudownym mieście zakochanych, mam przyjaciela który jest daleko ode mnie, mam ICH, zawsze mogłabym teraz wstać z udawanym uśmiechem na ryju i podziwiać to miasto w samotności......sama...... te słowa zaczynają mnie prześladować. Podnoszę głowę, spoglądam przed siebie, widzę siebie, patrzącą w siebie, kolejny dowód, że jestem głupia. Ale nie skończyłam co widzę, bo widzę smutną dziewczynę, widzę, że coś ją dręczy. Gdybym nie wiedziała, że to ja zastanawiałabym się co, chociaż właściwie, mimo że jestem nią nadal nie wiem do czego tak naprawdę dążę. Nie widzę celu dalszego życia. Tak uwielbiam swoje monotonne przemyślenia. Nagle chce mi się pić. Dziwne. I po co się tym chwalę? Mam pełną wygodę.. Odrywam wzrok od odbicia na kilka sekund, przetaczam się przez łóżko i dorywam się do szafki Louisa. Tam znajduje butelkę wina. Włoskiego, słodkiego wina. Mam myśl, że to da mi ukojenie. Uua, pewnie zła myśl. Ale cóż? Otwieram ją zwinnie, mimo że robię to pierwszy raz. Wracam na swoje poprzednie miejsce, po czym zjeżdżam w dół. W taki sposób opieram się plecami o łóżko, spoglądając znowu w swoją twarz. Dziwię się sobie czemu nie płacze? Przeważnie w filmach w takich momentach dziewczyna płacze. A ja? Nie mam siły? Nie... wiecie co ja myślę? że to to, co powiedziałam kiedyś.. na początku mojej historii do Zayna, tak to chyba był on z tego co pamiętam mianowicie ' ja nie jestem inne' sądzę, że to jest główny powód. A może też to, że lubię się wyróżniać? Chociaż nie, to drugie tu nie pasuje. Bo przy kim mam się teraz wyróżniać..... skoro jestem SAMA...... saaaama, saaama, samiutka?! Odwala mi kompletnie, a wiecie co? Dopiero teraz, stop, w tym momencie zrobiłam pierwszy duży łyk tego 'cuda'. I teraz kolejny i kolejny, kolejny, znów. Znacie mnie dobrze, wiecie, że pije rzadko. Nie wiem co się dzieje ze mną, chyba ten wyjazd to był zły pomysł... Wypijam butelkę do końca, czuję się słaba ale mocna. Nie wiem czy mnie rozumiecie? Yh, przepraszam, że zapomniałam. Nikt mnie nie rozumie. Wiem, że jest wiele osób w gorszej sytuacji, którzy mimo to żyją z uśmiechem, nie koniecznie szczerym, ale z uśmiechem! Ja tak nie umiem, nie wychodzi mi kłamanie ostatnio, nie potrafię być sztuczna, wszystko we mnie wstępuje, wszystko odbieram ze zdwojoną mocą złego, czegoś co chce mnie dobić.. Wpada we mnie złość, uderzam plecami i głową z całej siły w łóżku, chce więcej.. Jedna butelka ma mi starczyć? Na zabijenie wszystkich smutków?! W pewnej chwili nie panuje nad sobą, uderzam butelką w rękę, czuję się słabsza, czuję jak oczy mi się zamykają, jedyne co widzę to krew........

przepraszam..

KOCHANE MISIEGI, NIE WIEM ILE WAS ZOSTAŁO. 
CHCE WAM PRZEKAZAĆ, ŻE JAK JAKIEŚ PYTANIA TO TU:
WWW.ASK.FM/LAAJK98   chyba, że wolicie gadu. nie wiem..........
TAK MAM TWITTERA : @LAAJK98
           * jeśli chcesz follow back , proszę upomnij się.



poniedziałek, 4 lutego 2013

95.

31 Sierpnia.
Już siedzę w samolocie, właśnie wylatujemy. To mój pierwszy lot, nie czuje się jakoś inaczej. No wiecie, podekscytowana tym swoim pierwszym razem. Nie komfortowo czułam się siedząc obok Zayna, wolałabym, żeby zamienił się z Liamem. Z tym, to chociaż pogadać mogę. Nałożyłam słuchawki na uszy, a gdy do mojej głowy wleciała piosenka, usnęłam..
1 Września.
Obudziło mnie szturchnięcie w ramię. - Ej, za chwilę lądujemy.- Na początku nie wiedziałam, która niańka mnie budzi. Ale po otworzeniu oczu, stało się to jasne, że Zayn. Tylko on był na tyle blisko. Mimo że nie wypada się tu przeciągać, zrobiłam to. Nie moja wina. Kwestia przyzwyczajenia, nagle się nie zmieni. Uderzyłam przez przypadek Zayna, to jest dowód, że siedzi zbyt blisko. - Ups, sorry. - powiedziałam nastrojem który wahał się pomiędzy miłym tonem a chamstwem. W odpowiedzi usłyszałam tylko 'okej'. Ej, co jest? aaaa, podmienili nam Malika?! To bardzo prawdo podobne.. A może nasze kontakty w tym Paryżu jednak się polepszą nie pogorszą? A może ja po prostu źle zrozumiałam, a te 'okej' miało być chamskie?
Wylądowaliśmy jakieś dziesięć minut temu. Właściwie teraz znajduję się już z powrotem w vanie, w którym muszę przyznać jest mi o wiele wygodniej niż w samolocie. Spoglądam na telefon, który wyświetla godzinę trzecią trzy, pierwsza moja myśl kieruje się na Thomasa. Ciekawe co u niego? Minęło kilka godzin, a ja się cholernie za nim stęskniłam. Czemu tak późno oznajmiliśmy sobie co do siebie czujemy? Ciekawi mnie, czy on chociaż przez sekundę pomyślał o mnie. Tak jak ja teraz w tym momencie o nim.. Z myśli wyrwał mnie Niallerek który jako jedyny wraz ze mną i oczywiście kierowcy, nie spał.
N.- O czym taka poruszona myślisz? - Spojrzałam na niego, oszołomiona na początku. Musiałam chwilę pomyśleć, żeby dotarło do mnie co powiedział. On wlepiał we mnie swe niebieskie oczęta.
LL.- Myślę, że strasznie zgłodniałam. - powiedziałam coś co najszybciej wpadło mi do głowy. Skłamałam.
N.- Ooo, wiesz ja też. Czytasz normalnie w moich myślach. - Uśmiechnął się miło, a ja odwdzięczyłam czyn.  Już powoli oddawałam się Orfeuszowi, co strasznie chciał mnie chyba zabrać w są krainę..
N.- Powinnaś przyjąć ten kontrakt Lilian. - Zauważyłam, że mówi to już prawie śpiąco.
LL.- Yh, nie ma powodów. A po za tym, dobrze o tym wiesz, że moja współpraca z wami... - przerwał mi.
N.- Masz na prawdę świetny głos... - Tylko tyle zrozumiałam, reszta zmieniła się w dwu minutowy bełkot. I usnął. Ja, jeszcze z powrotem wyciągnęłam telefon i postanowiłam napisać do Maksa.. No więc zaczynamy: " Wiem Maksymilianie, że cię obudziłam. Ale doleciałam. Właśnie idę spać i tobie też życzę dobranoc. kiss" Myślałam, nad wysłaniem smsa jeszcze do Tommiego. No, ale jak co ja mu napiszę? "i love you" , a może ' szczęśliwie doleciałam, wiem, że się cieszysz. PA " yh, moja głowa siada. Teraz nic nie poradzę. Usnęłam....
Obudziłam się. Nie otwierając oczu poczułam miękki materac pod sobą. I właściwie czemu ja leżę prosto? To trochę niedorzeczne w samochodzie? Nie chętnie otworzyłam oczy. Właściwie prawie nic nie zobaczyłam, bo z powrotem je zamknęłam. Jasność, yh wolę noc! Wymyśliłam sposób. Przekręciłam się cała w drugą stronę i dopiero wtedy otworzyłam oczy. Z lekkiego przymrużenia, moje oczy prawie wypadły. Obok mnie leżał Louis. Nie spał już, pisał do kogoś sms'a. Po chwili odwrócił się w moją stronę i ujrzał, że już nie śpię. - Wyspana? - spytał spoglądając troskliwym spojrzeniem.
LL.- Yhym, tylko co ja tu robię? - usiadłam aby lepiej go widzieć. Zrobił to samo. Poczułam się jak za czasów dzieciństwa kiedy bawiliśmy się w takie 'papugi' i denerwowaliśmy siebie wzajemnie..
Lo.- W jakim sensie, co tu robisz? Witamy w Paryżu. - Miał tak miły głos, że myślałam, że jeszcze śpię. Czułam jak powoli głupieje, co się między nami dzieje, że jest aż tak miło i spokojnie?
LL.- Nono, eghm z tobą w łóżku? Yh, no przede wszystkim w łóżku. Przecież usnęłam w samochodzie. Chyba? - Spojrzałam na niego przenikliwie, ale nie chciałam, żeby wyszło zbyt chamsko więc dodałam serdeczny uśmiech. On odwzajemnił gest po czym zaczął swój monolog:
Lo.- No więc, jak dojechaliśmy na miejsce obudził nas kierowca. Ze względu na to, że jak to Harry uznał 'słodko spałaś' postanowiliśmy cię nie budzić. Liam wraz z Danielem, który przyjechał od razu za nami, poszedł odebrać klucze w postaci kart do naszych pokoi. My wzięliśmy się za bagaże, a Styles jako ochotnik wziął ciebie. Gdy wszyscy już znaleźliśmy się w hotelu, dowiedzieliśmy się o pewnej komplikacji która zaszła w hotelu. Polegało to na tym, że potrzebowali pokoi, bo mieli taki nagły wzrost klientów. Uznali po swoich obliczeniach, że po co niby słynnemu one direction miałoby być osiem pokoi? Stwierdzili, że musieli popełnić jakiś błąd i pokój który miał należeć do ciebie został sprzedany, komu innemu.- przerwał na chwilę, aby zaczerpnąć powietrza.- Potem ogarnialiśmy z kim masz spać, na pewno nie zgadniesz, że jako pierwszy wyrwał się Ha...- Przerwałam mu.
LL.- Dobra Loui, nie chce tego słuchać. Cieszę się, że to ty. - Po moich słowach, zauważyłam jak jego oczy się rozpromieniły. Po chwili poczułam mocny, braterski uścisk. Odwzajemniłam go oczywiście. Szepnął mi do ucha, że brakowało mu tego.. Odpowiedziałam tak samo cicho, że mi także.. Oderwaliśmy się po chwili.
Lo.- Lilo.. - Zaczął, a ja mu po raz kolejny przerwałam.
LL.- Bardziej spodobało mi się jak powiedział do mnie Horanek.
Lo.- Czyli zmieniasz imię? mhmmmm.. - udał zamyślonego po czym dodał.- nazwisko także?
LL.- Mhm.. raczej nie wiesz to taki artystyczny pseudonim..
Lo.- O czyli jednak zdecydowałaś się podjąć decyzję Daniela?
LL.- Nie wiem.. To dobra szansa, mam dużo szczęścia. Ale nie chce się stawać jakby popularna dzięki wam. - Powiedziałam to dosłownie szczerze, to co myślę. Źle czułabym się wiedząc, że wybiłam się na bracie. Ale jaka musiałabym być głupia, żeby nie przyjąć propozycji? Taka może więcej razy już mi się nie trafić. Nie wiem, już sama się z tym gubię.. Ciekawe co wy byście zrobiły na moim miejscu.
Lo.- Ogarnij, proszę. Każdy z nas chce ci pomóc, a ty masz na prawdę świetny głos. - poklepał mnie po ramieniu, znów się do niego lekko uśmiechnęłam.- A dowiem się w końcu jak mam się do ciebie zwracać?
Odsunęłam się od niego i wyciągnęłam rękę. - Mów mi Lilian. - starałam się powiedzieć to poważnie.
Lo.- Masz rację, pasuje do ciebie. - Zaczął wstawać, rozczochrał mi włosy. - wstawajmy już na śniadanie. - Wstał, podskoczył zwinnie do walizki, zabrał co trzeba i zniknął za drzwiami do łazienki.
A ja zamiast wstać rzuciłam się za siebie. W taki sposób znalazłam się z powrotem w pozycji leżącej. Wynalazłam w kieszeni telefon, wskazywał jedenastą jedenaście, cholera znowu ta godzina. Pierwsze co mi przyszło do głowy to znowu Thomas.. Nie chce o nim myśleć! W przerwaniu tej czynności uratował mnie dzwoniący telefon. Nie zdążył nawet wydobyć się dźwięk bo gdy zauważyłam napis 'Maksiu;*' gwałtowanie odebrałam. - Czeeść! - wrzasnęłam niemalże wesoło do wbudowanego mikrofonu.
M.- Spokojnie księżniczko, co tam słychać? - usłyszałam jego głos. I czułam jak robi mi się cieplej.
LL.- Stoop, Maksymilianie czy ty wiesz ile ty teraz płacisz?- wydarłam się jeszcze głośniej.
M.- Żeby usłyszeć twój głos, mogę płacić każdą cenę. - Powiedział to niemal poetycko, słodko!
LL.- Tak, tak słonko pogadamy wieczorem na skypie.- Nie dałam mu dojść do słowa i się rozłączyłam. Trochę wyszło chamsko, więc postanowiłam napisać smsa.. ' Przepraszam, nie mogę cię skarbie naciągać, do wieczora. kissky'. Rzuciłam telefon obok siebie a sama wstałam. Rozejrzałam się po pokoju, zauważyłam tylko jedną swoją walizkę. Podeszłam do niej, w niej znajdowały się spodnie, buty,bielizna,ładowarka, aparat.. noo, cheeeja! A koszulki? Gdzie moja druga walizka? Z prostownicą? Lokówką? Suszarką? KOSZULKAMI? 



CZYTASZ TO KOMENTUJ.
NIE CHCE ROBIĆ TYCH ALL'A SZANTAŻY, CZY JAK TO TAM NAZWAĆ..
WIECIE O CZYM MOWA TE TAKIE TYPU 10KM=NOWY ROZDZIAŁ...
BO Z TEGO CO WIDZĘ NOTKA JEST WIDZIANA OK. 230 RAZY, 
A SKOMENTUJE PIĘĆ. TOO NIE JEST MIŁE.FAJNE.ANI NIC. CZEŚĆ.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Dziewięćdziesiąt cztery.

Tak powróciłam, za to możecie jedynie podziękować dla Oli.
__________________________________________________________



31 sierpnia.
Oczami Louisa.
Wysiedliśmy i tak jak to Liam obmyślił rozdzieliliśmy się. Nasza czwórka skierowała cię do biura Daniela. Mieliśmy się tam zjawić, aby ostatecznie podpisać ostatnie papiery w związku z naszym kontraktem. Szczerze, zdziwiło mnie to, że Paul tak szybko odpuścił i na drugi dzień dostaliśmy na piśmie wymówienie. Czułem się nie pewnie, że to akurat oni w dwójkę poszli sam na sam. Przecież ona może uciec, odwali jej coś i jeszcze się pobiją? Zamyślony, wchodziłem po schodach na ósme piętro.  Właściwie to byłem tak zajęty nad kontrolowaniem myśli, że miałem to gdzieś czy idę czy jadę windą. Chociaż wiadomo, że ta druga opcja byłaby o wiele wygodniejsza. Znowu poruszę ten sam temat co przed chwilą, bo na serio strasznie martwię się o tą dwójkę. Wiem, że on nie da sobie pogrywać a ona może przesadzić i.. z myśli wyrwał mnie ból nosa, właściwie większej części twarzy za którą mimowolnie się złapałem. Bolało mocno, ale przez chwilę. Okazało się, że przywaliłem w drzwi, od wyznaczonego celu dzielą nas tylko te szklane, szczerze nawet ładne drzwi. Wszystkim oprócz mnie było do śmiechu, ja z przyzwyczajenie udałem obrażonego. Rozsunąłem drzwi aby nie tkwić dalej w miejscu i słyszeć chichot przyjaciół. - Oo, no to mamy sławne One Direction. - Powiedział za chrypnięty mężczyzna, wyglądający na człowieka z trzydziestką na karku. Spoglądał na nas z uśmiechem. My jak to przystało kulturalnie się przywitaliśmy, mogę się założyć, że było w nas widać spięcie i stres.  - Może usiądziecie? Nie chce wam się chyba całego spotkania sztywno stać i się patrzeć na mój wrak człowieka? - skorzystaliśmy z propozycji, mimo że nie odczuwałem tego wcześniej byłem strasznie zmęczony po tych niezliczonych schodkach. Z brakiem skrępowania rzuciliśmy się na łososiową kanapę, która idealnie pasowała do nowoczesnego ustroju.
D.- Jest was czwórka. A z tego co mi wiadomo, jest was piąteczka? - świdrował w nas swoimi oczami, ciekawe czy robił to umyślnie? a może nawet nie zdawał sobie z tego sprawy?
Lo.- ee, Zayn poszedł z moją siostrą do drugiego samochodu, bo złapała ich ulewa.- Nie wiedziałem, czy chce wiedzieć czemu go nie ma. Ale wolałem od razu, krótko, zwięźle i na temat wytłumaczyć przyjaciela.
D.- Para? - rzucił szybko, a ja nie wiedziałem co powiedzieć. Czy teraz też mam mu streścić wszystkie nasze przygody? Kiedyś dowie się ich na pewno, ale nie sądzę, żeby był to odpowiedni moment..
D.- To chyba nie ten wasz Zayn?-spytał zdziwiony. Już chciałem zapytać się 'o co chodzi' ale nie musiałem, do moich uszu doleciał słodki głos, był to dźwięk bardzo miły dla uszu. Ta, miła chwila trwała tylko chwilę bo do pomieszczenia wparował zdyszany Mulat a my wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Wlepiał w nas swoje zdezorientowane oczy. - Co się stało? - powiedział po chwili wpatrywania się. Pokiwałem głową i dodałem, że nic.Do moich uszu znowu powrócił przemiły dźwięk. Zauważyłem, że każdy to usłyszał. Jak zaczarowani wszyscy powstaliśmy i zaczęliśmy kierować się w stronę drzwi. Nagle się ocknąłem i jako, że szedłem pierwszy to zatrzymałem całą grupkę. - Zayn, gdzie jest Lilo? - Nie tylko jego wybudziło to z myśli, każdy przeszywał go ciekawskim wzrokiem. Może to  dziwne, ale czułem ale jak moja twarz mimowolnie przybiera nie zbyt przyjemną minę, miałem ochotę mu przywalić. - ee, no jak to ona obraziła się bez powodu. - Moje pięści powoli się ścisnęły, zauważyłem jak Liam kręci do mnie delikatnie głową spoglądając raz na dłoń a raz prosto w oczy. 
Li. - Zaayn, a dokładniej o co się obraziła? I przede wszystkim gdzie ją zostawiłeś? - Mówił opanowanym tonem , co chwilę mi się przyglądając czy opadła ze mnie złowroga temperatura. 
Z. - No, tam na schodach na dole, gdzieś. - Mówił dosyć nie wyraźnie, było słychać zakłopotanie.
Lo. - Daniel, ja cię przepraszam ale nie mogę tak po  prostu tu zostać i czekać, aż sama da jakąś oznakę. Nasza piątka dobrze wie, że takie coś graniczyłoby z cudem. - Zaatakowałem go takim monologiem.
D. - Louis, nie ma co się tłumaczyć, dobrze cię rozumiem. I może nie stójmy  tu tak, tylko chodźmy jej poszukać.. Zrobiliśmy tak jak powiedział Daniel, dosłowniej zaczęliśmy jej szukać. Schodząc na dół, coraz głośniej słyszeliśmy głosik. Ciekawość coraz bardziej narastała jak ta kobieta (bo raczej to nie jest męski głos) może wyglądać. Czy jest to urocza blondynka w lekkich falach? A może seksowna brunetka z prostymi ścieniowanymi włosami? Moje myśli bardzo wprowadziły mnie w błąd. Gdy dotarliśmy na miejsce do ów głosu cuda, przeżyłem szok. I nie tylko ja.  Zrobiłem minę tzw. 'skarbonki'  a właściwie nie tylko ja uległem nie widzialnemu otwieraczowi. Staliśmy tak wryci przez chwilę, dopóki; 
Z.- O kurwa. -...dopóki nie krzyknął. Dziewczyna to usłyszała. Wstała. Zrobiła krok do przodu, po czym zdejmując słuchawki, odwróciła się w naszą stronę. Zauważyłem w niej przerażenie i coś jeszcze..
Oczami Lilo.
Siedziałam tak sama z słuchawkami na uszach, pośpiewując sobie cicho razem z  wykonawcami w napływającej we mnie muzyce. Czułam się strasznie samotna, niepotrzebna, jak z każdą sekundą coraz bardziej zamykam się w sobie.. W pewnym momencie gdy wsłuchiwałam się w dosyć wolną i smutną piosenkę, usłyszałam słowa które zupełnie tu nie pasowały. Dałam sobie chwile aby się uspokoić. Dałam czas spłynięcia ostatnich łez. Tak dałam spust emocjom, chyba nie ma się czego wstydzić skoro tak łatwo się mi o tym opowiada.  Wstałam, otrzepałam spodnie. Obracając się by wynaleźć stwórcę owego odgłosu zaczęłam zdejmować z siebie słuchawki. Gdy odwróciłam się o dokładne sto osiemdziesiąt stopni. Poczułam jak uderza we mnie przerażenie. Miałam ochotę zapaść się podziemie. Podczas odwracania miałam nadzieje, że to jakiś woźny, kelner? może sekretarka? Ale nie oni. Nie moje niańki! I to jeszcze z jakimś facetem. Domyślam się, że to pewnie ten ich nowy menadżer. Poczułam się lekko zgapiaczem, bo przybrałam taką minę jak oni, mimowolnie. Staliśmy tak w milczeniu wpatrując się w siebie. 
D.- Jej, masz na prawdę świetny głos! - Przełamał milczącą barierę, którą chyba każdy bał się przekroczyć. Czułam jak się powoli rumienię, a to raczej do mnie nie podobne. - ee, dziękuję.
D. - Domyślam się, że to jest owa Lilo. Mhm, raczej nie spotykane imię.
LL.- Bo to nie imię, nazywam się Lilianna, yh widać już się na mnie poskarżyły.. debile - dodałam cicho.
D.- Widzę, że stosunki macie nie zbyt dobre. Właściwie Louis nie chwaliłeś się talentem siostry. - Do niego dołączyło się 4/5 one direction coś tam, że im też nigdy nie wspomniał. A on stał jak zamurowany.
Lo. - Bo, bo, bo ja nic nie wiedziałem. - powiedział po chwili. Racja, tu się z nim zgodzę. Ostatni raz śpiewającą mógł mnie zobaczyć gdy chodziłam do kościelnego chóru za czasów gdy tata jeszcze żył. Yh, znowu na jego myśl posmutniałam. Ale mam nadzieje, że reszta tego nie zauważyła. 
H. - Ty płakałaś. - stwierdził cicho, lecz jego cicho z tą jego przeuroczą chrypą wyszło tak, że wszyscy usłyszeli. E, po co ja dodałam ten epitet? Czemu ja tak ich określam. Gdy mówię ICH mam nadzieję, że domyślacie się, że  chodzi o Zarrego. Już przyznałam się, że mnie pociągają. Bo kogo nie? Wiem dobrze to, że wielu chłopaków dla nich zmieniłoby swoją orientacje.  Z myśli wyrwał mnie głos tego ich menadżera.
D. - Mogłabyś stworzyć z nimi duet, szybko byśmy cię wypromowali byłabyś cudowną gwiazdeczką. - Powiedział to tak słodko, że miałam ochotę rzygać. Mimo to nadal lubiłam tego faceta, wydawał się okej i to nie tylko dlatego, że mi słodził. Bo tego to ja nie lubię, przeważnie się z nimi nie zgadzam.
LL.- ee, wiesz to chyba nie byłoby możliwe. - nie wiem po co dodałam te ' chyba', przecież to jest pewne, że są słabe szanse, że udałoby nam się stworzyć coś w zgodzie.
D.- Ale obiecaj, że to przemyślisz. I jutro dasz mi znać. Przed próbą chłopców, albo po pogadamy.  - słabe szanse. Człowieku nie rozumiesz mojego udawanego tonu? Nie widzisz jakie my mamy kontakty? Mimo to:
LL.- Dobrze, przemyślę. - Powiedziałam to z udawanym zamyśleniem. A tak na prawdę wogóle nie miałam zamiaru tego rozpatrywać. Ale dobra, niech ma tą nadzieje. Tylko jest jeden problem skoro obiecałam, to powinnam chociaż trochę nad tym pomyśleć. Składane słowo jest najważniejsze. Może ktoś stwierdzi, że jestem dziwna? Nie wierzę w ludzi, ale wieżę w słowa. Tak, jestem naiwna. I często przez to cierpiałam. Ale właściwie, powiedziałam, że przemyśle a stwierdzając, że teraz o tym myślę to chyba to też się liczy do przemyślenia? - Chodźmy już, zostało nam pół godziny do samolotu, a jeszcze można wpaść na tłum directioners. - Po jego słowach wszyscy jakby otrząsnęli się. Schodziłam po schodach z lekkością i głową pełną przemyśleń które zaczynały mnie już dręczyć. Szłam trochę za nimi. Nie chciałam słuchać o sprawach zespołu, właściwie miałam to gdzieś, gdzie oni mają koncerty, o której próby. Mnie interesowało tylko to aby oni nie wynajęli jakiejś cholernej niańki, która mogłaby być ochroniarzem i wszędzie za mną by łaził, a ja jak w filmie, zwinnie bym przed nim uciekała. Ta, nie lubię właśnie bajeczek.. Wsiadłam do samochodu. Bardzo szybko teraz minęły mi te schody. Dowiedziałam się, że menadżer nazywa się Daniel. Jest starym kawalerem, który poświęcił się jedynie swojej pracy. Którą uważał za swoją prawdziwą pasję. Do samochodu szłam nadal w ciszy, lecz zafascynował mnie ten mężczyzna. Chciałabym wynaleźć taką pasję. Przecież to jest wtedy najważniejsze! Nie próbujesz jej zamienić na szczęśliwą rodzinę. Bo co to za szczęście gdy nie ma się pasji?
nie będę was dręczyć o komentarze bo to bez sensu.
Ale PROSZĘ o to by każdy kto to przeczytał skomentował,
napiszę to tak jak pisałam kiedyś. Powtórzę się, że to pomaga.
Może to się wydać komuś śmieszna, ale ilość komentarzy sprawia,
że rozdział jest jakby coraz lepszy. Bo wtedy się wie, że jest dla kogo pisać.

wtorek, 22 stycznia 2013

...

Więc patrzcie jestem aż taka wredna i piszę to małą czcionką-,-!
yh, dobra ogar. Więc piszę tu to coś, to się nazywa notka pożegnalna. Wiem, że po niej stwierdzicie, że jestem jakaś głupia czy coś, no ale trudno. Więc zacznę od tego, że lubiłam tu pisać? Możliwe, że powtórzę słowa z jakiegoś komentarza czy coś ale trudno. Mhm, jak wyżej lubiłam, ale do czasu aż nie zaczęły się komentarze, że coś obiecuję a potem tego nie dotrzymuję. Sprostujmy to, jeżeli piszę ' postaram się' to nie znaczy, że obiecuję prawda? Potem zaczęło się, że blog się ZGARSZA, a wiecie czemu? Bo powróciłam do normalnego funkcjonowania, nie siedziałam już po osiemnaście godzin przy kompie przy czym przestałam dodawać po trzy rozdziały dziennie. Posty były co jeden/dwa dni, czasami dłużej z powodów na które nie miałam sposobu? Jak pisałam wcześniej, miałam ochotę już zawiesić bloga, no ale gdy zaczynałam go pisać czytałam z dwadzieścia opowiadań, przy czym z dziesięć z nich osoby bez powodu zawiesiły. Szczerze, nie rozumiałam tego. Bo jak można tak z dnia na dzień, napisać durne CZEŚĆ, KOŃCZĘ?

Mam dość waszych komentarzy, że wam się nie podoba, bo to wcale nie jest miłe uczucie
TAK STARAM SIĘ i nie piszę tego na siłę, jakbym miała pisać 'na siłe' tak jak połowa z was sądzi,
to nie pisałabym wogóle bo po chuj?

NIE PASUJE WAM:
czcionka* dobrze, powiększałam ją.
nie staram się* wręcz przeciwnie, staram się i potrafię zapisać 10 kartek w durnym zeszycie z 5 zdaniami początkującymi np. rozdział.
przeszkadza wam to, że COŚ SIĘ TU DZIEJE, ojeej jakie to kurwa straszne, że nie robię cholernego LOVE STORY.
co do love story; tak, rzygam już nimi, jak można chcieć czytać coś takiego skoro i tak już znasz zakończenie? Szybko domyślasz się treeści. Osobiście czytałam kilka takich ale po pewnych rozdziałach po prostu przestałam bo zrobiło się to monotomne. Obecnie tytułowe LOVE STORY miss piggi to jedyny blog jaki czytam, ale wiecie czemu? bo nie chodzi o to, że ma taką nazwę, ale może o to, że nie jest takie przewidywalne? 
Kolejny to jest, że MACIE DOŚĆ, ŻE LILO JEST CHAMSKA, zaczynając czytanie tego bloga już w pierwszych rozdziałach dowiadujecie się mniej więcej jaka jest.
Czy np. to, że kłóci się z chłopakami? yh, ale to chyba mój wybór czy się kłócić będzie czy nie? osobiście jestem osobą bardzo kłótliwą z czym się dziwie, że mam jeszcze przyjaciółki, a Lilo widać ma to po mnie.
* dostawałam też wiadomości na gadu, to nie jest tak, że tylko w komentarzach wam też coś nie pasuje np:
^ dziewczynie nie pasowało, że Maks jest gejem. Sorry, ja uważam, że fajnie jest mieć takiego przyjaciela więc wątek wstawiłam. A po za tym, to taki mały bonus dla N. która ma świra na ich punkcie.

mogłabym wymieniać tak długo, ale po co?


DZIĘKUJĘ WAM ZA;
*29 OBSERWATORÓW, NIE WIEM ILU CZYTAJĄCYCH.
*1165 KOMENTARZY.
*STO POSTÓW, KTÓRE CHYBA KAŻDY Z WAS PRZECZYTAŁ.
* OGÓLNYCH 46 291 PODGLĄDÓW BLOGA.


POCZĄTEK:
18.06.2012
KONIEC:
22.01.2012

* Myślałam na dodaniem EPILOGU, ale doszłam do wniosku, że większości się tu NIE PODOBA więc dłużej was na blogu trzymać nie będę.


pytania ; ask.fm/laajk98
twitter ; @laajk98
gg; 15556018


DZIĘKUJĘ i cześć.




niedziela, 20 stycznia 2013

dziewięćdziesiąt trzy.

31 sierpnia.
 No to świetnie, oni idą poznać tego nowego a co ze mną? Przecież w takim stanie to ja nigdzie nie pójdę..
Li. - Lilio, ty z Zaynem pójdziecie się przebrać do drugiego vana. I przyjdziecie tam już do nas.
LL.- ee, no nie! Tylko nie on! - powiedziałam to bardziej do siebie niż do nich. Jednak Mulat to usłyszał i odpowiedział coś typu, że on też nie ma zamiaru spędzać ze mną ani chwili dłużej, ale przeze mnie nie ma innego wyboru. No ale powiedźcie, czy ja mu kazałam iść? no tak, niby go podpuściłam tym, że nie wróciłam, zdaje sobie z tego sprawę, że byłam ciekawa czy na serio ruszy swój zacny tyłek i po mnie przyjdzie i to w deszcz.. Wysiedliśmy z samochodu i tak jak wcześniej uświadomił nam Liam, rozdzieliliśmy się. Gdy znaleźliśmy się w drugim vanie od razu rzuciłam się do swojej walizki gdzie szybko wynalazłam odpowiednie ubranie. Usiadłam na siedzenie i przeszywającym wzrokiem lustrowałam towarzysza który dosyć szybko się przebrał. - Ubieraj się! I tak jesteśmy już spóźnieni. - powiedział, mocno wkurzony, jednak wcześniejsze zdenerwowanie zmalało i teraz jedynie lekko podniósł głos.
LL.- No, sorry ale wyszedłbyś.- stwierdziłam dosyć chamsko, przewracając teatralnie oczami.
Z.- Możesz się nie wygłupiać? widziałem cię już w bieliźnie, a po za tym wiesz, że te spotkanie jest dla nas bardzo ważne, ale ty nie możesz bynajmniej na godzinę odpuścić i dalej zachowujesz się jak bachor. - wygłosił swój monolog, który raczej mną nie poruszył a chyba powinien? Ale mam na to proste wytłumaczenie, obiecałam sobie po jego ostatnim MONOLOGU z moich urodzin, że nie wezmę jego słów nigdy więcej razy do siebie, tam to było ostatni raz. A co do jego słów, owszem widział mnie już w bieliźnie, ale wtedy mu ufałam. Teraz to się znacznie zmieniło! Fakt, co jak co ale jako mężczyzna mnie pociąga.. Dobra, koniec myślenia o nim w taki sposób bo to mnie zgarsza.
LL.- No to idź do nich, co to za problem? - powiedziałam nie patrząc na niego, aby nie przywołać poprzednich myśli. Czułam jak teraz to on uważnie mi się przygląda. 
Z.- Może taki, że teraz jesteś pod moją opieką? - W jego głosie było słuchać wyższość, co sprawiała, że miałam ochotę mu przywalić. - Kurwa, Malik nie pierdol. Dzieckiem nie jestem, przecież wam nie ucieknę!
Z.- No, nie byłbym właśnie tego taki pewny, Tomlinson.- Pierwszy raz usłyszałam w jego ustach moje nazwisko i to tak chamsko, specjalnie mocno je zaakcentował. Chłopak przez dłuższą chwilę nadal się we mnie wpatrywał. Domyślam się, że czekał, aż się odgryzę, ale mnie to nudzi, nie zrobię mu tej satysfakcji. Chyba mu się to w końcu znudziło, bo wpatrując się w swoje dłonie, usłyszałam znaczący trzask zasuwanych drzwi. Od razu wzięłam się za przebieranie, wystarczająco już zmarzłam w tych mokrych ciuchach. Gdy wyszłam już gotowa z słuchawkami na szyi i komórką z ulubioną playlistą Malik właśnie kończył palić. - No, widzisz Malik wyrobiłam się.- Powiedziałam poważnie i zaczęłam podążać w jego ślady i kierować się na wprost. - To moja trzecia! - powiedział zirytowany i chyba specjalnie przyśpieszył. Tu nie padało, wręcz przeciwnie mimo wieczoru, czułam chęć wciśnięcia się w szorty i przewiewną koszulkę, bo w głowie miałam tylko scenariusze jak się tu gotuję. Dzielnica wokół nas wyglądała przepięknie, nie ma co ukrywać na bogato, widać po pierwszym spojrzeniu. Weszliśmy do wysokiego budynku, właściwie, możliwe, że było to jakiś biurowiec? nie wiem, nie znam się. Ale wiem, że w środku było przepięknie. Złotawo wokół mnie, gdzieniegdzie beż lub biel. Czułam się jak księżniczka przechadzająca się po królewskim korytarzu, dziwne uczucie. Obecnie podążaliśmy krętymi schodami, od jakiś dziesięciu minut. Czułam, że tutaj nie pasuje, ja taka prosta dziewczyna? Chociaż przyglądając się towarzyszowi, on gdyby nie to, że jest sławny i rozpoznawalny, też pewnie by tu nie pasował. Czas strasznie mi się dłużył. Nogi powoli odmawiały posłuszeństwa, coraz mniej je czułam. - Długo jeszcze będziemy tak szli, czy to się kiedyś skończy? - powiedziałam, przerywając aby złapać oddech. To nie jest na pewno dla mnie, takie przechadzki? Czy to jest wogóle dla ludzi? Yh, chyba tak bo Malik, jakoś ani trochę nie wyglądał na zdyszanego. - Jak się przymkniesz będzie szybciej! - warknął, tak jak to ja miałam w zwyczaju.
LL.- Nonono, najlepiej po chamsku, co nie?! - powiedziałam z wyraźną irytacją w głosie, jednak nieco ciszej znowu jakby bardziej do siebie. Jednak on znowu to usłyszał i skomentował głośno, że zachowuje się jak ja. Nie, no kurde, to ja na serio jestem taka wkurzająca? mrr, to już wiem jak się mam zachowywać przy tych dupkach. Nie, ale szczerze to dalej zamiaru z nim iść nie mam, no chyba, że mnie przeprosi a on raczej na to sam nie wpadnie. Odwróciłam się do tyłu i usiadłam na schodku. Zayn, skminił się dopiero kilka stopni wyżej. - Co ty znowu odpierdalasz? - Z chamem iść nie będę. - Krzyknęłam donośnie. Ten nie zareagował, odwrócił, wszedł kilka schodków i zniknął.. Włożyłam słuchawki na uszy i puściłam ulubioną playlistę, zaczęło się od piosenki " Gotta Find You ", razem z filmowym Shine'm zaczęłam śpiewać..


10 komentarzy = nowy rozdział.
KAŻDY KOMENTARZ BIORĘ DO SIEBIE, STARAM SIĘ ANALIZOWAĆ BŁĘDY.
ALE : jak to Endżel powiedziała, nie dam rady wszystkim dogodzić, a bloga piszę ja i to mi powinien się głównie podobać. Już pisałam, że Lilo jest troszeczkę moim odzwierciedleniem, a ja na codzień chamska jestem. Po za tym nie lubię durnych LOVE STORY i jeżeli nie pasuje ci, że lubię jak coś się dzieje to SORRY. -.- !



info gadu ; 15556018 , nie gryzę!

niedziela, 13 stycznia 2013

92. c;


31 sierpnia.
M.-Lil, co ty wygadujesz?! - Maks, niemalże krzyknął. - Oczywiście,  że mi zależy. Jesteś najważniejsza! Będę tęsknić, nawet nie wiesz jak bardzo. Jesteś dla mnie bardzo ważna. - Mówił to nieco 
przybity, ale jednak pobudzony.. ja na jego ostatnie słowa dodałam cicho ' ale nie najważniejsza'. Usiadłam i patrzyłam się w swoje ręce bawiąc sie nimi.Poczułam jak jego dłoń podnosi mój podbrudek do 
góry, tak abym spojrzała mu w oczy. Ale ja nie chce! Nie chcę się poryczeć. Nie teraz, nie przy nim. Czemu zrobiłam się taka słaba i nie potrafię panować nad swoimi emocjami? Do głowy nagle wpadła mi 
myśl, że przecież ja nie mogę teraz wyjechać! Obiecałam przecież przed sobą, że zakończę sprawę tamtej dziewczyny. Nawet nie pamiętam jak się nazywała. Yh, tak cudowna pamięć! Ale nie no, to cała ja 
zaangażować się na początku, a później odpuścić. Z myśli wyrwało mnie spojrzenie wbijające się we mnie, przyjaciela. 
M.- Najważniejsza, rozumiesz? - Powiedział to tak, że w moim oku zakręciła się łza. Przytulił mnie mocno do siebie. - Tak, chyba zapamiętam. - Uśmiechnęłam  się lekko do niego, na co on odwzajemnił 
reakcje swoim cudownym uśmiechem. 
M.- Nad czym się tak przed chwilą zamyśliłaś? - Zapytał penetrując moją twarz, w próbie odnalezienia jakiejś podpowiedzi.
LL.- Doszło do mnie, że nie powinnam wyjeżdżać.
M.- Oszalałaś?! Każdy chciałby być w obecnej chwili tobą. Nie wracać do szkoły, jechać, zwiedzać i to jeszcze Paryż! - powiedział niemalże rozmażony.
LL.- Ale, ja muszę przecież dokończyć sprawę z listem. - Powiedziałam już gubiąc się w swoich myślach.
M.- A jeżeli ci obiecam, że ja z chłopakami się tym zajmę? - złapał mnie za dłonie i wpatrywał się w moje oczy, które patrzyły teraz prosto w jego.
LL.- Max, nie! Ja zaczęłam, ja to zakończę.
M.- Daj sobie pomóc, wiesz, że chce dla ciebie jak najlepiej. - powiedział dosyć głośno, na pewno każdy na dole słyszał naszą rozmowę. Po chwili dodał. - I nie tylko ja.
LL.- Do czego teraz zmierzamy? Że komu niby jeszcze na mnie zależy? Może mnie przejechać tir, mogę zacząć się puszczać, mogę zachorować. A każdy oprócz ciebie będzie miał to gdzieś! - wyszło mi, 
krzyczałam. Mój głos się znakomicie poprawił. Ta kłótnia zadziałała na mnie znakomicie. Czuje się teraz jak nowo narodzona, ale czy to dobrze?
M.- Uspokój się, wiesz, że dla Louisa i reszty boys bandu mocno zależy, aby było ci dobrze i żyła jak najlepiej. 
LL.- O niee. Może  mi powiesz, że z nimi rozmawiałeś? - spojrzałam na niego coś all'a ' z pod byka'.
M.- Tylko chwilę, przy wejściu. I nie myśl, że trzymam ich stronę, bo zawsze będę po twojej. Ale chce żebyś w Paryżu nic nie odwaliła, chce cię tu widzieć za cztery miesiące taką samą. No może gdybyś 
się minimalnie zdyscyplinowała nie byłoby źle. - walnęłam go lekko w ramię i zaczęliśmy się jakby śmiać? Ja, zdyscyplinowana? zabawne, na prawdę.
M.- Nie chce żebyś pojechała pokłócona ze mną, więc wszystko okej? - kiwnęłam głową, że tak. I o dziwo, wyskoczyłam z łóżka. 
   Z dołu dobiegł głośny krzyk, po głosie można było stwierdzić, że to Tomlinson tak drze ten ryj. Maks chwycił moją walizkę i 'grzecznie' zszedliśmy na dół. Wszyscy stali już tam gotowi, zdziwiło mnie 
to, że byłam szybsza od Malika. Mr, tak znowu będę określać ich po nazwisku, wiecie bo to tak trochę chamsko. A ja mam zamiar zrobić sobie bardzo luźne przedłużenie wakacji, gdzie żadna z nianiek nie 
będzie mi gadała co mam robić. - Ile można? - Spojrzał na mnie agresywnie Styles po czym, rozczochrał swoje loki. Aw, wyglądało to tak słodko, że miałam ochotę się na niego rzucić. Yh, tak wiem, jestem 
głupia i muszę się koniecznie ogarnąć jeżeli mam zamiar przeżyć te dziewięćdziesiąt dwa dni z nimi, bez tych moich kochanych głupoli, cholera przecież ja nie wytrzymam tyle bez Max'a! Wyszyliśmy 
przed dom, stały tam już wielkie dwa vany. Do pierwszego Ziam zapakowali wszystkie walizki. Mhym, tak myślę, że najlepiej to chyba będę się dogadywać z Payne, mimo, że on jako ten Daddy Direction 
jest najmądrzejszy, to z nim jako jedynym dam radę pogadać. Dobry, czuły, opiekuńczy, przystojny ideał na chłopaka. Nie sądzicie? Ja stałam z Maxem, którego bardzo mocno przytuliłam. On po chwili 
mnie puścił i patrzył się dziwnie przed siebie. Może się wystraszyłam? ciekawość mnie zżerała, ale nie odwróciłam głowy. - E, Maksymilianie co jest? - spytałam, a ten głową wskazał przed siebie, dobra 
teraz to już musiałam się odwrócić. Przed wjazdem stał Thomas, a w ręku trzymał drobną róże. - Chyba powinnaś do niego iść. - Szepnął mi do ucha, spojrzałam na niego pytająco a ten zabił mnie wzrokiem 
i bez słownie rozkazał mi już iść. Pocałowałam go w policzek i podeszłam do chłopaka przy wjeździ. Widać, że był nieco skrępowany. Co jak co, nie dziwię mu się, popowe gwiazdeczki siedząc w 
samochodzie uważnie nam się przyglądali. - Nie przejmój się nimi. - powiedziałam od razu gdy podeszłam, wskazując dziwnym ruchem głowy w samochód. 
T. - Postaram, ale wiesz to trudne.- Powiedział nieco rozbawiony. - Tak wogóle to cześć, wiem, że nie masz czasu. Ale  przyszedłem się pożegnać. Dziwne, prawda?
LL.- Nie, czemu? To miłe z twojej strony. No, tak dużo  czasu nie ma. Ale cieszę się, że przyszedłeś. Dowiem się czemu rano tak uciekłeś? - powiedziałam z zachęcającym uśmiechem.
T.- Wiesz, Lilian to skomplikowane. Ale będę szczery. Powiedziałem wtedy coś, co długo chciałem ci powiedzieć. Ale wiesz.. Gdy ty byłaś zamyślona, drugi raz nie potrafiłem zebrać odwagi i powiedzieć 
tego jeszcze raz. - Już chciałam coś powiedzieć, jednak przyłożył mi palec do ust. -  Nie, przepraszam. Nie potrafię teraz ci tego powiedzieć. - Zauważyłam, że jego zakłopotanie przegrywa ze smutkiem. 
Bez namysłu przytuliłam go mocno i spojrzałam mu w oczy. Teraz zobaczyłam w ich iskierki. Zza mnie dobiegł mnie krzyk Mulata, żebym się ruszyła bo oni muszą coś załatwić. Nie przejmowałam się 
nimi, oni się teraz dla mnie nie liczyli. Zauważyłam, że chłopak wpatrując się w moje oczy, zjeżdża w dół. Uśmiechnęłam się, a ten odwzajemnił czynność.
Z. - Kurwa, Tomlinsonowa! Ruszysz się, czy mam po ciebie wyjść? - darł się, a ja nadal miałam go gdzieś. Usłyszałam otwierające się drzwi. Uhuu, widać koniec tego dobrego! słabiutko. Spojrzałam jeszcze 
raz w oczy dla Thomasa. - Lil, mogę? - szepnął, tak ja miszczu oczywiście, zamiast na początek domyślić się o co chodzi, albo bynajmniej chwilę się zastanowić, od razu odpaliłam pytanie " ale, że co".
T.- Wiesz o co chodzi, mogę? Tak, czy nie. - Słońce, ale powinnam mieć z trzy warianty. - Yh, ale na prawdę. Mogę? Więc, tak, tak, czy tak?- Uśmiechnęłam się, i kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam. 
Nasze usta się spotkały. Czułam, jak mnie mocniej przytulił, mimo deszczu który zaczynał padać, nie przestawaliśmy. To nie było to co kiedyś, udawane. Oderwaliśmy się od siebie, teraz to już lało. Ale mi 
to nadal nie przeszkadzało, wtuliłam się w jego ramiona. - Wiesz, teraz to chyba na prawdę powinnaś iść. Słabo, żebyś się rozchorowała po dotarciu do Paryża.
LL.- Thomas, wiesz co? - spytałam po czym zrobiłam krok od niego aby dokładnie widzieć jego ogólną reakcję. - Chyba, właśnie się zakochałam. - Przez chwilę było widać, że jest zmieszany ale po chwili 
uśmiechnął się tak, że nie widziałam go takiego chyba jeszcze nigdy.. Już miałam coś mówić, gdy coś szarpnęło mną do tyłu. - Kurwa, ile można?! - Był to Zayn, trochę bardzo wkurwiony Zayn. - Nie 
dotykaj mnie brudasie, jeszcze się czymś zakaże?! - zaczęłam się drzeć tak, że pewnie słyszano mnie na końcu ulicy. Zauważyłam, że Zayn ledwo powstrzymuje się od tego, żeby mi przyłożyć. - Wiesz 
Thomas, do zobaczenia za dziewięćdziesiąt dwa dni, no chyba, że dzisiaj w nocy na skypie. - Podeszłam dałam mu buziaka, nie dałam mu dojść do głosu. Nie mogłam, mimo, że chciałam. Zostałam niemalże 
dosłownie ciągnięta do samochodu.. Wsiadłam bez słowa i tak miałam zamiar spędzić kolejne dwa tysiące dwieście osiem godzin z nimi w najbliższym czasie. Tak, wiem matematyk ze mnie cudowny! 
Lo. - Co to było? To był ten taki, z którym kiedyś udawałaś, coo nie?! I co, znowu udawaliście? sądziłaś, że to na któregoś z nas zadziała? Może, że wzbudzisz zazdrość w Zaynie? o a może Harrym? a 
może teraz próbujesz zadziałać na Niall'a ? no, wiesz chyba, że chcesz się brać za Liama. - Postanowiłam go przemilczeć. Tylko nie wiem, jak tak długo wytrzymam, powoli moja cierpliwość się kończy.
Li.- Louis, możesz się zamknąć? - O, daddy za mną wstaną. To chyba dobrze, uhuu ! Liljuś ma poparcie, beka! - Dzięki. - powiedziałam po czym się do niego uśmiechnęłam. Zauważyłam, że każdy się nam 
przygląda. No tak, pewnie stwierdzają, że to mój kolejny romans? tak, tak OSIEM. Czułam, jak robi mi się zimno, dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jest mi zimno. Poczułam jak mokre ubrania 
przyklejają się do mnie. Cieszyło mnie to, że jedyna ja nie wyglądam jak zmokły szczór. Malik, ciota wyglądał o wiele gorzej ode mnie. Jego CUDOWNA wiecznie fryzura,  all'a rampa od skoczni zamieniła 
się w grzyweczkę, wyglądał źle. Ale słodko! Liljan , ogarnij! gadam sama do siebie, no tak, to się robi normą.. Nagle samochód się zatrzymał. - Ej, co jest grane? - spytałam, spoglądając na Liama, ale zamiast 
niego odpowiedział mi Styles. - Przecież mówiliśmy, że mamy sprawę do załatwienia, co nie. - A jaśniej nie można? - Jakbyś nie zapomniała, nasz ostatni menadżer został zwolniony. 
Hi!  Tak, kilka osób pisało do mnie i pytało co do rozdziału.
śmiało ja nie gryzę! ;) Obecnie chyba zawieszę bloga. Z powodu, pały z geog.
Słabo i będę miała szlaban, mr. Tak to oznacza ,że będę miała dużo czasu, na pisanie.
Zawsze mogę kogoś poprosić o  dodanie rozdziału więc, nic nie będę pisać.
Yh, po prostu data kolejnego rozdziału jest niewiadoma. 
TAK NAPISAŁAM PÓŹNO, PO TYGODNIU, mimo że mogłam dodać go w każdym momencie.
ale jak nie które osoby wiedzą, szczerze po prostu nie byłam w stanie emocjonalnym.
Sprawy z chłopakiem. powiem tyle, że moje doświadczenia postaram się wplątać w przygody Lil.
Każdy komentarz daje motywacje do dalszego pisania.
więc LICZĘ NA WAS. ;)



JAKIEŚ PYTANIA?
WWW.ASK.FM/LAAJK98  

czwartek, 3 stycznia 2013

91.

31 sierpnia.
Oczami Maksa. 
 Po odwiezieniu solenizantki, Thomas zrobił się jakiś inny nie dało się z nim nawet porozmawiać . Na moje podejrzenia podczas gdy odprowadzał Lil coś musiało się wydarzyć.
   Micky po kolei zaczął odwozić nas do mieszkań. Właśnie zasunęły się drzwi pod domem Conora, zostaliśmy sami.
Mi.- Ty też to zauważyłeś?
M.- Ale co? - Spojrzałem na niego pytająco, jednak on prowadząc tego nie zauważył.
Mi.- No, Thomas.- o, widać nie tylko ja zauważyłem tą zmianę.
M.- ee, ta. Jakiś dziwny się zrobił, całą drogę jakiś zamyślony.
Mi.- Taa, ja nawet nie wiedziałem, że on potrafi myśleć!
 Wybuchnęliśmy oboje śmiechem! Rozmawialiśmy tak i sugerowaliśmy na zmianę możliwość przyczyny takiego zachowania blondyna, aż podjechaliśmy pod mój dom.
     Oczywiście w środku zastałem przypominającą kartkę od rodziców, o ich służbowym wyjeździe. Każdy normalny nastolatek w takim momencie cieszyłby się pewnie z 'wolnej chaty' przez kilka dni. Ale nie ja, szczerze miałem już dosyć, za każdym razem gdy wyjeżdżali miałem ochotę się poryczeć żeby ich zatrzymać. Ale jakby to wyglądało? A wszystko zaczęło się gdy matka po kontuzji nie mogła już tańczyć i stała się wspólniczką ojca.. Chwyciłem podwójną kocią miskę i uzupełniłem ją przysmakami Jana i ciepłym mlekiem.. Przez chwilę gdy jadł wpatrywałem się w niego, teraz przez cztery miesiące tylko on zostanie mi po mojej księżniczce. Szczerze? w tym momencie, właśnie zaszkliły mi się oczy.
Oczami Lilo.
 Obudziło mnie to, że zostawałam podnoszona. Czułam jak wszystko mnie boli. Widać, zostanie na podłodze to był zły pomysł. Dziwne nie? dopiero teraz to do mnie dotarło. Niby stanęłam nagle na nogach, ale zrobiły się jak z waty. I gdyby nie to, że byłam podtrzymywana z dwóch stron to.. ZARAZ! stop, właściwie to kto mnie trzyma? Obejrzałam się najpierw na lewo, potem na prawo, potem nie mogłam uwierzyć i znów na lewo. Taak, ogarnęłam tak jak to się robiło jako dziecko na pasach! Po chwili doszło do mnie, że trzyma mnie Zarry nie wytrzymałam i zaczęłam się drzeć. - Zostawcie mnie, kurwa! Żaden z was nie ma prawa mnie dotykać! - Wydawało mi się od środka, że krzyczę z całych sił. Lecz po chwili dotarło do mnie, że z moich strun wydobywa się jedynie głośny szept. 
Z.- Uhuu, pijaku! Może lepiej się prześpij, wytrzeźwiejesz. - Skomentował głośno Zayn, co mi się nie spodobało. Po chwili Styles dodał coś o tym, że już spałam? czy coś takiego, ledwo ich słyszałam. Czułam jak głowa rozdziela mi się na kawałki. Nienawidzę ich, tak szczerze. Jeszcze nie dawno, cała piątka była moim światem, rodziną. Zaczęłam się szarpać, próbując coś wykrzyczeć. Lecz oni puścili mnie dopiero na moim łóżku. Gdy wychodzili, Harry odwrócił się jakby od niechcenia, mierząc mnie wzrokiem dodał ' Masz godzinę na spakowanie i ogarnięcie się.' i wyszedł..
   Leżałam tak na łóżku patrząc w telefon od dziesięciu minut. Zegarek wskazywał dziewiętnastą dziesięć. Zostało mi jeszcze czterdzieści minut, a ja ledwo nogę do góry podniosę. Sama sobie nie poradzę nawet wstać. W komórce wybrałam numer osoby, na którą w tym momencie tylko mogłam liczyć..
Pierwszy sygnał, drugi.. Czułam się teraz ignorowana, odrzucona na drugi plan. Nie chodzi mi o to, że jest gejem, nie patrzę na niego w taki sposób. Ale on ma teraz Alana, a ja? po za nim najbliższym nie mam nikogo. Jeszcze teraz te cztery miesiące, a jak wrócę a on o mnie zapomni? Tak wiem, mam najcudowniejszą ekipę na świecie z poprzedniej imprezy, ale to z nich Maksymilian jest mi najbliższy, mimo że ich też mogę nazwać przyjaciółmi.. Moje rozmyślenia przerwał męski głos w słuchawce; "Tak, Lil?" Teraz czułam, że się pogubiłam. Nie miałam pojęcia jak zacząć, co powiedzieć. Przy nim, pierwszy raz.
LL. - Max? ee, help me. - powiedziałam strasznie słabym głosem. Przez chwilę nie oddychał, niemalże krzyknął czy coś mi się stało. Czyli mam sądzisz, że mu na mnie zależy? Mam to stwierdzić po tym, że tak się przejął? Zamilkłam, mu na prawdę na mnie zależy? Tak, tak głupia wmawiaj sobie. Panowała we mnie wojna.. - Max, spokojnie! Nic się nie stało, yh. Chcę porozmawiać, a po za tym potrzebuję pomocy, jestem ledwo żywa a pozostało mi trzydzieści osiem minut, abym była już gotowa. - wygłosiłam, niemalże monolog. Chłopak głośno odetchnął i już nieco spokojnym głosem oznajmił, że będzie za osiem minut..
   Leżałam tak dopóki brunet nie wpadł do mojego pokoju, bez żadnego puknięcia. Chciałam się na jego widok uśmiechnąć, ale czułam,że w obecnej chwili nie potrafię.
M.- No to, ee gdzie walizka?- Spytał i wyszczerzył swoje ząbki. Wskazałam, ręką w dół łóżka. Chłopak od razu, znalazł się pod nim. Po czym, po chwili wynurzył się i podszedł do szafki pakując po kolei moje rzeczy. Nie odwracając się w moją stronę, zapytał: " Co się stało Thomasowi?" nie odpowiedziałam od razu, wpatrywałam się w jego poruszającą się osobę. No, tak dręczyło mnie to, ale czemu gdy ja chce się spytać o nas? on wtrąca swego przyjaciela. Yhh, czy on nie zauważył, że mam doła? że nie potrafię nawet zrobić sztucznego uśmiechu? - Yhh, sądziłam, że ty mi to powiesz. - Teraz stał już do mnie przodem, przypatrując mi się bez słowa, czułam się pierwszy raz nie komfortowo w jego towarzystwie. Nie będę tego przedłużać..
- Max, kim dla ciebie jestem? zależy ci chociaż trochę na mnie? będzie ci mnie brakowało? nie zapomnisz?