sobota, 27 października 2012

Rozdział 81.

H. - No , jak to co? Jeżeli my mamy pić to Lilo także!
Z./Lo./Li./ - Nie zgadzam się! - powiedzieli to chórkiem, a ja spojrzałam zrezygnowana na Stylesa.
Z. - Już coś mówiłem! - powiedział poddenerwowany.
Li. - Jesteś niepełnoletnia!
LL. - Oj dajcie mi już kurde spokój, a ty LOUISIE WILLIAMIE TOMLINSON nie masz prawa mi zabraniać picia alkoholu, ponieważ sam piłeś jako młodszy ode mnie! I sobie nie oszczędzałeś.
Lo. - Lilianno, ty to nie JA. - powiedział poważnym dorosłym tonem. - Ty jesteś  dziewczyną, jesteś.. - zaciął się.
LL. - No, proszę kurwa jaka jestem? - warknęłam przez zęby.
Z.- Lil, spokojnie. Proszę. Mu chodzi o to, że inne dziewczyny są delikatniejsze, a ty jesteś jedną z nich.
LL. - Zapamiętaj sobie skarbie, że ja kurwa NIE JESTEM INNE. W taki sposób wcale nie załagadzasz sytuacji. Zapamiętajcie sobie , że JA PRZESZŁAM O WIELE WIĘCEJ NIŻ WY! - już nie byłam tą samą mocną dziewczyną co kilka miesięcy temu, zdenerwowałam się tak mocno, że łzy same zaczęły lecieć mi z oczu. Odeszłam od nich kawałek spokojnie i zaczęłam biec do pokoju. Nie chciałam żeby widzieli, że stałam się słaba. Dobiegłam i zamknęłam drzwi.
 Słyszałam swoje imię w różnych akcentach. Dosłownie stali pod drzwiami, wykrzykując moje imię i przepraszając. Usiadłam na podłodze opierając brodę o kolana. Po lewo miałam lusterko. Wyglądałam okropnie, rozmazana, rozczochrana. I przede wszystkim SMUTNA, nie było ani śladu po tej dziewczynie którą byłam kilka godzin temu, nie potrafiłam zrobić gestu z przed kilku godzin, mianowicie uśmiechnąć się sama do siebie i czuć się ładną. Głosy zza drzwi nie dawały mi spokoju i do tego jeszcze te walenie, przyprawiało mnie o ból głowy. Wstałam i dostałam nagłych zawrotów głowy, wytłumaczyłam to sobie zbyt szybkim ruchem. Skierowałam się do łazienki, ona ztłumiła krzyki. Lubiłam przebywać w tak małym pomieszczeniu, to mnie uspokajało. Poprawiłam makijaż i ogarnęłam się co nie co. Postanowiłam pójść do chłopców i poprosić o to ,żeby dali mi spokój. Głowa mocniej rozbolała, spojrzałam w lusterko i jakbym zbladła? nie zapowiada się ciekawie. Podeszłam do drzwi z których nadal było słychać krzyki. Przekręciłam klucz i otworzyłam szeroko drzwi. Na ich twarzy ujrzałam ulgę. 
H. - Ej, coś ci się dzieje? źle się czujesz? słabo wyglądasz?! - jego słowotok mnie zaskoczył, czemu mówił to Harry nie Zayn? czemu to wszystko jest takie cholernie skomplikowane? Nie wiedziałam co mam powiedzieć mam skłamać? czy być szczera? No, ale po co. Przecież skłamanie, będzie prostsze, to taka ucieczka na pewną chwilę od odpowiedzi, w końcu i tak się kiedyś wyda prawdziwa odpowiedź. Doszłam do wniosku, że będę szczera dla osób na których mi zależy, przecież to jest 5/6 najważniejszych osób w moim życiu, sądzę ,że w najbliższym czasie nie ulegnie to zmianie.
LL. - Głowa mnie trochę boli. - Nie wspomniałam o zawrotach, bo przecież to zdarza się każdemu. Tak wiem i trochę powiedziałam nie prawdę.. Ból nie jest lekki, nie da się go nazwać, że trochę pobolewa. Bo to aż przeszywa mnie..

piątek, 26 października 2012

Rozdział 80.

H- To mogłoby być ciekawe doznanie. - powiedział Harry przerywanym śmiechem.
LL- Na pewno, może jakieś lepsze pomysłu? - powiedziałam po skończonym brechtaniu.
Z- Wiem, na imprezie zagramy sobie w butelkę.
LL. - Ooo tak, po procentach we krwi może być wesoło i odważnie.
H. - O, jaka chętna. 'Widzę, że mam towarzysza do picia.
Z. - No chyba, jednak nie masz.
LL. - No, ej! Nie zabawiaj się w Louisa.
Z. - Sorry, skarbie nie dam ci się psuć od młodego.
H. - Skalbuśku, widać, że na imprezach z nimi będziesz miała po prostu, przejebane. - Obaj pokręcili głowami po czym wybuchnęli śmiechem i coś tam mamrotali, że nie za wesoło będzie mi się przyglądać.
LL. - SPOKÓJ ! niech nie będzie wam tak do śmiechu, bo jeżeli ja nie pije to wy  też.
 I tak właśnie wyszł, że wciągu imprezy nasza cudowna trójka nie będzie pić. Ustaliliśmy, że jeżeli ktoś będzie się pytał czemu nie pijemy, odpowiadamy, że podobno ten alkohol jest zatruty i lepiej go nie pić..
 Wrócili chłopcy, każdy z nich miał po osiem toreb jak nie więcej.
H. - Louis, kochanie a co ty tak DUMNIE idziesz?
Lo. - Bo niosę najważniejszy produkt na nasze PARTY HARD. - podbiegłam do niego i pisnęłam.
LL. - Niesiesz dla mnie TORT? - uśmiech sam pojawił się na twarzy, uwielbiałam torty.
Lo. - Cholera, wiedziałem, że czegoś zapomnieliśmy! - powiedział przejęty.
LL. - Nie no, kurwa wielkie dzięki! - Powiedziałam już obrażonym tonem. Nie dość, że większości nie będę znała na tej imprezie, nie mogę pić i na dodatek pewnie będę najmłodsza. Nawet na tort nie zasłużyłam?
Z. - To czym jest ten najważniejszy produkt? - Harry dodał NO WŁAŚNIE i przeszyli Louiego wzrokiem.
Lo. - No jak to co ALKOHOL ! - krzyknął.
N. - Jeszcze się pytasz? - powiedział zdziwiony Nialler.
Z. - Ee , spoko. - zauważyłam ,że patrzą wszyscy po sobie.
Li. - Ej, co jest? nasi najwięksi imprezowicze nie tkną, najlepszego alkoholu w Londynie?
LL. - Oni..  - Tommy mi przerwał.
Lo. - Niech sami gadają, a co ty adwokat?
LL. - ONI NIE PIJĄ. - wrzasnęłam.
Lo./N./Li./ - Że CO?!?! - powiedzieli to dosłownym chórkiem i ze zdziwienia otworzyli buzię. A my wybuchnęliśmy śmiechem.
N. - Wy żartujecie prawda? - tu jeszcze większy szok.
H. - Nie? ee czemu mielibyśmy żartować, nie byliście nigdy na imprezie dla niepijących? 
Lo. - ee, chyba nie. Nawet na jednej kolejce was nie będzie?
H. - Wiem! jest jeden sposób żebyśmy pili.
Li. - No słuchamy, bo trochę nie bardzo żebyście nie pili.
Z. - Nawet o tym nie myśl! - zabił Harrego wzrokiem.
LL. - Chyba się domyślam o co chodzi..
Lo. - No, jak widać my nie , więc może się podzielicie?

PRZEPRASZAM, ŻE KRÓTKI.
jutro dodam ciąg dalszy.

poniedziałek, 15 października 2012

Rozdział 79.

Szczerze? Miło się zdziwiłam, gdy usłyszałam słowa Zayna. Przypomniało mi się jak Harry obiecał, że postara się zrobić wszystko aby zakończyć znajomość z tym burakiem.
P. - No chyba ja z wami, dzieciaczki. - Powiedział to z taką dumą i pychą, jakby był nie wiadomo kim. Nagle całe One Direction wybuchnęło śmiechem. A właściciel kolan na których siedziałam mocniej zacisnął pięści. Nachyliłam się do jego ucha i szepnęłam aby był spokojniejszy, ale on tylko przecząco pokiwał głową. Odezwał się, jego ton był dosyć groźny.
Z. - Wynoś się stąd!
Li. - Zayn, spokojnie. Agresja tu nic nie da. - Widać było, że starał się mówić spokojnie. Ale ta sytuacja powoli wyprowadzała go już z równowagi.
P. - Chętnie wyjdę, ale z obietnicą, że postaram się was zniszczyć. ~ Wstał dumnie, a ja czułam, że gdybym nie siedziała na ukochanego kolanach to zaczęłoby się niebezpiecznie. Po chwili usłyszałam głośny trzask drzwi. A każdy wydał się jakby bardziej rozluźniony.
LL. - Czemu to zrobiliście? - Spytałam po długiej ciszy,która zaczynała już mnie wkurzać. Spoglądali po sobie jakby byli nie pewni, który i czy w ogóle mają mi odpowiedzieć na pytanie. 
- Więc? - powtórzyłam pytanie. Przeszyłam każdego wzrokiem, nawet to nie podziałało? Jejku, co za ludzie! Zrezygnowana wstałam.
Lo. - Masz ładną bransoletkę. - skomentował Louis, a każdego wzrok skierował się na mój nadgarstek.
LL. - A właśnie, zapomniałam. - Cofnęłam się z powrotem na kolana mulata i cmoknęłam go w policzek. - Dziękuje, jest cudowna. - Wszyscy nam się przyglądali. Właściwie nie wiem czemu, to nienormalne? że się dziękuje za prezent swojemu chłopakowi? ee, nie ogarniam ich ale okej.
Lo. - Tak w ogóle pochwaliłabyś się prezentami. - wszyscy potwierdzili jego słowa. Niall podszedł do mnie.
N. - To kiedy idziemy na ten obiad? - Wszyscy zaczęliśmy się śmiać, nawet po chwili blondynek do nas dołączył..
Chłopcy postanowili zrobić imprezę, nie dali się przekonać, że chciałabym ten dzień spędzić w ich towarzystwie i Maxa.
Li. - No to trzeba podzielić się obowiązkami, tak abyśmy wyrobili się na dwudziestą.
N. - No to ja, ty i Louis pojedziemy na zakupy. Przy okazji podzwonisz do nie których ludzi z zaproszeniem. 
Z. - No, tak a ja z Harrym ogarniemy wszystko w domu. - Zaproponował Zayn.
Li. - Okej, a co z Lilianą? - wszyscy spojrzeli na mnie, miałam wrażenie, że jakby przez chwile zapomnieli, że tu jestem. Helloł! Ja wolę być w centrum uwagi.
LL. - ee , co ja? - wyszczerzyłam się i udawałam jakąś głupią. Co mi nie źle wychodziło.
H. - Lepiej niech zostanie, bo wam się jedzenie w samochodzie nie zmieści.
LL. - H-A-H-A ale zabawne, ale nie no. Zostanę w domu..
 Jak ustaliliśmy tak się stało. Co robią sweetaśne gwiazdeczki popu? Liam, Louis i Niall, jakieś trzydzieści minut temu wyjechali po zakupy. Jest jakoś około godziny osiemnastej. Co ja robię? Właśnie leżę na kanapie która unosi się do góry. Nie, nie to niestety, żadne Vingardium Leviosa z Harrego Pottera. Zarry, właśnie ustawiają meble tak aby było więcej miejsca. Mam nadzieję, że nie będzie tu tyle ludzi ile ostatnim razem. - Może powinnam zejść, nie jest wam za ciężko? - Spytałam podnosząc nos z nad czytanej książki.
- Nie, no co ty. - Powiedzieli jednocześnie..
Po czterdziesto minutowym przestawianiu rzucili się obok mnie. 
H. - Co czytasz? ~ przeszył mnie spojrzeniem.
LL. - Ee, książkę?
Z. - Nie widać? - dodał nieco rozbawionym tonem.
LL. - Ale zabawne. - skomentowałam po cichu.
H. - Widać, że ktoś tu nie ma humoru.
LL. - Nie no, nudzi mi się.
Z. - Mam pomysł ! - Krzyknął tak , że dostałam drgawek. Spojrzeliśmy pytająco na niego.
H. - Mhym?
Z. -  DZIKAA ORGIA ! - krzyknął , jeszcze głośniej. Wszyscy zaczęliśmy się tak tarzać ze śmiechu, aż spadliśmy z kanapy na podłogę. To nie przerwało nam w śmianiu się na cały dom. Nieco obolali i na luźnych nogach wciągneliśmy się z powrotem, na poprzednie miejsca.
H. - To mogłby być ciekawe doznanie.  - powiedział przerywającym śmiechem.

cześć!
WIĘC COŚ ODE MNIE:
Paczajcie, rozpiszę się wam tu.
Więc kilka podpunktów ;
MAM PROBLEM Z TT :/ 
* przepraszam, że tak późno! miałbyć w czwartek już ale,
1) rodzice się rzucali, że siedzę 4/6 godzin dziennie.
2) Od Czwartku, wieczór nie miałam internetu, bo spaliłam dysk.
UWIELBIAM WAS! 


wtorek, 9 października 2012

Rozdział 78.

~* Oczami Zayna *~
Gdy podeszła do mojego krzesła z poważną miną, wszystko się we mnie gotowało. Usłyszałem jej cichy głos. Szczerze? sądziłem, że powie tak; "Zayn, jesteś świetny. Każda dziewczyna cię chce, ale moje serce należy do Harrego".
- Nie boisz się, że połamię ci kolana? - Na początku myślałem, że moje nadzieje dały za wygraną. Że to je słyszę tak realnie. Ale nie! To na prawdę były jej słowa. Przyciągnąłem ją do siebie to sprawiło, że usiadła na moich kolanach. ~ WYGRAŁEM! krzyczałem sobie w myślach. Namiętnie ją pocałowałem, a ona odwzajemniła to. Nasze love story przerwał Nialler krzycząc czy już skończyliśmy te namiętne scenki i czy możemy zacząć jeść. Wszyscy się z nim zgodziliśmy, każdemu już głośno burczało w brzuchu..
Po zjedzeniu wręczyliśmy jej prezenty, mimo ,że stawiała opory, żeby je przyjąć. Ale słowa Liama, że jest to taki skromny upominek od każdego z nas przekonał go. Nasze biesiadowanie przerwał telefon Daddiego.   Był to telefon na który każdy z członków zespołu nie cierpliwie czekał. Tylko Lil patrzała na każdego z nas po kolei z zdezorientowaniem. Ich rozmowa trwała chwilę, każdy z nas próbował się temu jakoś przysłuchać. Wyszło na to, że zaraz przyjedzie Paul. Postanowiliśmy rozejść się i przygotować do dnia, bo wszyscy właściwie mimo godziny dwunastej byliśmy w piżamach? jeżeli można tak nazwać szybko naciągnięte spodenki przez każdego z nas, aby przy śpiewaniu sto lat nie stać w samych bokserkach, mogłoby to ją zrazić. Odprowadzałem Lil do pokoju, trochę z nią rozmawiałem. Gdy ona skierowała się do drzwi łazienki ja przyniosłem jej prezenty które zostawiła w salonie. Korciło mnie strasznie, aby zajrzeć co kupili chłopcy, każdy z nas jakby kupywał w tajemnicy. Ale nie dobra, taki nie będę. Położyłem wszystko na łóżku i skierowałem się do swojego pokoju, aby się ogarnąć.

~* Oczami Lilo *~ 
Weszłam do łazienki, umyłam się na szybko.Ubrałam wcześniej wybrane rzeczy.Potem wzięłam się za standardowy makijaż (czyt. mocne kreski eyelinere , tusz i trochę pudru.) Jeszcze tylko lekkie przeczesanie włosów ii , gotowa. Przy wychodzeniu spojrzałam jeszcze w lusterku i uśmiechnęłam się sama do siebie. Szczerze, czułam, że to jeden z moich lepszych dni. Wkroczyłam do "swojego" pokoju, postanowiłam, że jeżeli przychodzi do nich menadżer którego nienawidzę ze wzajemnością, na razie sprawdzę co się dzieje w internecie, dawno nie korzystałam. Dosłownie rzuciłam się na łóżko, prawieże w locie łapiąc laptopa. Takie tam dzikie pląsy. Pierwsze co zrobiłam to weszłam na twittera, przybyło mi strasznie dużo followersów, co mnie nie zdziwiło. Odkąd stało się o mnie głośniej, że jestem siostrą Louiego wiele directioners zaczęła mnie follować. Teraz pewnie dużo directioners sądzi, że jak zaczną mi słodzić, ja je polubię, zrobię follow back. Zaczniemy ze sobą pisać, staniemy się takie BFF i zaczną do mnie przyjeżdżać, albo zacznę załatwiać im autografy. Zrobię spis dnia chłopców, i może jeszcze zaproszę je do Łan Dajrekszyn House? Albo jakieś HARDY PART? haha, rozwala mnie taki tok myślenia. Urzekająca historia, ale raczej nie możliwa. Dużo osób po słowie RACZEJ może stwierdzić , że nie jestem pewna, nienie ! nie sądzę żeby to było możliwe. Ale ja po prostu lubię te słowo. Zamuliło mnie strasznie to bezczynne siedzenie na twitterze i czytaniu samych tweetów FOLLOW BACK? szczerze, dosłownie już tym rzygam. Weszłam na facebook'a, ta strona jest bardziej prywatna. To nic, że mam jakieś 600 powiadomień o zaproszeniach od nieznanych mi dziewczyn. Domyślacie się chyba, kim one mogą być. Sorry, ale nie szukam znajomych w sieci. Na tablicy było dużo życzeń, od ludzi których znam w realu, innych nie akceptuję.  Nie chciało mi się dziękować każdemu po kolei więc napisałam tylko na głównej. Standardowe, pospolite "Dziękuje wam ziomki za życzenia. ♥ " Pospolity ziomuś ze mnie. Wtedy przypomniałam sobie o prezentach od chłopaków. Przedtem nie spostrzegłam się, że one leżą obok mnie. Skąd one się tu właściwie wzięły? Pięć ładnie zapakowanych paczek urodzinowych i wszystkie od płci przeciwnej, czego chcieć więcej? Haha.. Chwyciłam i przysunęłam je bliżej siebie. Zaczęłam je rozpakowywać. Od Liama był zestaw koszulek z Toy Story i perfumy o kształcie rybki nemo. Miały słodki zapach i od razu wpadły w mój gust. Od Harrego czerwone conversy i do tego opłacony kwitek na tatuaż u jednego z najlepszych tatuażystów w Londynie. Od Nialla karnet na kolacje we dwoje do Nandos z dopiskiem, który sam mi napisał "No wiesz, to kiedy idziemy? xxo" i do tego full cap. Prezent od Zayna? Siwa bejsbolówka z moim imieniem oraz czarna bransoletka z drobnym srebrnym serduszkiem na której wyryta była litera "Z". Od razu naciągnęłam ją na nadgarstek. No to czas na prezent od mojego braciszka. Więc można stwierdzić, że paczka była największa. Co w niej znalazłam? Coś co mnie zdenerwowało, czyli koperta a w niej pieniądze pięćdziesiąt euro i karteczka NO TO SĄ TWOJE, PIERWSZE KIESZONKOWE :) . Kolejna rzecz którą tam jeszcze znalazłam, była duża cyfrówka z nikona. I dwie koszulki, pierwsza z napisem "Kocham One Direction, najsłodszy boysband na świecie" oraz druga "Mam najcudowniejszego brata na świecie! ♥" haha, rozwalił mnie swoją kreatywnością. Uśmiechnęłam się znowu sama do siebie. Spojrzałam na zegarek, wskazywał czternastą, czyli sporo czasu minęło. Powinno już tego idioty tu nie być. Postanowiłam zejść na dół. Weszłam wesoło do saloniku, krzycząc: - Dzięęku.. - przerwałam gdy dostrzegłam tego buraka w fotelu na przeciw kanapy. Skrzywiłam się na jego widok, on nie był mi dłużny i zrobił to samo.
- Myślałam, że już go tu nie ma. - Powiedziałam zrezygnowana, ignorując to,że nadal tu był.  
- Jakiego GO? przeszliśmy na ty? smarkaczu? Dla ciebie PAN. - Wypluł z siebie potok słów. Nie potrafiłam się powstrzymać, właściwie nawet nie chciałam i wybuchnęłam głośnym i chamskim śmiechem. Chłopcy obojętnie się temu przyglądali. Dziwne? Zawsze któryś by mnie zastopował, a tu nic? Podeszłam do Zayna, a on przyciągnął mnie do siebie i znalazłam się u niego w ramionach i na kolanach. Paul jeszcze bardziej ze skwaszoną miną się nam przyglądał.
- To na czym skończyliśmy? Zanim to coś tu weszło. - Czułam jak krew we mnie pulsuje, a Zayn jakby ściska dłonie, jakby miał ochotę mu przywalić.
- Na tym, że kończymy współpracę..

Czy się mi podoba? nie wiem, dziwnie wyszło.. ♥
25 kom. ~ NOWY ROZDZIAŁ!
pjonteczka. ♥
W razie co wszystko na TT!
@Laajk98

sobota, 6 października 2012

Rozdział 77.

I jest nim Zayn.. Nie pewnie podeszłam do jego krzesła. Zauważyłam, że Harry bacznie, dziwnym wzrokiem się mi przyglądał. Było mi go szczerze, cholernie szkoda. Dobrze wiem, jak on się teraz czuje. "Zayn" szepnęłam, a on spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. Wyglądał tak słodko, że miałam ochotę się na niego rzucić.
LL- Nie boisz się, że mogę ci nogi połamać? - spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, a on przyciągnął mnie do siebie. Zostałam obdarowana jeszcze namiętnym całusem. Tak znalazłam się na kolanach ukochanego.
N. - To co jemy? - krzyknął na cały głos Horan. Wszyscy jednocześnie głośno stwierdzili mu rację. Harry, nie wyglądał na jakoś specjalnie dobitego, aż tak chyba się nie przejął moją decyzją, że nie wybrałam jego. On chyba cieszył się moim szczęściem..Wszyscy dorwali się do smakołyków. Mogę się założyć, ze wszystko zostało zamówione, bo oni i takie wykwintne gotowanie? haha, zabawne..
W końcu wszystko zostało zjedzone, minęło dosyć sporo czasu, bo tego naprawdę było pełno.
Lo. - No to nadszedł czas na prezenty. - głośno oznajmił mój braciszek.
LL. - Ej, ale przecież już mam od was prezent, no teeeen wyjazd, który na pewno sporo kosztował. A wy jeszcze prezenty?
Li. - Ej piękna, ale te prezenty są skromniutkie. ~ spojrzałam pytającym wzrokiem, wszyscy oprócz mnie wybuchnęli śmiechem..
Każdy podchodził do mnie po kolei i dawał prezenty, składając przy tym "szczęścia z Zaynem", było to monotonne ale słodkie. Postanowiłam, że prezenty od nich otworze jak będę już sama w pokoju. Chłopcy nie zbyt się z tego ucieszyli, ale dali za wygraną. W czasie gdy Harry wręczał mi prezent, do daddiego zadzwonił telefon od Paula.. Z tego co zrozumiałam, to on oddzwaniał, bo chłopcy wcześniej mieli do niego "jakąś ważną sprawę". Rozeszliśmy się do pokojów, aby się ubrać, bo właściwie każdy z mimo dwunastej był jeszcze w piżamie. Ze mną do pokoju poszedł razem Zayn.
Z. - Mam nadzieję, że nie będę ci przeszkadzać. - spytał? nie właściwie uprzejmie stwierdził.
LL. - No, nie. Ale chyba powinieneś się ubierać, bo zaraz macie wizyte Paula.
Z. - Czy ty sądzisz ,że ja źle wyglądam? - udał oburzonego.
LL. - Po za tym, że jesteś roztrzepany i masz na sobie spodenki to nie.. a po co Paul przychodzi?
Z. - Musimy poważnie porozmawiać.. - urwał jakby nie był pewien czy powinieneń.
LL . - Dobrze, rozumiem nie chcesz nie mów. - dodałam szybko, podchodząc do walizki, która była nadal spakowana. Wyciągnęłam z niej dużą koszulkę, leginsy i ciepłe skarpety, podeszłam do kolejnej walizki, w której trzymałam bielizne, szczoteczkę do zębów i szczotkę. Chwyciłam wszystko i skierowałam się do łazienki. - Zaczekasz? czy idziesz się ubrać?
Z. - wiesz, chyba cię posłucham.. Wyglądam za seksownie, jeszcze Paul zmieni dla mnie orientacje, jak mnie takiego zobaczy. - Powiedział to poważnie, a ja wybuchnęłam śmiechem. Podszedł jeszcze do mnie, objął w pasie i namiętnie pocałował, po czym każdy z nas skierował się w inne drzwi..


Przepraszam, przepraszam, przepraszam.
Myślałam nawet o usunięciu bloga!
To nie to, że nie chciałam tego prowadzić, ale mój humor był straszny..
Postaram się pisać regularnie, jeszcze raz przepraszam ! :c.