Tak powróciłam, za to możecie jedynie podziękować dla Oli.
__________________________________________________________
31 sierpnia.
Oczami Louisa.
Wysiedliśmy i tak jak to Liam obmyślił rozdzieliliśmy się. Nasza czwórka skierowała cię do biura Daniela. Mieliśmy się tam zjawić, aby ostatecznie podpisać ostatnie papiery w związku z naszym kontraktem. Szczerze, zdziwiło mnie to, że Paul tak szybko odpuścił i na drugi dzień dostaliśmy na piśmie wymówienie. Czułem się nie pewnie, że to akurat oni w dwójkę poszli sam na sam. Przecież ona może uciec, odwali jej coś i jeszcze się pobiją? Zamyślony, wchodziłem po schodach na ósme piętro. Właściwie to byłem tak zajęty nad kontrolowaniem myśli, że miałem to gdzieś czy idę czy jadę windą. Chociaż wiadomo, że ta druga opcja byłaby o wiele wygodniejsza. Znowu poruszę ten sam temat co przed chwilą, bo na serio strasznie martwię się o tą dwójkę. Wiem, że on nie da sobie pogrywać a ona może przesadzić i.. z myśli wyrwał mnie ból nosa, właściwie większej części twarzy za którą mimowolnie się złapałem. Bolało mocno, ale przez chwilę. Okazało się, że przywaliłem w drzwi, od wyznaczonego celu dzielą nas tylko te szklane, szczerze nawet ładne drzwi. Wszystkim oprócz mnie było do śmiechu, ja z przyzwyczajenie udałem obrażonego. Rozsunąłem drzwi aby nie tkwić dalej w miejscu i słyszeć chichot przyjaciół. - Oo, no to mamy sławne One Direction. - Powiedział za chrypnięty mężczyzna, wyglądający na człowieka z trzydziestką na karku. Spoglądał na nas z uśmiechem. My jak to przystało kulturalnie się przywitaliśmy, mogę się założyć, że było w nas widać spięcie i stres. - Może usiądziecie? Nie chce wam się chyba całego spotkania sztywno stać i się patrzeć na mój wrak człowieka? - skorzystaliśmy z propozycji, mimo że nie odczuwałem tego wcześniej byłem strasznie zmęczony po tych niezliczonych schodkach. Z brakiem skrępowania rzuciliśmy się na łososiową kanapę, która idealnie pasowała do nowoczesnego ustroju.
D.- Jest was czwórka. A z tego co mi wiadomo, jest was piąteczka? - świdrował w nas swoimi oczami, ciekawe czy robił to umyślnie? a może nawet nie zdawał sobie z tego sprawy?
Lo.- ee, Zayn poszedł z moją siostrą do drugiego samochodu, bo złapała ich ulewa.- Nie wiedziałem, czy chce wiedzieć czemu go nie ma. Ale wolałem od razu, krótko, zwięźle i na temat wytłumaczyć przyjaciela.
D.- Para? - rzucił szybko, a ja nie wiedziałem co powiedzieć. Czy teraz też mam mu streścić wszystkie nasze przygody? Kiedyś dowie się ich na pewno, ale nie sądzę, żeby był to odpowiedni moment..
D.- To chyba nie ten wasz Zayn?-spytał zdziwiony. Już chciałem zapytać się 'o co chodzi' ale nie musiałem, do moich uszu doleciał słodki głos, był to dźwięk bardzo miły dla uszu. Ta, miła chwila trwała tylko chwilę bo do pomieszczenia wparował zdyszany Mulat a my wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Wlepiał w nas swoje zdezorientowane oczy. - Co się stało? - powiedział po chwili wpatrywania się. Pokiwałem głową i dodałem, że nic.Do moich uszu znowu powrócił przemiły dźwięk. Zauważyłem, że każdy to usłyszał. Jak zaczarowani wszyscy powstaliśmy i zaczęliśmy kierować się w stronę drzwi. Nagle się ocknąłem i jako, że szedłem pierwszy to zatrzymałem całą grupkę. - Zayn, gdzie jest Lilo? - Nie tylko jego wybudziło to z myśli, każdy przeszywał go ciekawskim wzrokiem. Może to dziwne, ale czułem ale jak moja twarz mimowolnie przybiera nie zbyt przyjemną minę, miałem ochotę mu przywalić. - ee, no jak to ona obraziła się bez powodu. - Moje pięści powoli się ścisnęły, zauważyłem jak Liam kręci do mnie delikatnie głową spoglądając raz na dłoń a raz prosto w oczy.
Li. - Zaayn, a dokładniej o co się obraziła? I przede wszystkim gdzie ją zostawiłeś? - Mówił opanowanym tonem , co chwilę mi się przyglądając czy opadła ze mnie złowroga temperatura.
Z. - No, tam na schodach na dole, gdzieś. - Mówił dosyć nie wyraźnie, było słychać zakłopotanie.
Lo. - Daniel, ja cię przepraszam ale nie mogę tak po prostu tu zostać i czekać, aż sama da jakąś oznakę. Nasza piątka dobrze wie, że takie coś graniczyłoby z cudem. - Zaatakowałem go takim monologiem.
D. - Louis, nie ma co się tłumaczyć, dobrze cię rozumiem. I może nie stójmy tu tak, tylko chodźmy jej poszukać.. Zrobiliśmy tak jak powiedział Daniel, dosłowniej zaczęliśmy jej szukać. Schodząc na dół, coraz głośniej słyszeliśmy głosik. Ciekawość coraz bardziej narastała jak ta kobieta (bo raczej to nie jest męski głos) może wyglądać. Czy jest to urocza blondynka w lekkich falach? A może seksowna brunetka z prostymi ścieniowanymi włosami? Moje myśli bardzo wprowadziły mnie w błąd. Gdy dotarliśmy na miejsce do ów głosu cuda, przeżyłem szok. I nie tylko ja. Zrobiłem minę tzw. 'skarbonki' a właściwie nie tylko ja uległem nie widzialnemu otwieraczowi. Staliśmy tak wryci przez chwilę, dopóki;
Z.- O kurwa. -...dopóki nie krzyknął. Dziewczyna to usłyszała. Wstała. Zrobiła krok do przodu, po czym zdejmując słuchawki, odwróciła się w naszą stronę. Zauważyłem w niej przerażenie i coś jeszcze..
Li. - Zaayn, a dokładniej o co się obraziła? I przede wszystkim gdzie ją zostawiłeś? - Mówił opanowanym tonem , co chwilę mi się przyglądając czy opadła ze mnie złowroga temperatura.
Z. - No, tam na schodach na dole, gdzieś. - Mówił dosyć nie wyraźnie, było słychać zakłopotanie.
Lo. - Daniel, ja cię przepraszam ale nie mogę tak po prostu tu zostać i czekać, aż sama da jakąś oznakę. Nasza piątka dobrze wie, że takie coś graniczyłoby z cudem. - Zaatakowałem go takim monologiem.
D. - Louis, nie ma co się tłumaczyć, dobrze cię rozumiem. I może nie stójmy tu tak, tylko chodźmy jej poszukać.. Zrobiliśmy tak jak powiedział Daniel, dosłowniej zaczęliśmy jej szukać. Schodząc na dół, coraz głośniej słyszeliśmy głosik. Ciekawość coraz bardziej narastała jak ta kobieta (bo raczej to nie jest męski głos) może wyglądać. Czy jest to urocza blondynka w lekkich falach? A może seksowna brunetka z prostymi ścieniowanymi włosami? Moje myśli bardzo wprowadziły mnie w błąd. Gdy dotarliśmy na miejsce do ów głosu cuda, przeżyłem szok. I nie tylko ja. Zrobiłem minę tzw. 'skarbonki' a właściwie nie tylko ja uległem nie widzialnemu otwieraczowi. Staliśmy tak wryci przez chwilę, dopóki;
Z.- O kurwa. -...dopóki nie krzyknął. Dziewczyna to usłyszała. Wstała. Zrobiła krok do przodu, po czym zdejmując słuchawki, odwróciła się w naszą stronę. Zauważyłem w niej przerażenie i coś jeszcze..
Oczami Lilo.
Siedziałam tak sama z słuchawkami na uszach, pośpiewując sobie cicho razem z wykonawcami w napływającej we mnie muzyce. Czułam się strasznie samotna, niepotrzebna, jak z każdą sekundą coraz bardziej zamykam się w sobie.. W pewnym momencie gdy wsłuchiwałam się w dosyć wolną i smutną piosenkę, usłyszałam słowa które zupełnie tu nie pasowały. Dałam sobie chwile aby się uspokoić. Dałam czas spłynięcia ostatnich łez. Tak dałam spust emocjom, chyba nie ma się czego wstydzić skoro tak łatwo się mi o tym opowiada. Wstałam, otrzepałam spodnie. Obracając się by wynaleźć stwórcę owego odgłosu zaczęłam zdejmować z siebie słuchawki. Gdy odwróciłam się o dokładne sto osiemdziesiąt stopni. Poczułam jak uderza we mnie przerażenie. Miałam ochotę zapaść się podziemie. Podczas odwracania miałam nadzieje, że to jakiś woźny, kelner? może sekretarka? Ale nie oni. Nie moje niańki! I to jeszcze z jakimś facetem. Domyślam się, że to pewnie ten ich nowy menadżer. Poczułam się lekko zgapiaczem, bo przybrałam taką minę jak oni, mimowolnie. Staliśmy tak w milczeniu wpatrując się w siebie.
D.- Jej, masz na prawdę świetny głos! - Przełamał milczącą barierę, którą chyba każdy bał się przekroczyć. Czułam jak się powoli rumienię, a to raczej do mnie nie podobne. - ee, dziękuję.
D. - Domyślam się, że to jest owa Lilo. Mhm, raczej nie spotykane imię.
LL.- Bo to nie imię, nazywam się Lilianna, yh widać już się na mnie poskarżyły.. debile - dodałam cicho.
D.- Widzę, że stosunki macie nie zbyt dobre. Właściwie Louis nie chwaliłeś się talentem siostry. - Do niego dołączyło się 4/5 one direction coś tam, że im też nigdy nie wspomniał. A on stał jak zamurowany.
Lo. - Bo, bo, bo ja nic nie wiedziałem. - powiedział po chwili. Racja, tu się z nim zgodzę. Ostatni raz śpiewającą mógł mnie zobaczyć gdy chodziłam do kościelnego chóru za czasów gdy tata jeszcze żył. Yh, znowu na jego myśl posmutniałam. Ale mam nadzieje, że reszta tego nie zauważyła.
H. - Ty płakałaś. - stwierdził cicho, lecz jego cicho z tą jego przeuroczą chrypą wyszło tak, że wszyscy usłyszeli. E, po co ja dodałam ten epitet? Czemu ja tak ich określam. Gdy mówię ICH mam nadzieję, że domyślacie się, że chodzi o Zarrego. Już przyznałam się, że mnie pociągają. Bo kogo nie? Wiem dobrze to, że wielu chłopaków dla nich zmieniłoby swoją orientacje. Z myśli wyrwał mnie głos tego ich menadżera.
D. - Mogłabyś stworzyć z nimi duet, szybko byśmy cię wypromowali byłabyś cudowną gwiazdeczką. - Powiedział to tak słodko, że miałam ochotę rzygać. Mimo to nadal lubiłam tego faceta, wydawał się okej i to nie tylko dlatego, że mi słodził. Bo tego to ja nie lubię, przeważnie się z nimi nie zgadzam.
LL.- ee, wiesz to chyba nie byłoby możliwe. - nie wiem po co dodałam te ' chyba', przecież to jest pewne, że są słabe szanse, że udałoby nam się stworzyć coś w zgodzie.
D.- Ale obiecaj, że to przemyślisz. I jutro dasz mi znać. Przed próbą chłopców, albo po pogadamy. - słabe szanse. Człowieku nie rozumiesz mojego udawanego tonu? Nie widzisz jakie my mamy kontakty? Mimo to:
LL.- Dobrze, przemyślę. - Powiedziałam to z udawanym zamyśleniem. A tak na prawdę wogóle nie miałam zamiaru tego rozpatrywać. Ale dobra, niech ma tą nadzieje. Tylko jest jeden problem skoro obiecałam, to powinnam chociaż trochę nad tym pomyśleć. Składane słowo jest najważniejsze. Może ktoś stwierdzi, że jestem dziwna? Nie wierzę w ludzi, ale wieżę w słowa. Tak, jestem naiwna. I często przez to cierpiałam. Ale właściwie, powiedziałam, że przemyśle a stwierdzając, że teraz o tym myślę to chyba to też się liczy do przemyślenia? - Chodźmy już, zostało nam pół godziny do samolotu, a jeszcze można wpaść na tłum directioners. - Po jego słowach wszyscy jakby otrząsnęli się. Schodziłam po schodach z lekkością i głową pełną przemyśleń które zaczynały mnie już dręczyć. Szłam trochę za nimi. Nie chciałam słuchać o sprawach zespołu, właściwie miałam to gdzieś, gdzie oni mają koncerty, o której próby. Mnie interesowało tylko to aby oni nie wynajęli jakiejś cholernej niańki, która mogłaby być ochroniarzem i wszędzie za mną by łaził, a ja jak w filmie, zwinnie bym przed nim uciekała. Ta, nie lubię właśnie bajeczek.. Wsiadłam do samochodu. Bardzo szybko teraz minęły mi te schody. Dowiedziałam się, że menadżer nazywa się Daniel. Jest starym kawalerem, który poświęcił się jedynie swojej pracy. Którą uważał za swoją prawdziwą pasję. Do samochodu szłam nadal w ciszy, lecz zafascynował mnie ten mężczyzna. Chciałabym wynaleźć taką pasję. Przecież to jest wtedy najważniejsze! Nie próbujesz jej zamienić na szczęśliwą rodzinę. Bo co to za szczęście gdy nie ma się pasji?
nie będę was dręczyć o komentarze bo to bez sensu.
Ale PROSZĘ o to by każdy kto to przeczytał skomentował,
napiszę to tak jak pisałam kiedyś. Powtórzę się, że to pomaga.
Może to się wydać komuś śmieszna, ale ilość komentarzy sprawia,
że rozdział jest jakby coraz lepszy. Bo wtedy się wie, że jest dla kogo pisać.