środa, 13 marca 2013

DZIEWIĘĆDZIESIĄT OSIEM.


1 Września 2013
Minął rok odkąd mnie już z nimi nie ma.. przez te miesiące, dni, godziny, minuty, sekundy.. Nic nie było już takie same. NIC. Może po kolei? Chociaż i tak pewnie się pogubię. Szczerze, bardzo żałuję tego czynu. Tego co zrobiłam. W szpitalu szybko się poddałam, sądziłam, że tak będzie lepiej. Nie chciałam już nikomu psuć życia, nie chciałam wpieprzać się w nie swoje sprawy. Miałam dość bycia taka samotna. Tak, tak wiem, jestem głupia. Miałam tylu ludzi wokół siebie.. Może powiem co u reszty ludzi, mhm? Czy nie chcecie.. Bardzo chciałabym mieć moc, którą od nowa stanę się widoczna. Tak, chyba dobrze mnie zrozumieliście, a jeżeli nie to powiem wprost. Jako samobójczyni, zostałam na ziemi jako duch. Wiem, mało prawdo podobne, możecie mi nie wieży, ale ja na prawdę jestem wśród was. Miałam powiedzieć co u reszty ludzi z mojej 'krótkiej' historii, ale ciągle wplątuję co innego. Mam wam tyle do powiedzenia! Może jeszcze zanim zacznę.. a dobra zaczynam, bo w końcu nigdy nie zacznę. Może tak najważniejsze osoby.. Mam dla was niespodziankę, nie zbyt miłą.. Ja mimo tego CZYM teraz jestem strasznie to 'przeżyłam' ale o tym powiem wam niżej. Zaczynam, yhm już zaczynam.. Więc co u One Direction? Pewnie macie pytania, jak to przeżyli, czy coś, a więc. Zacznę od mojego brata, czemu piszę to tak oficjalnie? Sama siebie nie rozumiem. Louis, tak ach.. brakuje mi kłótni z nim, ale miałam mówić co u niego się działo przez ten rok.. Strasznie się załamał. Przez trzy pierwsze miesiące nie potrafił wydać z siebie dźwięcznego głosu. Tak mocno zamknął się w sobie, że stracił odwagę i zanikła mu umiejętność śpiewu.. Często za nim chodzę.. Dotykam jego łez które często się pojawiają. Ale ma teraz dziewczynę. Jestem z niego dumna.. To ona pomaga mu wyjść nadal z lekkiej depresji. Nazywa się Eleanor. Jest ładna i miła, ale sądzę, że nigdy byśmy się nie polubiły.. Liam? Nadal co tydzień, mimo roku wysyła kuriera z różą na mój grób. Pytanie, czemu sam jej nie przyniesie? Bywa rzadko w Londynie.. Mieszka po za nim tak jak cała reszta. Widzę w ich oczach ból gdy mają tu koncert.. Dlatego Daniel który nadal jest ich menadżerem stara się jak najbardziej może, aby nie dopuszczać do koncertów w tym mieście.. Mam nowinkę.. Dowiedziałam się, że Payne kręcił już wcześniej z tancerką, czemu byłam ślepa i nikt mnie nie poinformował?! Tak, właśnie, właśnie ta nowinka.. Będzie tatą, Dan jest w siódmym miesiącu ciąży.. Coś wydaje mi się, że będą mieli prześlicznego dzieciaka.. Przepraszam nie potrafię tego nazwać ' DZIDZIUSIEM' na samo słowo mnie mdli.. Nadal nie lubię dzieci.. Kolejny? Niall.. Co z tym przesłodkim blondasem który kiedyś mi przywalił? Tak... nie powinnam tego wspominać, przy takim czymś, ale przez te miesiące wiele myślałam.. I nie mam do niego żalu, że to zrobił.. Zakochany robi przeróżne rzeczy.. On przeprowadził się z powrotem do Irlandii do rodzinnego domu.. Nad jego łóżkiem wisi moje wspólne zdjęcie z nim, nawet nie mam pojęcia skąd coś takiego ma, bo ja nic takiego sobie nie przypominam.. Ale to miłe, że nie zapomniał.. Wiem, wiem zwlekam z dwiema osobami.. pewnie zżera was ciekawość. Ale ja mimo takiego czasu, nadal mocno za nimi tęsknię. Nie potrafię o nich mówić, bez uronienia łzy.. Ale jakoś  trzeba.. chyba, że ominę ten temat.. Nie dobra, dam radę! Bynajmniej się postaram.. Zayn znalazł dziewczynę, prześliczną blondynkę która jest na prawdę o wiele ładniejsza ode mnie. Wesoła i ma swój zespół.. On się załamał, a ona, tak jak El Louisowi, pomogła wyjść mulatowi z depresji. On doszedł do siebie najszybciej z całego zespołu.. Pamiętam jego płacz w szpitalu, stałam koło nich.. Oni mnie nie widzieli, krzyczałam.. prosiłam, żeby nie byli na mnie źli, żeby mnie nie ignorowali bo ja ich na prawdę kocham i dziękuję, że się mną opiekowali.. Jego łzy.. Które starałam się zetrzeć, lecz mi nie wychodziło.. To było strasznie trudne.. Czas na kolejnego chłopaka.. Który najmocniej płakał.. W karetce gdy zaczęli mnie tracić, darł się na nich. Błagał na kolanach.. Odratowali mnie na chwilę, a on dziękował.. Przytulił się tam do mnie i nie chciał mnie puścić gdy chcieli mnie wyprowadzić na noszach.. Na górze, stał pod drzwiami do sali gdzie miałam operację.. Nie chciał odejść. Dosłownie, stał i prosił Boga o to, żebym przeżyła... Jednak on nie wiedział, że ja stoje już obok niego, że nie ma dla mnie szans.. Ja, prosiłam razem z nim.. Nagle wybiegł jakiś lekarz, pośpiesznie biec w stronę jakiś drzwi, on krzyczał do niego co się stało.. Był głośny, uciszali go.. A chłopcy? siedzieli pod ścianą, każdy był przejęty i zapłakany.. Nie potrafiłam znieść takiego widoku.. Próbowałam wrócić do swego ciała i odnaleźć ścieżkę w tunelu, ale gdy zaczęłam wchodzić, powstała jakaś komplikacja.. Któryś z lekarzy głośno coś oznajmił, a w tem w sali znalazł się Harry.. Krzyczał, widział obok respirator który zaczął już piszczeć. Rzucił się do mojego ciałą, przytulił mocno, pocałował i krzyczał, że żałuje, że mnie nie doceniał...  I wtedy oboje usłyszeliśmy ' CZAS ZGONU TRZYNASTA TRZYDZIEŚCI DWIE ' usłyszałam głośne NIE, nie potrafiłam tego wytrzymać uciekłam ze szpitala.. Szukałam jakiś miejsc, rozglądałam się głupia wokół, szukając tabloidu z napisem 'PRZYWRÓCIMY CIĘ DO ŻYCIA ZA JEDYNE PIĘĆ DOLCÓW'... Wtedy podeszła do mnie dziewczyna.. Patrzyła się prosto w moje oczy, jakby mnie widziała.. Otworzyłam usta aby wydać z siebie pytanie, jednak ta kiwnęła przecząco głową. I zaczęła iść do przodu, machnęła ręką abym podążyła za nią, zrobiłam to.. Szłyśmy.. A właściwie po chwili leciałyśmy.. Długo w milczeniu, nic nie rozumiałam.. Wiedziałam jedno. Skądś ją znałam, ale skąd? Nie potrafiłam sobie przypomnieć, tak ważnej w tym momencie rzeczy.. Nie patrzyłam gdzie lecę, spoglądałam ciągle w ową dziewczynę. Tak obcą, a tak znaną.. Wreszcie zaczęła zlatywać w dół, zrobiłam to co ona. Rozpoznałam te miejsce, była to dróżka, w której się zakochałam.. Miejsce którego nie chciałam nigdy opuszczać. Chyba domyślacie się, gdzie się znalazłam? Tak, to ta ścieżka nad morzem, prowadząca do domu Dziadka.. Przystała, usiadła, skrzyżowawszy nogi. I zachęciła mnie ręką do tego samego ruchu.. Ponownie ponowiłam jej ruch.. - Znamy się? - zaczęłam pierwsza.. jednak ona przyłożyła palec do ust, prosząc o ciszę. Kiwnęłam głową na znak, że rozumiem. Wtedy się odezwała. Jej głos przeszedł po moim całym ciele, tak melodyjnie.. - Tak, lecz Nie. To odpowiedź na twoje pierwsze pytanie. - powiedziała, to tak, że i tak nadal nie rozumiałam odpowiedzi. - Przepraszam, nie rozumiem.. - przyznałam szczerze, mówiłam to nie pewnym drżącym głosem. Lecz poczułam jakąś zmianę, zauważyłam, że mój głos jest bardziej jedwabny.. delikatny. Anieli?! - Przepraszam.. Więc powiem to nieco dłużej, pozwolisz? - Jej spokój, orał mnie tak jak opowieść Dziadka, wtedy.. teraz skojarzyłam, jednak postanowiłam posłuchać jej historii, jej głos zachęcał, kiwnęłam godząc się głową. - Więc, jestem Kristen Dakota Marie Graters. , mam nadzieję, że mnie kojarzysz.. A jeżeli nie, to miałam to dłużej powiedzieć.. Jestem dziewczyną, której samobójczy list znalazłaś nad morzem. Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam gdy trafił do tak młodej dziewczyny, która uwierzyła w moje słowa.. Przez tyle lat, butelka pływała po morzu. Wiedział o tym pan Jan, który znalazł ją przed tobą, jako jedyny.. Jednak jego sędziwy wiek nie pozwolił mu na spełnienie mej prośby. On jedyny wiedział o moim sekrecie, on jedyny mnie widzi.. - Wtedy doznałam szoku. I dowiedziałam się pewnej ważnej wiadomości, która odmieniła moje pozaziemskie życie.. Przerwałam jej mimowolnie, nie potrafiłam się opanować. Było to silniejsze ode mnie.. - Ale jak to?! Jak on cię widzi.. - Dokończę wraz z odpowiedzią na pytanie, jednak proszę o to abyś dała mi dokończyć. Mamy wiele czasu na zadawanie pytań.. - kiwnęłam głową, ponownie na wznak, że rozumiem i bez głośnie powiedziałam 'sorry'. - Tak, jest coś takiego, że możesz sobie wybrać osobę, która cię widzi. To dziwne i ja tego sama do końca nie rozumiem.. Uprzedzam twoje pytanie, które możliwe, że chciałaś zadać 'Dlaczego akurat DZIADEK?' Bo to on był jedyną osobą która mnie rozumiała.. Wygadałam się mu przed śmiercią i było mi z tym dobrze. Tak, możesz pomyśleć, że jestem okrutna, bo nie wybrałam swej matki, ojca lub przyjaciółkę.. Chociaż zawsze mogłam się zemścić i nawiedzać byłego chłopaka.. Ale nie ja jednak wybrałam człowieka, który był mi obcy, jednak bliski.. Wiesz co mam na myśli? - spojrzała wtedy pytająco, a mi do głowy przyszedł Max.. rozumiałam ją znakomicie. - Tak, rozumiem.. - powiedziałam cicho. Lecz dopiero po chwili przypomniałam sobie, że miałam się nie odzywać. I przeszła po mnie myśl, że może zabije mnie wzrokiem? Jednak nic takiego się nie stało, uśmiechnęła się serdecznie.. Opowiedziała mi jak to jest z ludźmi po śmierci, że samobójcy nie mają wyboru to jest taka jakby ich kara, muszą pozostać na ziemi. Lecz ludzie którzy umarli z innych przyczyn mają prawo wyboru.. Opowiadała mi tak długo z takim spokojem w głosie który hipnotyzował... Za długo byłoby opowiadać wam tak wszystko ze szczegółami.. Więc tak poznałam historię, dziewczyny która okazała się ową małą dziewczynką, którą widziałam razem z Harrym.. Nie powiedziała mi nic więcej na ten temat, ale obiecała, że kiedyś na pewno porozmawiamy.. Mamy przecież tyle czasu.. Co się działo potem? Zdradziłam wam wyżej kilka szczegółów, takich jak płacz chłopców na pogrzebie.. Przepraszam, nie chcę do tego wracać definitywnie, jest to dla mnie zbyt trudne.. Nie skończyłam mówić dalej o 'bliskich mi ludziach'. Więc Thomas? Micky? Conor? Przejęli się, nie tak mocno jak tamci, ale że byli mi bliscy, zauważyłam w każdym z nich pełną zmianę.. Nawet nie wiecie, jak słodko wyglądali, wiem to głupio tak mówić, ale na moim pogrzebie w 'garniturkach', mrrym seksiaki! Eliza? Pamiętacie tam tą blondynkę, przez którą rozstałam się z chłopakiem w kręconych włoskach z zajebistą chrypą? Ona wraz swoim wujaszkiem pojawili się również.. Nie ma co uronili przy tym kilka łez. Matka? rozstała się z Joshem, w kaplicy przyznał się jak mnie traktował. Nie zła awanturka się odegrała nad moim ciałem, widziałam ból w oczach matki, po tym jak została ze mną sama..Z jej słów zrozumiałam tyle, że bardzo żałuje naszych kontaktów i chciałaby, żebym jej wybaczyła.. Wiem, nie powinnam tak mówić, ale niech ta 'kurwa' bo inaczej jej nazwać nie umiem, nie liczy już na nic.. Dziadek? Na wieść o tym co mi się stało, przejął się jednak był spokojny.. widziałam jak przepłakał kilka nocy, jednak rozmawiał z Dakotą i ona mu pomogła zrozumieć.. Wieecie co! Nawet mój doktorek przyszedł.. A mnie to zdziwiło, wiem mam dziwne poczucie humoru, ale se tak myślę, że jeżeli lekarze chodziliby na każdy pogrzeb swych pacjentów, to nie mieliby czasu leczyć.. Jaka ja mądra nie sądzicie, że przyszło mi trochę rozumu przez ten rok? Zauważyliście kogo tu nie napisałam? Najbliższej mi osoby. Mego Księcia, mam nadzieje, że rozumiecie czemu go tak nazwałam.. Tak jak ja byłam jego księżniczką, on mym księciem na deskorolce, zamiast rumaku.. Tak Maksiu mój.. Siedzi obok mnie, widzi co piszę i się śmieje.. Nie, nie myślicie, że wybrałam 'jego' jako osobę która mnie widzi.. nie chciałabym aby przeze mnie zamknęli moje ciacho w psychiatryku..  W dniu mojego pogrzebu nie wytrzymał.. Chciałby się teraz wypowiedzieć, ale to moja wiadomość do was, więc mu nie dam.. Wredna ja.. Uua! Mówi mi, żebym napisała, że są dwa rodzaje ludzi osób umarłych, mocne i słabe.. On był niestety tą drugą wersją.. Tak jak zaczęłam w dniu mojego pogrzebu, dosłownie na moim grobie, upił się a potem podciął sobie żyły.. Nie wiedziałam o tym, byłam w tym czasie z rodziną, chciałam zobaczyć co będą o mnie mówić na stypie.. Ten powiedział, że przyjdzie za chwilę, chce chwile pobyć ' ze mną' sam na sam.. I już go nie zobaczyli żywego.. Nie mam chyba, więcej o kim wam chyba powiedzieć, to chyba jedyne osoby które, były w moim życiu, odkąd je poznaliście.. Przepraszam was mocno i dziękuję, że ze mną byliście..

Tak, ostatecznie to koniec.. można to nazwać EPILOGIEM, jednak specjalnie zapisałam to jako rozdział.. MIAŁY BYĆ DWIE NIESPODZIANKI, JEDNA TO JEST TA, ŻE WŁAŚNIE ZAKOŃCZYŁAM PISAĆ, DRUGA MYŚLĘ NAD ZAŁOŻENIEM DRUGIEGO BLOGA.. 
ale jako, że wiem, że tu nie miałam czasu.. strasznie was zaniedbywałam to nie wiem.
Pewną koncepcje mam, bo tyle się ostatnio u mnie dzieje, że wyszedłby z tego nie zły blog..
Chciałabym, żeby rozdziały wtedy były dodawane codziennie opisując jakby co czuje, co się wydarzyło danego dnia, tylko, że to nie byłoby jako JA tylko owa POSTAĆ, chłopak którego jeszcze kilka dni temu nazywany był przeze mnie 'loverem' zastąpiłby go któryś z członków one direction.. Nie wiem co i jak, chce poznać wasze zdanie.. CHCIELIBYŚCIE COŚ TAKIEGO? 
* oczywiście, nie dosłownie będą to dni całkowicie moje, bo możliwe, że by was to zanudziło.. :)

Bardzo, Bardzo DZIĘKUJĘ każdej osobie czytającej bloga..
moją ostatnią do was prośbą, jest
 ostatni komentarz od was na tym blogu.. 

W IMIENIU MOIM I FIKCYJNYM BOHATEROM, JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ!

napiszcie co sądzicie o pomyśle na nowy blog ;)

kontakt?
twitter : @laajk98
pytania? : ask.fm/laajk98

sobota, 2 marca 2013

Rozdział dziewięćdziesiąty siódmy.

1 Września.
Oczami Harrego.
Skończyliśmy jeść i od razu musieliśmy pojechać na 'poranną próbę'. Odeszliśmy od stołu, z chłopakami skierowaliśmy się do wyjściowych drzwi a Lilo poszła na górę. Domyślam się, że do pokoju.. Tak słodko dzisiaj wyglądała. Nie odstawiła się tak jak każda inna zrobiłaby to na jej miejscu. Ona na luzie, mimo pomalowanych oczu nadal wyglądała bardzo naturalnie. Z myśli wyrwał mnie dźwięk mojego imienia. - Harry.. - powtórzył ktoś jeszcze raz, wtedy podniosłem głowę i rozejrzałem się wokół zdezorientowany. Wszyscy dziwnie patrzyli. - Mhm? - mruknąłem.
Lo. - Żyjesz? - spytał nieco rozbawiony. Domyślam się, że owy śmiech spowodowany był moją miną.. Kiwnąłem głową, że tak i zaczęła lecieć muzyka... Śpiewałem jako pierwszy, minęło pół godziny i moje miejsce zajął Zayn.. odszedłem do stolika z wodą, tak ja ciamajda musiałem się oczywiście oblać. Ej, Daniel zamówię taksówkę i pojadę się przebrać, okej? - spojrzałem na niego pytająco, a ten rozbawiony kiwnął głową, że tak. Skierowałem się do drzwi.. Cholera jak ja wyjdę z takimi spodniami? Nie miałem nawet się czym zasłonić. Chuj z tym, najwyżej wylecę na okładkę jakiegoś durnego szmatławca... Wychodzę z budynku i od razu udaje mi się zatrzymać taksówkę. Uch, jaki szczęściarz! Podaję taksówkarzowi adres, facet widać długo jeździ.. nie stwierdzam tego tylko po jego zsiwiałych włosach, jednak skręcił w jakąś małą uliczkę i w zaledwie siedem minut dojechaliśmy pod hotel bez żadnych korków. Zapłaciłem, podziękowałem i szybko skierowałem się do środka. Starałem się niemal przebiec do najbliższej windy, gdyż mieliśmy pokój dosyć wysoko.. Dziewczyna w recepcji uroczo się uśmiechnęła.. Gdyby nie taka sytuacja chętnie bym z nią pogadał, nawet ładna, no wiecie niska brunetka z pięknymi oczami i z dużym biustem.. Podszedłem do drzwi, wkładam rękę do kieszeni, cholera nie mam karty! Wrr, wybieram numer do Daniela..
*D.- Tak? Harry? - spytał wesoło. Domyślam się, że pewnie nadal mają polewkę z mojego 'oblania' się.
*H.- Jest problem, zostawiłem kartę u was. - powiedziałem poddenerwowany, wcale nie było mi do śmiechu.
*D.- Co? Och.. Poczekaj Liam mnie woła, dam ci Louisa. - I już go nie było słychać, za to w słuchawce pojawił się głos przyjaciela..
*Lo.- Sieeeeeemango! - niemalże krzyknął wesoło. - Coś się Haroldzie stało?
*H.- Jeżeli te 'coś' można stwierdzić to, że zapomniałem wziąć kartę do pokoju, to tak. Stało się. - ze zdenerwowania mieszają mi się słowa. Jeszcze ten ich dobry humor..
*Lo.- To idź u mnie powinna być Lilian i pożycz coś ode mnie. - Powiedziałem krótkie 'Yhym' i się rozłączyłem. Właściwie czemu sam na to nie wpadłem? Przy okazji mogę pogadać z Lil.. Chciałbym, żeby tam to co było między nami wróciło. Tak, pewnie jestem głupi, domyślam się, że to nie możliwe... Gdyby chciała do mnie wrócić, to nie wybrałaby Zayna który zmarnował szansę, którą ja chciałbym otrzymać..
Podchodzę do drzwi... Postanawiam zapukać, kto wie co ona tam robi... Tak, tak zboczuchy, domyślam się co mieliście teraz na myśli... Staję tak pięć minut, ale nic. Chwytam za klamkę, drzwi są otwarte.. ale wchodząc głośno oznajmiam, że że to ja.. Jednak nikt mi nie odpowiada. Wchodzę dalej, zamykając drzwi za sobą, nawołuję jej imię. Jednak nadal głucha cisza. Rozglądam się wokół, już mam iść dalej gdy dostrzegam bezwładną rękę wystającą zza łóżka. Czuje jak zaczyna mnie ściskać w środku. Zaczynam tam biec, mam wrażenie jakby ktoś włączył spowolnienie, każdą sekundę czuję jak wiek.. Dobiegam do niej. Czuje jakbym umarł, dosłownie. Jest cała blada. Jej ręka leży wśród kałuży krwi zmieszanej ze szkłem. Szukam czegoś do owinięcia ręki. Chwytam jakąś bandamkę z walizki obok przewiązuję rękę. Ona leży tak bezwładnie, czuję łzy na policzkach. Nie wytrzymuje, sprawdzam puls. Żyje. Wyjmuję telefon z kieszeni, wybieram alarmowy numer.. Szybko zdaję im relacje co i jak gdzie mają przyjechać krzyczę, żeby się pośpieszyli. Starają się mnie uspokoić. Mają za chwilę być.. Potrząsam nią delikatnie, płacząc proszę aby się ocknęła.. Nie wytrzymuje.. Uderzam pięścią w podłogę. Pech sprawia, że o mało co nie trafiam w jej rękę, jednak uderzam tak, że moja prawa ręka zawiera w sobie szkło. Syczę z bólu, a wtedy do pokoju jak jacyś terroryści wpadają osoby z karetki, mają ze sobą nosze. Wkładają ją zwinnie. Przy mnie zatrzymuje się starszy lekarz, spogląda dziwnie na moją dłoń.
Dr. - Kim jesteś? Co tu się stało? Kim ona dla ciebie jest? - Mówił to strasznie sztywno.
H.- Harry, Harry Styles. Nie wiem, zadzwoniłem do was od razu jak się tu znalazłem. Jestem przyjacielem jej brata.. Właściwie jej też. - powiedziałem szybko. Plątał mi się strasznie język. Byłem zdenerwowany.
Dr. - Jedziesz z nami, przy okazji opatrzę ci rękę. - Wstaję, podążam za nim.. Gdy znajduję się w karetce. Odjeżdżamy na sygnale, a ja przypominam sobie w jakim stanie jest Lilo. Dostaję jakby furii? Jestem przerażony. Ale dochodzi do mnie, że zachowuję się źle w stosunku do przyjaciół. Louis jak najszybciej powinien się o tym dowiedzieć.. Wybieram numer do Louisa, odbiera po pierwszym sygnale. - I jak masz te spodnie? Tylko tych nie oblej.. - i w tle było słychać chichot nie tylko jego. - Louis, kurwa. Nie czas na żarty.. - Ej zaraz, czekaj. Co ty odwalasz? Postanawiasz oglądać sobie filmy? na próbę ziomeczek.. - Jakie filmy?! - Mówię głośno zirytowany. - No przecież słyszę odgłos karetki. Ty se znowu te filmy medyczne oglądasz. - Kurwa, nie ma czasu na żarty. Nic nie oglądam, ja jestem w karetce. - Co jak to? - teraz słyszałem głos wszystkich chłopców chórkiem. - Co zrobiłeś? - dopytywali się dalej. A mnie jakby zatkało. Mój głos automatycznie się zmienił, zacząłem szlochać. - Nie wygłupiaj się, to nie jest zabawne.- usłyszałem głos Daniela. - Nie wygłupiam.. - przerwałem na chwilę. Nie potrafiłem im tego powiedzieć, czułem jak dławię się łzami. Zza siebie słyszę głos doktora z prośbą abym się opanował. - Harry? Jesteś? - nadal mówili wesoło. To jeszcze bardziej denerwowało, czy oni nie rozumieją?! - Lilian ma rozcięte... - przerwał mi głos Louisa. Który nie brzmiał już tak jak przed chwilą, teraz był załamany. - c-c-o.. - wrzaśnięcie, po czym usłyszałem mocne uderzenie....


Nie odpowiadam na pytania w komentarzach.
NAWET NA TAKIE CZY BĘDZIE ROZDZIAŁ CZY COŚ.
jak chcesz coś wiedzieć to tu: www.ask.fm/laajk98



OSTATNI DIALOG JEST PISANY W TAKI SPOSÓB SPECJALNIE.
wiem, że nie jest to wygodny sposób.
ALE TAK WYRAŻAM BARDZIEJ EMOCJE..