środa, 8 sierpnia 2012

Rozdział 64.

Tak, jak Maksiu wspominał Pizzeria, była bardzo blisko jego domu. Szedł z nami Liam, reszta poszła po samochód. Mieliśmy jeszcze jakieś dziesięć minut drogi.
Li. - Gratuluje, pasujecie do siebie. - Wiedziałam, że mówi prawdę, a nie tak jak reszta jest sztuczny.
M. - Dzięki, chyba jako jedyny na to dobrze zareagowałeś.
LL. - Noo, zgadzam się. Reszta była strasznie sztuczna.
Li. - Oj tam, przyzwyczają się.  Po jakimś czasie.
M. - Ta, kiedyś. Kiedy macie kolejny wyjazd?
Li. - A co już chcesz się nas pozbyć?
LL. - Chętnie.
M. - Wiem, że teraz moje kontakty z Lil będą ograniczone.
Li. - No pewnie tak.. - Doszliśmy do jego domu. Uwielbiam ten budynek. W salonie zastaliśmy rodziców Max'a. Liam się zdziwił, tak jak ja wczoraj.
T.M. - O już jesteście. Zastanawialiśmy się z Raye gdzie was wywiało, gołąbeczki.
M.M. - O, przyprowadziliście kolegę. - Liam podszedł podał rękę dla Edwarda, przywitał się to samo zrobił z Raye.
M. - Lil, zostań tutaj. Ja pójdę cię spakować.
LL. - No dobrze. - powiedziałam nie chętnie.
T.M. - O widzę, że już nas opuszczasz.
LL. - Niestety, podziękujcie opiekunką. - powiedziałam nie chętnie.
Li. - Daj spokój, wiesz, że Lou bardzo na tobie zależy.
LL. - Taa, i co jeszcze? jeżeli by mu na mnie zależało nie wysyłałby mnie do jebanego internatu!
T.M. - Do internatu powiadasz.. Wiesz ja mam lepszy pomysł! - Maks właśnie wrócił z moją walizką.
M. - O jeżeli mój rodziciel ma pomysł, to musi być to coś dobrego. Tak samo jak ja. - wyszczerzył się i wszyscy zaczęli się śmiać. Maks podszedł do mnie i mnie przytulił.
T.M. - No tak Maks, masz racje. Ty też byłeś moim pomysłem. - Powiedział to dumnie i wszyscy zaczęli się znowu  chichrać.
Li. - Niech pan szybciej mówi, co to za pomysł. Bo my będziemy musieli lecieć.
T.M. - No więc, mój synek pewnie się nie chwalił, że jego tatuś jest dyrektorem szkoły. - wytrzeszczyłam oczy. Właściwie nic nie wiem, prawie o jego rodzicach.. 
M. - Tato, to jest męska szkoła.
T.M. - Męska, oj tam. Znajdzie się tam dla Lilo miejsce! Nie masz się czego mała obawiać. Jest jak każda szkoła, tyle ,że uczą się w nim sami mężczyźni bo jest w tygodniu około dwudziestu lekcji wychowania fizycznego. I żadna dziewczyna, na którą stać na tą szkołe. Nie chce do niej chodzić. 
M. - Tato, nawet ja nie chodzę do tej szkoły!
T.M. - No tak, racja. Przepraszam.
Li. - Ee, to my będziemy już wychodzić. Miło było państwa poznać. - podszedł wziął moją walizkę.
Ja podeszłam do Maksa. Mocno go przytuliłam i czule pocałowałam, nie chciałam stąd wychodzić. Ale no cóż życie. Oderwaliśmy się od siebie.
LL. - Zadzwonię, wieczorem. Do widzenia. - Z Liamem, kierowaliśmy się do wyjścia.
M.M. - Do zobaczenia. - Powiedziała wesoło, Raye. Czułam, że oczy robią mi się szklane. Muszę być silna! Maks gdy zobaczył moją twarz, skamieniał. Wiedział, że cierpię. A nie mógł nic na to poradzić. Powiedział bez głośnie "Love you", a ja odpowiedziałam szeptem "me too". Wyszliśmy, samochód już na nas czekał. Nie zdążyłam zamienić nawet słowa, z Liamem. Sądziłam, że potrzebuje z nim rozmowy.. Ale nie postaram się być silna! Mam przecież Maksa, może uda mi się go namówić i razem uciekniemy? Byłoby to jak na razie najlepsze zdarzenie w moim życiu. Wsiadłam bez słowa, do Vana. Który kierował Louis, a obok niego był Hazza. To oznaczało, że styłu będziemy my w czwórkę..

16 komentarzy = nowy rozdział .

17 komentarzy: