środa, 20 czerwca 2012

Rozdział 3.

Z pokoju pobiegłam prosto do salonu.
MM.-Dziecko! coś ty ze sobą zrobiłaś ~ jej mina wyrażała obrzydzenie.
LL.- Ooo , teraz jak ten debil wrócił będziesz udawać ,że się mną interesujesz? ee, moje ciało będę robić co będę chciała, skończmy ten temat i gdzie są kurwa moje rzeczy? - krzyknęłam a na jej twarzy widziałam zdziwienie i zakłopotanie.Zawsze gdy Louis wracał ona udawała idealną matkę, a teraz wszystko się wydało.
Lo.- Spakowane, jedziesz ze mną. - Powiedział to ze spokojem nie przejął się tym ,że nazwałam go debilem.Zdenerwowałam się, uzgodnili to sobie sami bez mojej zgody i jeszcze dotykali moje rzeczy, co to do jasnej cholery ma być? kochany braciszek się nagle znalazł.. nie lubię tu mieszkać, mimo to nie chce z nim jechać.Nie chce poznać tych jego sławnych lamusów   poznać, tak wiem jeszcze ich nie poznałam a już ich przezywam.Taki charakter.Z myśli wyrwał mnie głos Louisa . :
Lo.- Idź się spakuj, zaraz wyjdziemy.
LL.- Spierdalaj , nie będziesz mi rozkazywać ! 
MM.- Liliano, jak ty się wyrażasz ! 
LL.- Gdybyś przebywała ze mną chociaż godzinę, to byś wiedziała ,że to jest język codzienny. 
Lo.- Idź dopakuj swoje rzeczy, masz 10 minut. - Poszłam do pokoju, chociaż myślami byłam gdzie indziej.Poprawiłam makijaż, wyjęłam walizkę i dopakowałam rzeczy których on mi nie spakował.Wszystko zajęło mi jakieś 20 minut, zeszłam na dół Louis już czekał.Przy schodach stała jeszcze jedna o wiele większa walizka i duża torba, chwyciłam wszystko, i zaczęłam iść w stronę drzwi , matka wyglądała na zakłopotaną bo nie wiedziała jak się pożegnać.Ja nie chciałam się z nią w ogóle żegnać, więc z trudem otworzyłam drzwi i zeszłam po schodkach.Ujrzałam dosyć nowoczesne auto, co to była za marka to wam nie powiem.Nie znam się na takich rzeczach , dla mnie samochód to siedzenie i kółka.Louis chciał mi pomóc w bagażach , ale przez jakieś 5 lat mogłam polegać tylko na sobie , więc stałam się bardzo samodzielna.Wtachałam wszystko do bagażnika i usiadłam na przednim miejscu pasażera. Od razu włożyłam słuchawki do uszu i zapuściłam na max'a jakąś wolną muzykę.Jechaliśmy już jakieś 30 minut, nagle muzyka mi ucichła, spostrzegłam w prawo ,że to ten palant odłączył mi słuchawki.
LL.- Czego chcesz? - Powiedziałam głośno i wyraźnie z grymasem na twarzy.
Lo.- Możemy pogadać? - Starał się przy tym być poważny.
LL.- Nie cierpię cię , nie chce z tobą rozmawiać.Nie będę ci się wyżalać, rozumiesz? 
Lo.- Alee.. - Przerwałam mu.
LL.-Teraz nagle zachciało ci się być kochającym braciszkiem, nie chce cię znać! to pewnie dla ciebie nowość, bo fanki ubiegają się o taką znajomość.I jeżeli myślisz ,że będę ci wdzięczna ,że mnie zabrałaś to się mylisz.W tym twoim domku postaram się ci nie przeszkadzać, będę tam tylko spała, znajdę prace i licz się z tym , że się w końcu wyprowadzę. - Nic nie odpowiedział kiwnął tylko głową, chyba do niego dotarło, że nie chce mieć z nim nic spólnego.Włączyłam z powrotem muzykę, chociaż właściwie już mi się nie opłacało bo dojechaliśmy.Ściszyłam ją minimalnie żeby słyszeć jak ktoś będzie coś gadał.Rozpadał się deszcz, naciągnęłam na głowę kaptur i wysiadłam, wyciągnęłam z bagażnika walizki i torbę i szłam za Louisem, coś tam burczał ,żebym mu to dała.Weszliśmy do domu, od razu przywitała nas gromadka ludzi.Wszyscy coś krzyczeli , że Louis nareszcie wrócił czy coś, czułam jak mierzą mnie wzrokiem.Zdjęłam kaptur, i poczułam wszystkich spojrzenie na sobie.
LL.- Gdzie mam to zanieść?
Li.- Daj pomogę ci. - Podszedł do mnie i chciał wziąć ale ja się odsunęłam.
LL.- Poradzę sobie. - Burknęłam.
Lo.- Tędy. - Wszedł po schodach , człapałam za nim z trudem wciągając walizki.Przeszliśmy kawałek i pokazał mi drzwi, weszłam i trzasnęłam mu przed nosem , pomijając to ,że coś do mnie gadał.Rozejrzałam się po pokoju był większy od mojego poprzedniego.Pierwsze co zrobiłam to rzuciłam się na łóżko, które było wodne i mega wygodne.Rozpakowałam wszystkie walizki.Postanowiłam się przebrać bo byłam troszkę mokra.Nałożyłam czerwone rurki i białą luźną koszulkę z wielką truskawką.Rozczesałam włosy, dopiero teraz tak dokładnie się sobie przyjrzałam wyglądałam skromnie mówiąc zajebiście.Postanowiłam ,że wieczorem zadzwonię do Darcy na skype.Zgłodniałam , burczało mi strasznie w brzuchu.Wyjęłam jakieś pieniądze z plecaka i postanowiłam iść coś zjeść na mieście, bo tu było mi dosyć głupio.Postanowiłam nic na siebie nie nakładać po za czerwoną new erą. Zeszłam na dół , oczywiście jakby to nie było gdybym na kogoś nie wpadła, akurat był to Lou.
Lo. - A ty gdzie idziesz?
LL.- A chuj cię to obchodzi ? - Krzyknęłam i wpadła reszta chłopaków.
Z.- Wow , ale masz ostrą siostrę. - reszta zaczęła się uśmiechać i mi się przyglądać. 
LL. Ryj ! - krzyknęłam i wybiegłam z domu.


3 komentarze:

  1. O kurde, świetny ten rozdział! :O
    Pisz następny, już nie mogę się doczekać! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Suuuuuuper <3.
    czekam na następny. :d

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo fajny... zapraszam do mnie opowiadanieo1dinietylko.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń