Pi. - Mam nadzieję, że cię mała nie obudziłam. - Uśmiechnęła się, jeszcze bardziej.
LL. - Nie, nie. Przepraszam, ale co się stało, że się pani uśmiecha? jej przepraszam, głupio zabrzmiało. - zakłopotałam się, nie tak chciałam o to zapytać.
Pi. - Nic się nie stało. Chciałaś się zapytać, o powód z jakiego zawsze mam dobry humor, tak?
LL.- No tak.
Pi. - Ciesz się życiem, każdą chwilą. I to jeszcze w moim wieku.
LL. - I co pani po prostu idzie drogą i powtarza sobie te słowa?- Patrzyłam z niedowierzaniem.
Pi. - Nie, myślisz, że chciałoby mi się tak często powtarzać? staram się to mówić dwa razy dziennie, no chyba, że jest źle.
LL. - Aham.. - kobieta powiedziała, że musi wracać do pracy i wyszła. I co takie zdanie ma mi pomóc? jak dla mnie ono nie sprawi uśmiechu na twarzy. Nie rozumiem. Spojrzałam, co dzisiaj ciotka przyniosła do jedzenia. Były to zwykłe płatki. Zjadłam ze smakiem, lubiłam takie zwykłe, pospolite śniadanie. Drzwi się otworzyły i pojawił się w nich Max. Na jego widok, uśmiech sam pojawił się na mojej twarzy.
M. - O widzę, że moja księżniczka ma świetny humor.
LL. - No, raczej. Wiesz dopóki nie włączę laptopa, humor będę miała świetny.
M. - Ou.. Chyba wiem, o co chodzi. Dzisiaj wychodzisz?
LL. - Właściwie to nie wiem, raczej tak.
M. - Będziesz przez te trzy dni nocować u mnie, prawda?
LL. - Maax, ja.. - przerwał mi.
M. - Tak, wiem mam ładne imię. A ty nocujesz u mnie i nie ma gadania.
LL. - Ale. - znowu mi przerwał.
M. - Nie ma żadnego ale. - drzwi zaskrzypiały a do sali wszedł lekarz.
M. - To ja może, na chwilę wyjdę. - speszył się chyba.
Dr. - Nie ma takiej potrzeby. Lilo, widzę, że zjadłaś. Przebierz się spakuj i przyjdź do mojego gabinetu umówimy datę kontroli psychologicznej i będziesz mogła wyjść. - uśmiechnął się i wyszedł. Wstałam z łóżka, nadgarstkiem nadal nie mogłam ruszać, bo strasznie bolało. Ale cieszę się, że już mogę wyjść z tych murów. Maks podniósł walizkę i pomógł pakować. Ja w tym czasie wybrałam jakąś dużą koszulkę i leginsy. Wzięłam bieliznę, buty i skarpetki i skierowałam się do łazienki. Ogarnęłam tam się. Umyłam twarz i zęby. Gdy wróciłam, panował porządek i żadnej mojej rzeczy już nie było tu. Domyśliłam się , że Stweart czeka już na zewnątrz. Skierowałam się do gabinetu Marco. Weszłam bez pukania, nie zdziwiło go to.
Dr. - Więc dwie wizyty tygodniowo, i jak będziesz miała jakiś problem, przyjdź pasuje?
LL. - No tak, ale nie ma wyznaczonych terminów? - wręczył mi kartkę.
Dr. - Tu masz mój grafik, przychodź w ten czas. - Skinęłam głową, powiedziałam do widzenia i wyszłam. Przed szpitalem czekał na mnie najlepszy przyjaciel na świecie.
M. - To co może lody?
LL.- Oczywiście. - Uśmiechnęłam się i powędrowaliśmy w wyznaczone miejsce..
Jeszcze mój cudowny szlaban się nie skończył , właściwie to on nie ma wyznaczonego końca . -,-
Więc dziwicie się mojemu szlabanowi, ja osobiście nie.
Jestem czternastoletnią egoistką i leniem. Nie ma co się oszukiwać, że tak nie jest. Przez ostatnie dni wstaję po jedenastej leżę w łóżku i czekam aż zawołają mnie na śniadanie. Potem oglądam telewizję, wychodzę pływać z koleżanką, potrafię wrócić po 22 i kładę się do łóżka i tyle ze mnie pożytku. Potem jeszcze włączam na całą parę telewizor, tak, że ludzie z domu potrafią przychodzić i kilka razy uciszać. Czemu mam szlaban? Bo nie chce mi się robić nic w domu dosłownie. I już kilka razy byłam proszona o pomoc w ogródku, czego nienawidzę. Postaram się dzisiaj namówić mamę na zakończenie szlabanu, ale to będzie oznaczało poświęcenia z mojej strony. Nie wspomniałam jeszcze o wyzywaniu sióstr (4 i 17 lat.) no i ostrych kłótni z mamą. Nie jedzeniu niczego i aroganckich komentarzy przy jedzeniu. Tego jest jeszcze dużo.. typu nie sprzątanie w pokoju. itp. itd.
CZYTASZ ! TO KOMENTUJESZ. :)