sobota, 28 lipca 2012

Rozdział 53.

Podniosłam się. Miałam dość leżenia, miałam dość tego miejsca. Było tu nudno. Chwyciłam laptopa. Włączyłam z przyzwyczajenia Skype. Postanowiłam sprawdzić twitter'a. Nie wiem po co weszłam, tylko humor mi się zepsuł. Czemu? Bo dowiedziałam, się ,że ELIZKA leci z nimi do Paryża. Dobrze, że nie uwierzyłam Styles'owi, że mu naprawdę na mnie zależy. Odłożyłam, prawie rzucając laptopa obok. Spojrzałam na talerz który przyniosła ciocia Pia. Widniały na nim bułki z jakąś wędliną. Chwyciłam jedną, i tak po pięciu minutach nie było żadnej. Usłyszałam skrzypienie drzwi, sądziłam, że to pewnie Marco. Ale się myliłam, do sali wszedł Max. Nie wiedziałam jak mam zareagować, on chyba też wszedł nie pewnie, zamykając drzwi. Podszedł bliżej, i posłał mi uśmiech. Może sztuczny? sama nie wiem..
M. - Jak się czujesz? - tylko mogę się domyślać, że przyszedł tu z prośby dla chłopaków.
LL.- Chłopacy cię wysłali? - spojrzałam krzywo, nigdy jeszcze tak z nim nie rozmawiałam.
M. - Nie, sam przyszedłem, co już odwiedzić przyjaciółki nie można? 
LL.- Myślałam, że jesteś po stronie chłopaków. - postanowiłam mówić co myślę.
M. - Zawsze Księżniczko będę po twojej stronie. - poczochrał mi grzywkę.
LL. - Ehm.. dzięki. - Spojrzałam na zegarek za dwadzieścia dziewiętnasta, czyli mamy jeszcze jakieś dwadzieścia minut. Nie wiedziałam, o czym zacząć rozmowę. Miałam tyle mu do powiedzenia.
LL. - Czemu jestem taka głupia? - mówiłam, tak jakbym miała jakieś urojenia i mówiła do siebie.
M. - Mhm.. trudne pytanie. - uśmiechnął się złośliwie , po czym uderzyłam go w ramię i zaczęliśmy się śmiać. Rozmawialiśmy tak przez te dwadzieścia minut, pożegnałam się z nim buziakiem i wyszedł. Cieszę się, że moje stosunki z Maksiem, znowu są takie same, wiem, że komuś jednak na mnie zależy. Z myśli wyrwało mnie skrzypienie drzwi, które się uchyliły i do sali wszedł doktor.
Dr. - Widzę, że humor dopisuje.
LL. - Jak się ma takiego przyjaciela, to uśmiech nigdy z twarzy powinien nie schodzić.
Dr. - Widzę, że zjadłaś a ciotce powiedziałaś, że nie chcesz. 
LL. - Jakoś tak wyszło.. Wie pan chciałabym się zwierzyć.
Dr. - PAN ? bo się obrażę, przecież mówiłem Marco i słucham, domyślam się, że chodzi o miłość?
LL. - No tak, bo widzisz Marco. Wszystko zaczęło się kilka dni temu, do ich domu znaczy się do mieszkania sławnego łan dajrekszyn, przyjechał ich menadżer z siostrzenicą. Taki plastik, już od samego początku kleiła się do Harrego. A ja z nim byłam, ale nie oficjalnie.
Dr. - Nie oficjalnie? - roześmiał się.
LL. - Tak, że zachowywaliśmy się jak para, ale nie rozmawialiśmy na temat bycia ze sobą. To znaczy nie pytał się mnie o chodzenie.
Dr. - Rozumiem, mniej więcej. Mów dalej. - Uśmiechnął się zachęcająco.
LL.- No i wtedy ja uderzyłam tą Elizkę i pokłóciłam się z chłopakami, wtedy tylko Liam był po mojej stronie. Pojechaliśmy wszyscy nad plażę. Trzeba było rozdzielić trzy domki. Pierwszy oczywiście należał do menadżera i ochrony, drugi do chłopaków. Zostaliśmy w trójkę ja, Paul ich menadżer i ta Elizka. I nastała kłótnia, że żadna z nas nie chce ze sobą mieszkać, im moje słowa, że wolę spać tam na ulicy niż z nią bardzo przypasowały. I odeszli. Ja zostałam sama, zadzwoniłam do tego chłopaka co przed chwilą wyszedł. Jest to mój przyjaciel. I ja chciałam iść gdzieś najdalej od tej plaży. Ale on zadzwonił do chłopaków, żeby mnie znaleźli opowiedział im sytuacje, a sam obiecał, że za jakieś cztery godziny po mnie przyjedzie.
Dr. - Cztery godziny? - był zdziwiony.
LL. - Tyle mniej więcej trwa droga, na tamtą plażę. - kiwnął głową, że rozumie i kontynuowałam.
LL. - No i ja nie chciałam, żeby chłopacy mnie znaleźli, więc szłam dalej. Potem jednak spotkałam tego blondyna. Wykrzyczał mi prosto w twarz, że im tylko przeszkadzam, że mają przeze mnie kłopoty. Potem mnie uderzył mówiąc, że to za Elizkę. Popłakałam się, zadzwoniłam do Max'a. Wszystko mu opowiedziałam, dziwię się, że mnie zrozumiał. Potem znalazł mnie Liam, namówił, żebym wróciła. I poszłam do nich. Nic nie chciałam im mówić. Poszłam spać, a rano gdy zaczęli się mnie wypytywać przyjechał Max. Oczywiście Harry na początku był o niego zazdrosny, a potem się zakolegowali. Poszliśmy na plażę, wszystko im powiedziałam co zaistniało z Niallem. Podeszła do nas Elizka z jakimiś dziewczynami, chłopacy od razu stracili dla nich głowę i o mnie zapomnieli.. Jak wracaliśmy, wykrzyczałam im wszystko co sądzę. Nocowałam u Maksa gdy oni tam zostali. Potem dowiedziałam się ,że Harry jest z Elizką. Myślałam, że się zabiję, tak mnie to bolało, mimo, że to ja go odrzuciłam. Postanowiłam się odegrać przy pomocy kolegi, który udawał mojego chłopaka. Ale Styles się dowiedział, że to zmyślone. Grzebał w moim komputerze i wszystkiego się dowiedział. Tego dnia co tu przyjechałam, wszystko przemyślałam. Byłam ciekawa co Styles ma mi do powiedzenia, a ten tylko mówił ,że mnie kocha i ,że Elz się dla niego nie liczy. Ale ja nie potrafiłam, powiedziałam mu to co chciałam aby wiedział, przed moją śmiercią, że go kocham. Niestety, uratowaliście mnie. Chociaż nie wiem po co..
Dr. - Nie mów tak, każdy kto cię znał, doznał by jakiejś urazy. To wszystko? czy coś jeszcze, zanim zacznę swoją przemowę? - uśmiechnął się, dodawało mi to otuchy i pomagało zwierzyć się ze wszystkiego.
LL. - Nie, bo jest Zayn, wiesz ten Mulat? - skinął głową. - i my się pocałowaliśmy ale to było jeszcze przed Harrym. Ale on daje mi do zrozumienia, że mu na mnie zależy. Dzisiaj znowu chciał mnie pocałować.. Zaczynam się gubić. - zrobiło mi się smutno.
Dr. - Więc dwóch przyjaciół, obaj zakochani? trzeci przyjaciel to twój brat. Czwarty zachowuje się jak przyjaciel mówię tu o tym Liamie i blondyn który cię uderzył, ale zauważyłem, że teraz darzy cię chyba sympatią. - Że co? Nialler? Mnie? Sympatią? to mi się nie łączy.  Nie chciałam mu przerywać. - Co mam ci poradzić, nie chcesz zranić Zayn'a, kochasz Harrego i on dobrze o tym wie. Ale nie zasługuje na ciebie. Obieca, że się zmieni, ale kto wie, czy dotrzyma tego słowa gdy w pobliżu będzie jakaś ładna dziewczyna? Sam jestem facetem, więc wiem co mówię. Co byś nie powiedziała któremuś z nich wiec, że innych zranisz. Ale jeżeli kochają mocno, zrozumieją. I w środku będą ze sobą walczyć. Liczyłaś pewnie, że powiem ci co masz zrobić. Tak byłoby za prosto. Nie mogę decydować twoim życiem, to ty się musisz zastanowić.
LL. - Myślałam nad zignorowaniem ich wszystkich, znajdę kogoś innego.
Dr. - Zranisz wszystkich, nawet siebie. Jeżeli zostawisz swoją prawdziwą miłość, którą jak na razie jest Harry.
LL. - Po tej rozmowie, sądzę, że to się jeszcze bardziej skomplikowało.
Dr. - No niestety, nie mogłabyś tego nazwać życiem, gdyby było idealnie. Zrobiło się późno, powinienem już iść dobranoc. - Pomachałam mu, drzwi zaskrzeczały i wyszedł. Zgasiłam lampkę zrobiło się ciemno, czułam, że prędko nie zasnę.
Nie wiem czy jutro będzie kolejny,
kurde no ! znowu mam szlaban. >.<
Dlatego wczoraj nic nie było.. a dzisiaj dziękuje siostrze,
bo jesteśmy same w domu i sama zaproponowała ,żebym usiadła. :O
WIĘC DO NASTĘPNEJ.

6 komentarzy:

  1. Rozdział boski i podziękuj siostrze za to że ci to zaproponowała.P.S.Jej ile ty masz tych szlabanów?! O.o

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział czekam na następny;D!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały;* Fajną masz siostrę,zazdroszczę ci xD
    Czekam na nn. Buziaki xoxo.

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajny rozdzial, szkoda, ze nie wiesz kiedy nastepny ;c x

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział .:* A i twoja siostra zajebista . ^^ Znowu szlaban ojojoj .;c

    OdpowiedzUsuń